Power to do what?
To control your life"
"Wyzwaniem dla naszego świata jest uniknąć koncentracji władzy - władza musi być rozproszona". Osiemdziesięciu pięciu bogaczy - na co zresztą wskazuję raport Oxfam - to problem przede wszystkim polityczny i to właśnie polityka może ten problem rozwiązać.
Współczesny kapitalizm znosi wszelkie ograniczenia, unieważnia wszelkie systemy wartości - nie bez przyczyny, kościół katolicki miał do kapitalizmu stosunek zdystansowany (od średniowiecznego potępienia lichwy, przez generalnie pro-kapitalistyczny lament nad końcem feudalnego świata w Rerum Novarum, przez 'faszystowską' i dość antykapitalistyczną encyklikę Quadragesimo Anno Piusa XI. Po wyraźnie pro-kapitalistycznym JP2, najpierw dość łagodnie Benedykt a dziś mocniej Franciszek się od kapitalizmu dystansują. (Niemal zupełne milczenie kościoła w Polsce na tematy społeczno-ekonomiczne trzeba widzieć w perspektywie radykalnego wzrostu bogactwa kk w IIIRP*).
Jeśli więc kapitalizm znosi wszelkie przeszkody dla kapitału, to jedyną realną anty-kapitalistyczną strategią jest te przeszkody odbudowywać. 'Przeszkoda' brzmi oczywiście bardzo źle dla 'liberalnego' ucha (trochę o 'przeszkodach' - normatywach w kontekście architekturypisałem w ostatnim Autoportrecie) - pewnie lepiej mówić o 'wielowymiarowości świata' albo i 'pluralizmie opowieści'. Przekonanie, że ów pluralizm jest niezbędny, jest jednym z powodów, dla których wciąż trochę obawiam się antyklerykalizmu, który - jak widać w przypadku TR oraz pisma Liberte! - doskonale się w prokapitalistyczną narrację wpisuje. Co oczywiście nie znaczy, że sam antyklerykałem nie jestem... (umiarkowany) antyklerykalizm jest dziś warunkiem elementarnej przyzwoitości, choć jej oczywiście nie gwarantuje. Kościół mógłby odegrać istotną rolę w zmianie dominującego paradygmatu z opartego na chciwości kapitalizmu na gospodarkę opartą o miłość. No ale najwyraźniej nie chce. Szkoda. Jezus pewnie byłby trochę zawiedziony, ale cóż...
Nie jest to jednak wpis o degeneracji polskiego kościoła katolickiego - inni zajmują się tym lepiej.
Pytanie dotyczy tego, w jaki sposób można zrównoważyć/zminimalizować wpływ tych osiemdziesięciu pięciu krezusów (oczywiście to figura retoryczna - oni istnieją otoczeni milionami mniejszych krezusików. Taki XXI wieczny feudalizm w pełnej krasie). Można oczywiście wywołać globalną rewolucję i im ten majątek zabrać, jest to jednak plan dość trudny do zrealizowania. Czy możliwa jest lokalna rewolucja / zmiana? Kiedyś dawno, ktoś opowiadał mi o pewnym starszym człowieku żyjącym gdzieś na Mazurach, który nie miał w zasadzie żadnego kontaktu ze światem - ani prądu, ani zakupów nie robił. Niemal doskonałe odcięcie od tego co poza nim. To jest marzenie o ucieczce, autonomii. Naiwne i utopijne, ale... Czy rzeczywiście nic z tego przykładu dla nas nie wynika?
