contact me:
KRZYSZTOF NAWRATEK
  • Home
  • about
  • news
  • blog
  • books
  • other words

797. zło (czyli kapitalizm) dobrem zwyciężaj

7/31/2015

1 Comment

 
Jeśli czytacie mojego bloga i moje teksty już od pewnego czasu, pewnie zauważyliście obsesyjnie powtarzaną frazę "najpierw etyka, potem polityka". Wczoraj ukazała się książka Paula Masona 'Postcapitalism', której oczywiście jeszcze nie zdążyłem przeczytać, czytałem jednak tekst, który tę książkę zapowiadał. Podobnie jak Jenny Cameron, Katherine Gibson i Stephen Healy, którzy - przyjmując wartość technologi, piszą, że prawdziwa postkapitalistyczna rewolucja zaczyna się w sferze wartości, w etyce a nie w technologii. To oczywiście jest trochę sztuczny podział - to jaka technologia powstaje i jak jej używamy jest ściśle związana z tym jak funkcjonujemy jako społeczeństwo, jednak zwrócenie uwagi na wartości i kulturę (w szerokim rozumieniu) wydaje mi się bardzo ważne. Cameron, Gibson i Healy zwracają uwagę na wciąż dominującą indywidualistyczną narrację Masona, szukając ziaren postkapitalistycznej zmiany zarówno u Papieża Franciszka jak i w akcjach przejmowania fabryk przez argentyńskich robotników. Bardzo ważną ilustracją takiej postkapitalistycznej postawy etycznej powinna - moim zdaniem - stać się postawa Greków wobec uciekinierów z Afryki Północnej. W kraju nękanym kryzysem, ludzie nie tylko pomagają 'swoim', ale są w stanie wyjść poza plemienny egoizm i pomóc innym. W tym kontekście postawa polskiego rządu, polskiego kościoła katolickiego i wielkiej części społeczeństwa staje się jeszcze bardziej obrzydliwa. Skrajny egoizm Polaków ma swój polityczny wymiar w dominacji PO-PiS-Kukiz, przenikniętych do cna korwinistyczną ideologią (która w różnych partiach mutuje w trochę inne polityczne narracje). Bez fundamentalnej zmiany na poziomie etycznym, żadna polityczna zmiana się nie zdarzy (ciekawe - i przerażające - jest zestawienie tu katolicyzmu Papieża Franciszka - mimo wszystkich oczywistych zastrzeżeń - z katolicyzmem polskiego kościoła). Zostawmy jednak - na chwilę - polskie patologie ich własnemu losowi.

W Wielkiej Brytanii, dość niespodziewanie, ponad sześćdziesięcioletni Jeremy Corbyn jawi się jako bardzo poważny kandydat na lidera Partii Pracy. Jeszcze kilka tygodni temu nikt nie dawał mu żadnych szans, traktując jako ciekawostkę, lewicowego dinozaura. Dziś, po tym gdy wsparły go największe brytyjskie centrale związkowe a na spotkania z nim przychodzą setki ludzi, jego szanse na wygraną i zostanie liderem Labour wydają się całkiem spore (w dwu niezależnych sondażach Corbyn miał 17% i 22% procentową przewagę nad drugim/drugą w kolejności kandydatem/tką) i jeśli miałbym zaryzykować bawienie się we wróżkę, to postawiłbym na jego wygraną. Corbyn jest socjalistą, jednak jego socjalizm jest  bardziej 'społeczny' niż 'państwowy' - gdy mówi o renacjonalizacji kolei (postulat który popiera ponad 60% Brytyjczyków) to sugeruje raczej rodzaj spółdzielczej i demokratycznej kontroli i własności niż proste przejęcie przedsiębiorstwa przez państwo. Jednak tym co Corbyna wyróżnia, jest ciągłe odwoływanie się do wartości - do idei wzajemnej pomocy, do troski o najsłabszych, do uczciwości (Corbyn jest 'najtańszym' parlamentarzystą w UK). Imponuje również konsekwentne stawanie 'po właściwej stronie' w trzydziestoletniej karierze politycznej - czy chodziło o prawa osób homoseksualnych, rozmowy z Sinn Fein, wojnę w Iraku czy apartheid - Jeremy zawsze był tam, gdzie po latach chcieli być wszyscy uczciwi ludzie. To powoduje, że jego buntowniczość jawi się raczej jako wizjonerstwo niż naiwność. Dlatego dziś, próby ośmieszenie go jako 'leśnego dziadka' raczej zwiększają jego popularność, niż czynią mu jakąś krzywdę.

