Mijający rok dla świata był - jak wszyscy wiemy - zły, a nadchodzący zapowiada się jeszcze gorzej. Tragedia na Bliskim Wschodzie nie ma jak skończyć się dobrze - raczej można oczekiwać jeszcze więcej śmierci i cierpienia. Na innych kontynentach różnie, ale bardzo mało pojawia się oznak dających nadzieję na lepszy świat. Europa przesuwa się ku plemiennej logice, a wystarczy spojrzeć na mapę świata, by zdać sobie sprawę, że skłócona, ksenofobiczna Europa staje się peryferiami świata. Dominacja nacjonalistycznej logiki jest szczególnie śmieszna w kontekście Polski - jeśli ktoś uważa, że kraj montowni o populacji mniejszej niż cztery średniej wielkości miasta w Chinach sam sobie poradzi jest po prostu idiotą.
Polskę czeka ciężki rok (a w zasadzie co najmniej ciężkie cztery lata).
PiS uważa, że sprawne zarządzanie państwem zagwarantuje mu obsadzenie najważniejszych stanowisk swoimi ludźmi. Nawet zakładając, że problemy Polski są personalne a nie strukturalne (co jest bzdurą oczywiście) problemem PiSu jest krótka ławka. Owszem, mają wielu chętnych na stanowiska w państwie, ale bardzo niewielu, którzy się do zarządzania czymkolwiek nadają. Władzy zdobytej jednak tak łatwo nie oddadzą, więc nie liczyłbym na przedterminowe wybory (szczególnie, że wyczyny ich wiodących polityków mogą ich zaprowadzić przed Trybunał Stanu - po co ryzykować?). Czeka więc Polskę czas rozpadu i gnicia. Jak łatwo z w miarę normalnego (i bogatego - a Polska taka nie jest) kraju stać się gruzowiskiem niech zaświadczy przykład Libii. Nie twierdzę, że czekają nas naloty, twierdzę, że struktury państwa polskiego są słabiutkie, a działania PiSu je jeszcze bardziej osłabiają. Brawurowy atak dorobionym kluczem ministra Macierewicza na Centrum Kontrwywiadu NATO pokazuje horyzont organizacyjny tej nowej, 'lepszej' Polski. Taki kraj nie jest trudno zdestabilizować. I nie bardzo widzę, kto chciałby na świecie temu zapobiec? USA z prezydentem Trumpem? Angela? Na Orbana bym tu specjalnie nie liczył.
Jeśli można mieć cień nadziei, że w USA wygra Bernie, że w Hiszpanii Podemos da radę stać się partią rządzącą, to i tak niewiele to zmienia w globalnym układzie sił. Zmiany klimatyczne nas dobiją. Gdybym liczył na cud, to i tak nie bardzo wiadomo, skąd miałby on nadejść - z Chin? Chyba pozostaje nam tylko mieć nadzieję na interwencję AI lub kosmitów. Wątpię jednak, by ludzkość zasłużyła na cokolwiek lepszego - w najlepszym razie - niż rezerwat.
Czekają nas wieki ciemne. Nie rok i raczej nie dziesięć lat. Może pięćdziesiąt a może pięćset.
Nie znaczy to jednak, że należy załamywać ręce, że mamy się poddać.
Po pierwsze, może się całkowicie mylę i nadejdzie przebudzenie ludzkości? Miłość i solidarność zatryumfują nad nienawiścią i egoizmem? Nawet jednak wtedy, 2% najbogatszych ze swojej pozycji tak łatwo nie zrezygnuje...
Po drugie, cokolwiek nas czeka, lepiej poświęcić swój czas na budowanie alternatyw niż na rozpamiętywanie siły wroga.
Róbmy więc swoje. Budujmy zalążki lepszego świata wszędzie tam gdzie jesteśmy - nie róbmy jednak tego w samotności. Fundamentem kapitalizmu są konkurujące ze sobą jednostki - współpracując w miłości i zaufaniu kruszymy ten fundament. Lepsze związki są możliwe, lepsze rodziny są możliwe, lepsze szkoły, uniwersytety, miasta. Przeczytajcie proszę z uwagą moją poprzednią notkę - każdy z nas ma władzę by dokonywać (minimalnych) korekt tego świata. W rozproszeniu te korekty nie mają znaczenia, ale w globalnym świecie nikt już nie jest sam. Zobaczmy, że lepszy świat naprawdę jest możliwy - nie czekajmy na cud, sami go sprawmy.
Tego Wam (i sobie) życzę na 2016 rok (i na kolejne lata - bo że czeka nas naprawdę długi marsz nie mam złudzeń).
THESE MTHRFCKRS from MartyrLoserKing on Vimeo.