Pojawiają się powoli badania na temat tego co uczyniła nam pandemia, szczególnie w kontekście tego jak pracujemy i jak budujemy swoje relacje społeczne. Oczywiście wielu/e (pisanie po polsku gdy chce się być inkluzywnym nie jest tak łatwe jak po angielsku) z nas wciąż pracuje na budowach i w sklepach, o osobach pracujących w służbie zdrowia nie wspominając. Ale bardzo wiele osób pracowało z domu i sporo wskazuje na to, że powroty do biur będą powolne i raczej nigdy nie wrócimy do tego co było przed pandemią. Wiele firm zdało sobie sprawę, że w domu pracownicy mogą być tak samo (albo i bardziej) wydajni jak w biurze a możliwość nieposiadania biura (albo posiadania znacznie mniejszego) jest dla wielu firm po prostu finansowo opłacalne. Jeśli tak, to być może umiejętności pracy z domu będą znacznie wyżej cenione, niż nam się to rok temu wydawało. Wtedy zakładaliśmy, że nauczanie zdalne musi być z definicji gorsze niż twarzą w twarz. Wyniki jakie osiągają moi studenci/tki wskazują na coś zupełnie przeciwnego - projekty w tym roku są (znacznie?) lepsze niż w latach poprzednich. Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich studentów/tek. Osoby studenckie (spróbujmy takiej formy), które potrafią się same motywować pracowały świetnie, inne odpadały. Mało jest w środku - albo jest bardzo dobrze, albo bardzo źle.
Ciekawy mechanizm zaobserwowałem też podczas seminariów, które online dawały przestrzeń wszystkim po równo - co w ciekawy sposób pomagało dziewczynom z patriarchalnych kultur. Gdy w fizycznej przestrzeni pewni siebie i głośni chłopcy mieli w zwyczaju zawłaszczać czas na dyskusję dla siebie i trzeba było się napracować by wywalczyć przestrzeń dla innych studentów/tek, seminaria online są zaskakująco równościowe.
Wracając do projektowania - problemem jest oczywiście płaski ekran komputera, szczególnie gdy usiłujemy przekonać osoby studenckie że architektura to przestrzeń a nie obrazki, ale temu udawało się zaradzić prowadząc zajęcia w terenie. Fizyczne doświadczanie przestrzeni, poprzez ciało w ruchu, okazywało się (czasami?) lepsze niż zapośredniczone tworzenie przestrzeni poprzez makiety i modele. Na to wszystko nakłada się możliwość prawdziwie globalnej współpracy. Moje studio współpracuje ze studiem w Brazylii, a na review projektów moich studentów w nadchodzącym tygodniu mogłem zaprosić gości od Brazylii, przez Kanadę po Indie.
Jak napisałem powyżej, dla mnie osobiście możliwość zminimalizowania kontaktów z ludźmi była błogosławieństwem. Rozumiem oczywiście, że nie wszyscy podzielają mój entuzjazm. Zdaje sobie też sprawę, że dla ludzi nie będących w związkach nawiązanie nowych relacji w sytuacji pandemicznej jest niezwykle trudne i frustrujące. Dla ludzi, którzy niespecjalnie szczęśliwi czują się w swoich własnych domach i rodzinach pandemia jest tragedią - szczątkowe dane pokazują wzrost przemocy domowej.
Jeśli więc miałbym pokusić się o prognozę przeszłości miast i architektury post-pandemicznej, powtórzyłbym chyba to co mówiłem na samym jej początku - znaczenia nabierze jakość zamieszkiwania oraz jakość infrastruktury - z tego też powodu nie sądzę by doszło do zapaści miast, choć jest spora szansa, że miasta dostaną nowy impuls by rozwijać się jako miejsca do życia, a nie miejsca do stawiania dziwacznych budynków. Dzielnice biznesowe mają szansę mocno podupaść (co mnie oczywiście bardzo cieszy). Do pewnego stopnia tegoroczny Pritzker jest nie tylko kontynuacją trendu odchodzenia od architektury wielkich gestów, ale też przykładem myślenia z szacunkiem o tym co istnieje i o tych którzy tą architekturę i przestrzeń użytkują. Dla mnie osobiście tegoroczna nagroda jest też potwierdzaniem że moja obsesja radykalnego inkluzywizmu (nawet jeśli ten termin nie jest przez Lacaton & Vassal używany) może być realizowana przez mejstrimowych architektów/tki.
Świat potrzebował i wciąż pitrzebuje 'resetu'. Mówią o tym zarówno lewicowi myśliciele jak i przedstawiciele 'eksperymentalnej prawicy' (the californian ideology / sillicon valley ideology). Pandemia daje nam okazję na taki reset. Tegoroczny Pritzker (nie żeby architektura była jakoś specjalnie ważna, ale tego typu nagrody pokazują tendencje jakie panują wśród elit tego świata) daje nadzieję, że ten reset będzie uwzględniał nas wszystkich, a nie - co głosili i głoszą (na przykład w Polsce - dla PiS zniknięcie połowy Polaków, tych którzy nie podzielają PiSowskiej wizji świata pewnie nie byłoby żadną tragedią, wręcz przeciwnie) zwolennicy około-Trumpowej prawicy - tylko niektórzy z nas. Mimo więc tragedii i niezliczonych śmierci, pandemia daje też cień nadziei na lepszy świat. Nie będzie to świat radykalnie lepszy, ale być może powoli przestaniemy tworzyć świat dużo gorszy.