Dziś niemal wszystko jest inaczej - dziś się boimy i mamy się bać. Jeśli kosmos - to inwazja, jeśli internet - to szpiegujące nas korporacje, jeśli gospodarka - to kryzys. Polityka strachu jest oczywiście silna i w Polsce - głosuj na PO by przyjdzie Macierewicz i nas zje, głosuj na PiS, bo Tusk już sprzysiągł się z Merkel i Putinem i dni ojczyzny są policzone. Kościół katolicki i narodowa prawica straszy nas 'dżenderem' i 'końcem cywilizacji białego człowieka' i tylko gdzieś z daleka dobiegają nieśmiałe słowa papieża Franciszka, któremu jednak i tak niemal nikt nie wierzy. Kościół i religia znalazły się zresztą znów w centrum uwagi, za względu na wyniki badań opinii publicznej w Polsce, które wskazują, że prawdziwych katolików, takich, którzy wierzą we wszystko co kościół do wierzenia podaje jest mniej niż jedna trzecia. Ateistów i polityczną lewicę te wyniki zdają się bardzo cieszyć, co niestety świadczy o jej naiwności i pewnym ideologicznym (zrozumiałym, swoją drogą) zacietrzewieniu... To, że Polacy wierzą wybiórczo wcale nie przybliża nas do lepszej Polski i lepszego społeczeństwa - wręcz przeciwnie, polscy katolicy nie mają już za bardzo wiary w miłującego boga, pozostaje im więc jedynie kulturowa, plemienna nienawiść do wszystkiego co inne. Prawica ma obsesję kary i represji (co widać przy okazji dyskusji o aborcji) - gdybym wierzył w psychoanalizę wysłałbym ich do terapeuty, gdybym wierzył w kościół, wysłałbym ich do księdza. Niestety ani ja, ani oni nie mają już wiary... Wojna z 'dżenderem' nie bierze się bowiem z głębokiej i żarliwej wiary, lecz z próby zastąpienia wiary katolicko-narodową ideologią. Co to mówi o hierarchicznym kościele? Że wiary w nim tyle co i w wiernych? Być może jeszcze mniej. Wiara, a nawet religia mają w sobie potencjał emancypacyjny - to co dziś głosi w Polsce katolicki kościół jest już jedynie opresyjną, reakcyjną ideologią.
Wszystko wygląda więc źle i przyszłość rysuje się w czarnych barwach - jedyne co nam zostaje, to schronić się pod skrzydła rodziny, narodu i kościoła (jakikolwiek by on nie był) i razem - przeciw wszystkim obcym i nie-prawdziwym Polakom - czekać z drżeniem co przyniesie przyszłość.
Czy rzeczywiście nie ma innego wyjścia?
Oczywiście jest i sam fakt, że w jakąś wspólnotę - choćby i ułomną i chorą - usiłujemy się schronić powinien dawać nadzieję. Technologia wciąż się rozwija i wiele naszych problemów mogłoby zostać stosunkowo łatwo rozwiązanych. Kłopot w tym, ze nikt już nie szuka rozwiązania problemów, lecz tego by zarobić. Logika Misia działała w PRLu, ale jeszcze mocniej działa we współczesnym globalnym kapitalizmie.
Elektorat lewicy (kulturowej i społecznej) w Polsce oceniam na jakieś 20-35%, paradoksem jest, że ten elektorat nie ma swojej partii. Próba budowy Frontu Ludowego wokół Ruchu Sprawiedliwości Społecznej i Zielonych jest godna poparcia, ale bez wsparcia innych grup i osób, to kolejna inicjatywa skazana na porażkę - zbyt mało czasu, zbyt mało pieniędzy i struktur. Tu już naprawdę nie ma żartów - wszystkie ręce na pokład!
Być może źle mi robi oglądanie Star Treka, ale wciąż mam nadzieję i coraz mniej we mnie lęku. Świat w 2014 roku może być lepszy i wierzę, że taki będzie. Są struktury zła, lecz są też struktury dobra i milości. Jest religia która degeneruje się w ideologię, ale jest też wiara czysta, która ma w sobie emancypacyjny żar mesjańskiej przemiany. Uniwersytety się degenerują, ale są tacy, którzy wbrew wszystkiemu podejmują pracę naukową (nawet udaje im się z dziwnych źródeł dostać na nią fundusze!), budując fundamenty innowacyjnej, demokratycznej i inkluzywnej gospodarki. Policzmy się, popatrzmy na siebie wzajemnie z życzliwością. Nie musimy się kochać, ale możmy wspólnie pracować dla lepszej przyszłości.
Jak może wyglądać taki dobry rok 2014?
Uda się zbudować Front Ludowy, który wprowadzi swoich parlamentarzystów do Parlamentu Europejskiego, co da siłę i struktury, by w 2015 wprowadzić mocną grupę do Sejmu. W wyborach lokalnych Ruchy Miejskie wybiorą jasną stronę mocy i będą walczyć - i zwyciężać - o demokratyczne, egalitarne i inkluzywne miasta. W Krakowie ruch sprzeciwiający się Igrzyskom w tym mieście ukonstytuje się w komitet wyborczy, który będzie się liczył w przyszłej radzie miasta, a prezydentem Krakowa zostanie ktoś, kto będzie na pro-społeczne argumenty otwarty, w Warszawie kandydatka Zielonych dostanie poparcie pozostałych ugrupowań lewicowych oraz ruchów społecznych na lewo od centrum i (wraz z zaskakującym poparciem Ryszarda Kalisza, który wbrew temu co dziś się mówi, postanowi na prezydenta Warszawy nie kandydować, wybierając walkę o Sejm) i zostanie prezydentką Warszawy, w Poznaniu cudownie zostaną zaleczone rany po rozpadzie My-Poznaniacy i zjednoczona koalicja ruchów społecznych zmiecie prezydenta Grobelnego i 'bandę trojga' (PO/PiS/SLD). Podobnie będzie w innych miastach i miasteczkach. Front Ludowy odniesie też zaskakujące zwycięstwo na wsi i w małych miastach, których mieszkańcy ostatecznie zniechęcą się do cynizmu PSL czy PO i ideologicznego fanatyzmu PiS.
Tego nam wszystkim życzę, bo choć to wydaje się niemal nieprawdopodobne, to nie jest przecież niemożliwe.
A prywatnie? Powoli chyba kończy się moja przygoda w UK, może w 2014 a może rok później myślę, że przeniosę się w bardziej przyjazne nauce rejony. Wydawcy obiecałem nową książkę do końca przyszłego roku i to będzie zamknięcie 'cyklu miejskiego'. Potem pozostaną tylko dwie drogi - albo mocniej w teorię (ostatnio napisałem tekst o Schmitt'cie i Taubesie, który znalazł uznanie u filozofów), albo mocniej w architekturę. To pierwsze jedynie we współpracy z filozofem/ekonomistą; to drugie jedynie w mocnym powiązaniu z nauczaniem i ewentualną praktyką. Zobaczymy. Jedno i drugie może być bardzo ekscytujące! Gdzieś tam na horyzoncie majaczy lepszy świat - trzeba mocniej wyciągać nogi, by dojść tam na czas. Ruszajmy!