Warto tu jeszcze wspomnieć o jednej sprawie - która może mieć znaczenie w polskim kontekście. W Razem bardzo ważną rolę zajęli ludzie z 'nieistniejącego ttdknu' (to funkcjonujące głównie w sieci środowisko lewicowo-racjonalistyczne, z którym starłem się kilka razy - na przykład tutaj), których jedną z obsesji jest 'naukowość', objawiająca się w radykalnym zwalczaniu na przykład homeopatii. I na poziomie faktów nie mam z tym problemu - homeopatia nie ma nic wspólnego z medycyną, jej skuteczność jest skutecznością placebo. Problem zaczyna się gdy z ludźmi, którzy wierzą w homeopatię się spotykamy. Jeremy Corbyn - co oczywiście mu wyciągnięto - w 2010 roku zagłosował za dopuszczeniem stosowania homeopatii przez brytyjską służbę zdrowia (jego głosowania w tej i innych kwestiach związanych z medycyną i nauką znajdziecie tutaj - między innymi głosował za jasnym rozróżnieniem pomiędzy lekarzami a ludźmi zajmującymi się homeopatią i innymi 'wspomagającymi' działaniami). Taka postawa Corbyna prawdopodobnie przekreśla go w oczach lewicowych racjonalistów. Przyznaję, że nie wywołuję również mojego entuzjazmu. Jednak w świetle tekstu Grega Dasha (bardzo polecam uważnej lekturze), postawa Jeremiego daje się usprawiedliwić a wręcz wpisuje się w szerszą demokratyczną i 'dialogiczną' postawę. Przekonywanie przekonanych to jest kaprys, na który ja sobie mogę pozwolić pisząc blogonotki, jeśli jednak ktoś chcę zajmować popularyzowaniem nauki czy polityką, elitarna agresja wobec 'ignorantów' nie jest szczególnie dobrą ścieżką.

Jak słusznie - moim zdaniem - piszą Cameron, Gibson i Healy, etyka postkapitalizmu zakłada odrzucenie obsesyjnego zainteresowania 'ja' oraz 'teraz'. Etyka postkapitalizmu jest więc radykalnie kontekstualna - o szerszym kontekście (klasowym, kulturowym) pisze też w swoim artykule Dash. Nie chodzi o to, by odrzucać naukę w imię demokracji, lecz by naukę - i wszystko inne - 'uspołeczniać'. Tym co radykalnie odróżnia Corbyna od jego rywali (ze wszystkich partii) jest nie tylko otwarcie na dialog, ale przekonanie, że rzeczywistość społeczna jest dynamiczna, że ludzie nie mają niezmiennych poglądów, do których należy się odwołać (stąd obsesja budowania polityki w oparciu o wyniki sondaży) lecz ich poglądy są niespójne i fragmentaryczne. W związku z tym wszystko się może zdarzyć, jeśli zaangażujemy się w cierpliwy, pozbawiony agresji dialog. Te kilka tygodni, w trakcie których Jeremy Corbyn z 'dziwoląga' stał się najpoważniejszych kandydatem na lidera brytyjskiej Partii Pracy wydają się zdecydowanie powyższą tezę potwierdzać.
1 Comment

796. imperium i imperializm

7/25/2015

0 Comments

 
Najnowszy numer pisma Respublica Nowa przynosi interesujący i rozczarowujący równocześnie tekst Marcina Króla o 'wewnątrz-europejskim imperializmie'. Tekst rozczarowuje szczególnie w kontekście toczącej się od lat na intelektualnej prawicy (i nie tylko) dyskusji o imperium i imperializmie. Nie trzeba nawet nawiązywać do Hardta i Negriego, a może nawet warto zacząć o dyskusji znacznie wcześniejszej*.

