Zupełnie niespodziewanie więc, trzy główne partie (o TR wydaje mi się, ze już możemy zapomnieć - Janusz Palikot okazał się jeszcze gorszym politykiem, niż się spodziewaliśmy i raczej pogrzebał szanse swojego ugrupowania na powtórne wejście do parlamentu, PSL jest związkiem zawodowym obszarników oraz urzędników gminnych i powiatowych, a nie partią polityczną) deklarują się jako centro-lewicowe w kwestiach gospodarczych. Ba, z mniejszych partii, również Solidarna Polska do tego 'lewicującego' trendu mogłaby zostać zaliczona. Na fundamentalistycznie neoliberalnych pozycjach pozostają różne odłamy korwinowców wraz z nową partią Gowina. Nie będę więc zdziwiony, jeśli przynajmniej jedna z tych partii przekroczy próg i znajdzie się w Sejmie.
Rozumiem niepokój Bartka Kozka możliwością ziszczenia się tego scenariusza, wydaje mi się jednak, że zarówno niebezpieczeństwo jak i szansa tkwią gdzie indziej. Kozek słusznie zauważa, że Gowin (podobnie jak kiedyś PO, dziś PiS, RN) odwołuje się do antypolitycznego sentymentu Polaków. Ten anarchizujący nurt jest obecny zresztą w całym polskim społeczeństwie - od skrajnego lewa do skrajnego prawa; przekonanie, że sam (wraz z rodziną/przyjaciółmi) sobie poradzę najlepiej i nie potrzeba mi państwa ani żadnych instytucji, jest prawdopodobnie jednym z mocniejszych resentymentów konstytuujących Polaka. Pozostaje pytanie, czy manewr zakładający zbudowanie politycznego ruchu opartego o anty-polityczny resentyment może się po raz kolejny udać. W polskich warunkach zwolennicy skrajnie wolnorynkowej prawicy to raczej przyszczaci studenci ekonomii i politechnik, oraz ludzie tacy jak Leszek B., którzy nigdy nie pracowali w warunkach wolnorynkowych ani tym bardziej 'na swoim', mogą więc snuć swoje absurdalne, inteligenckie fantazje. Myślę, że polscy przedsiębiorcy (a przynajmniej zdecydowana ich większość) zdają sobie sprawę, że realizacja takiej polityki byłaby dla nich katastrofą (nagroda BCC dla Leszka Millera nie jest przypadkiem). Obecność Korwina-Gowina w parlamencie nie wydaje mi się więc specjalnie groźna, ich skuteczność polityczna będzie podobna jak posłów Palikota.
Większym wyzwaniem - ale i szansą - wydaje się próba przejęcia (a przez to i zdyskredytowania) lewicowej (czy po prostu pro-społecznej) retoryki przez partie prawicowe (wliczam tu - choć oczywiście z pewnym zawahaniem - również SLD). Wyzwanie jest oczywiste - gdy brak partii rzeczywiście lewicowej, istnieje niebezpieczeństwo, że część wyborców albo da się nabrać, albo kierowana desperacją postanowi uwierzyć SLD/PiS/PO raz jeszcze. Jednak ten 'socjalny zwrot' wydaje się również szansą (małą, ale zawsze), pokazuje bowiem, że wszystkie trzy główne partie wyczuły nastroje Polaków, które zdecydowanie przechylają się na lewo. To daje szansę 'zhakowania' retoryki partii głównego nurtu, przez - hipotetyczny - blok lewicowy, daje szansę 'podczepienie' się pod tematy, które będą poruszane w mediach i na plakatach przez te partie, które mają pieniądze by w telewizji i na ulicach się reklamować. Mój wymarzony Front Ludowy (który w tej chwili ma szansę zacząć powstawać wokół RSS Piotra Ikonowicza i Zielonych) nie ma pieniędzy, struktur ani czasu. Ma jednak (a w każdym razie mam nadzieję, że ma) szansę zgromadzić wokół siebie grupę osób z jednej strony 'autentycznych', potwierdzających swoim życiem lewicowe ideały (Piotr Ikonowicz czy Józef Pinior - którego obecność na listach PO jest oczywistym nieporozumieniem - są tu najbardziej rozpoznawalnymi nazwiskami. W tym kontekście Ryszard Kalisz - którego doświadczenia i wiedzy, ale też popularności oczywiście nie warto marnować musiałby się włączyć w tę inicjatywę z drugiego, czy wręcz trzeciego szeregu), a z drugiej strony znających się na rzeczy. Działacze i działaczki ruchów lokatorskich, związkowych (przede wszystkim ZNP oraz położne) musiałyby stanąć w pierwszym rzędzie.
Wejście 'bandy trojga' w socjalną retorykę daje szansę udowodnienia hipokryzji i kłamstw tych partii, na NASZYM polu. Plan SLD/PiS/PO jest oczywisty - zapuścić się na lewicowe terytorium (które się powiększa) i porwać zdesperowanych wyborców by potem ich okłamać i porzucić na łaskę Chevronu i innych globalnych korporacji. Ten plan jednak może zaprowadzić 'bandę trojga' w śmiertelną pułapkę. Lewica nie ma środków by wygrać w bezpośrednim starciu, jeśli jednak prawica wchodzi w nasze bagna i lasy - nasze szanse raptownie rosną. Najbliższe wybory to dla lewicy wojna obronna Finlandii przeciwko ZSRR - siła lewicy tkwi w determinacji i znajomości terenu. Nie wygramy, ale możemy uchronić się przed porażką. Warto spróbować.
___
Reasumując w dwu zdaniach (bo nie jestem pewien, czy napisałem to wyraźnie i jasno): taktyka Frontu Ludowego powinna - moim zdaniem - polegać na atakowaniu 'bandy trojga' tam, gdzie zgłaszają oni pro-społeczne postulaty, wykazując ich kłamstwa / sprzeczności w ich programach / niewiedzę. Należy całkowicie ignorować 'pro-rynkową' część ich programów (z wyjątkiem sytuacji, w których można o nich wspominać w kontekście 'pro-społecznych' postulatów), pozostawiając korwinowcom-gowinowcom atakowanie PiS/PO/SLD jako nie dość wolnorynkowych.