Jednym z najważniejszych wydarzeń ostatnich tygodni w Polsce była - moim zdaniem - sprawa firmy Ekon, zbierającej odpady przeznaczone do przetworzenia na warszawskim Ursynowie. Jej 'śmierć' i 'zmartwychwstanie' po dwu dniach, pokazuje (a w każdym razie mam nadzieję, że pokazuje) siłę zakorzenienia w lokalnej społeczności. Mówiąc wprost - alienująca siła pieniądza, została w tym przypadku okiełznana i poddana presji etycznej. Mieszkańcy Ursynowa uznali, że oprócz kwestii finansowych, ważna jest dla nich 'misja' Ekonu, ważni są tej firmy pracownicy. W zeszłym roku, podczas konferencji 'Re-industrialisation and Progressive Urbanism', Karl Baker z LSE mówił o przedsiębiorstwach, które są 'transparentne'. W dyskusji po jego wystąpieniu, bardzo mocno pojawił się wątek publicznej kontroli warunków pracy. Przedsiębiorstwo / fabryka zlokalizowana w taki sposób, że to co się dzieje w środku może być przez mieszkańców miasta obserwowane, staje się 'odwróconym panoptykonem'. Chroni warunki pracy i standardy ochrony środowiska. Pracownicy Ekonu są obecni na Ursynowie (to co się dzieję w budynku sortowni już nie, ale być może to się też mogłoby się zmienić?) i to owa obecność pomogła firmie przetrwać. Do pewnego stopnia przypomina to przykład firmy Evergreen z Cleveland (mówił o tym w zeszłym roku Jeffrey Kruth z Cleveland Urban Design Collaborative), spółdzielni będącej ważnym partnerem w 'Health-Tech Corridor', najważniejszym przedsięwzięciu gospodarczym w mieście, zbudowanym w oparciu przede wszystkim o Uniwersytet i szpital. Mamy więc tam do czynienia ze swego rodzaju 'zhakowaniem' systemu - lokalni gracze umówili się, by współpracować z lokalną spółdzielnią, na dodatek, by zapobiec neoliberalnej kolonizacji, która opiera się w miastach przede wszystkim na spekulacji gruntem i nieruchomościami 'sztucznie' utrzymują niskie ceny gruntów. Wciąż oczywiście mamy do czynienia z kapitalizmem, ale nie jest to neoliberalny model oparty o zakwestionowanie skali i terytorium, a wręcz przeciwnie - model jak najbardziej przestrzenny, gdzie to co 'wewnątrz' podlega innym regułom, niż to co 'na zewnątrz'. To właśnie jest modelem, który powinny stosować polskie miasta - tak jak istnieje przestrzeń wewnątrz i na zewnątrz każdego przedsiębiorstwa, tak powinna istnieć strefa 'wewnętrzna' miasta, w której przetrwanie i rozwój społeczności jest najważniejszym celem; oraz 'zewnętrzna', gdzie celem jest zysk. Miasta nie są w stanie zmienić tego co poza nimi, ale wciąż mogą - w znacznie większym stopniu, niż chciałyby to przyznać - kształtować reguły gry na swoim terytorium.
Obrona określonego terytorium, wyłączenie go - poprzez decyzję polityczną - z 'wolnego rynku', przywraca równowagę, chroni demokrację przed zakusami bogaczy. Jeśli nie możecie u nas kupić ziemi, mieszkania, naszego życia, wasze pieniądze są bezużyteczne. Na tym polega wyzwanie i szansa - na egzekwowaniu władzy nad terenami i strukturami, które nam podlegają po to, by je ochronić, po to, by zbudować siłę zdolną przeciwstawić się tym, którzy są od nas nieporównywalnie silniejsi. Terytorium, na którym pieniądze bogaczy są bezużyteczne.
Nie wszystko bowiem jest na sprzedaż. Tego uczono mnie w dzieciństwie w domu i w kościele. Ja pamiętam, niestety wielu innych zapomniało.
___
"Zgodnie ze "Sprawozdaniem z działalności Komisji Majątkowej w latach 1989-2011" Komisja Majątkowa przekazała kościelnym osobom prawnym rekompensaty i odszkodowania w wysokości 143 534 231,41 zł oraz ponad pół tysiąca nieruchomości (wartych ok. 5 mld zł). Miały one obszar 66 tys. ha. Według Agencji Nieruchomości Rolnych przekazała ona Kościołowi katolickiemu na mocy decyzji Komisji 76 tys. ha, a Lasy Państwowe przekazały 4 tys. ha. W ten kontekst doskonale wpisuje się też niedawne przyznanie przez rząd RP sześciu milionów na świątynię Opatrzności Bożej.