Ważny jest podział, który wielu myślicieli wprowadza - na idee imperialną oraz imperializm. Imperializm jest tym o czym pisze Król, jest nowoczesnym (w znaczenie 'oświeceniowym') pomysłem terytorialnej ekspansji i ideologicznej dominacji (podobne rozumienie - choć intelektualna konstrukcja jest inna i znacznie ciekawsza - proponuje też Tomasz Gabiś w swojej słynne książce 'Gry Imperialne'). Takie rozumienie imperializmu jest ściśle związane z ideą państwa narodowego (nawet Gabiś jedynie 'przekracza' idee państwa narodowego). Idea imperialna jest czymś zupełnie innym - może wręcz być traktowana jako przeciwieństwo oświeceniowego imperium i imperializmu. Takie 'tradycyjne', przed-oświeceniowe imperium nie jest bytem terytorialnym a raczej duchowym, marzeniem o jedności i porządku, przekraczających 'naturalne' podziały. Tak rozumiane imperium podobne jest trochę (nie w technologii lecz w perspektywie) do heglowskiego obrazu biurokracji (swoją drogą warto przypomnieć o biurokracji imperium Habsburgów, efektywnej i uczciwej - a jej wkład w budowę skutecznego modelu ochrony zdrowia wart jest przypominania i studiowania). Idea imperium ogniskuje się w osobie Imperatora, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by ów Imperator był mitem, grupą ludzi lub osobą nie-ludzką. W gruncie rzeczy bowiem, Imperator jest bramą do innego, lepszego świata. Tradycyjna idea imperialna jest więc przed-oświeceniowym marzeniem o uniwersalnym ludzkim braterstwie. Jest ideą ze wszech miar opartą na etycznym fundamencie, na wyraźnie zdefiniowanym pojęciu dobra (tu widać drastyczną różnicę w stosunku do tego jak o imperium pisze Gabiś, który jest post-konserwatystą a jego rozumienie polityki nazwałbym cynicznym). Takie imperium jest ciekawym tropem w poszukiwaniach uniwersalizmu i inkluzywizmu - jak pisałem w poprzedniej notce, konflikt staje się wielogłosowym dialogiem gdy wychodzimy poza kłócące się strony. Meta-narracja unieważnia lokalny spór.

Podobnie Imperator jest wiecznym zewnętrzem. Można nawet - moim zdaniem - łączyć takie rozumienie Imperatora z ideą wydarzenia proponowaną przez Badiou. Pisze on o tych elementach rzeczywistości, które nie są reprezentowane / przedstawiane tu i teraz (np. o nielegalnych imigrantach). W narracji 'tradycyjnej idei imperialnej' moglibyśmy powiedzieć, że Imperator jest ukryty pomiędzy nimi i prędzej czy później upomni się o należną mu rolę. Archetyp (?) 'ukrytego (wygnanego) króla', obecny na przykład w Balladynie Juliusza Słowackiego czy w wielu legendach o żyjącym jako pustelnik Władysławie Warneńczyku byłby ilustracją tego właśnie mechanizmu (król-pustelnik w Balladynie jest tym, który potrafi poznać prawdę, przejrzeć przez zasłonę kłamstwa; niektóre legendy o Warneńczyku mówiły o nim zbierającym wielką armię przeciw Turkom).

Idea imperialna ma kilka bardzo ciekawych cech - po pierwsze jest ideą uniwersalistyczną, zakładającą możliwość przezwyciężenia podziałów. Na ile owo przezwyciężanie ma być oparte na konsensusie a na ile na brutalnej sile pozostaje sprawą otwartą, należy jednak z mocą podkreślić, że Imperium nie jest centralistyczną narracją państwową po rewolucji francuskiej, a raczej porowatą, 'miękką' strukturą kontrolującą jedynie określone węzły i połączenia (bynajmniej nie wszystkie!). Ważne chyba byłoby odwołanie się do myśli pragmatystów (o której sporo pisze Leszek Koczanowicz), z której można wywieść wniosek, że uniwersalizm jako taki jest ideą nie-ludzką. Jesteśmy fragmentami większych całości i konstruując siebie oraz wspólnoty (relacje z ludźmi) ciągle zgłaszamy roszczenie do uniwersalizmu, ale on z zasady przekracza nas jako jednostki.

Po drugie imperium jest ideą a-terytorialną. Władza Imperatora nie jest władzą nad określonym terytorium, lecz władzą nad władcami - królami, książętami, premierami. Imperium nie wyklucza republiki, jeśli republika jest jedynie fragmentem imperium (próba odpowiedzi na pytanie czy ideę imperialną można pogodzić z republikańską demokracją powinna otworzyć bardzo ciekawą dyskusję - szczególnie w kontekście wspomnianego tu wcześniej Badiou - czy w idei suwerennego ludu może zmieścić się również 'lud wyklęty'? Zostawiam jednak tę dyskusję na inną okazję). Owa instytucjonalno-symboliczna władza imperium została bardzo dobrze przemyślana przez Hardta i Negriego, choć jestem pewien, że ich spojrzenie jest o wiele zbyt wąskie.

Wreszcie - co z wielu względów wydaje mi się kluczowe - Imperium jest zewnętrzem. Taubes pisał o teokracji jako o ustroju rewolucyjnym, odrzucającym wszelką władzę ustanowioną przez człowieka; Imperium nie jest teokracją - jest bramą pomiędzy 'tu-i-teraz' a 'tam'. Imperium jest więc swego rodzaju granicą, ale w takim znaczeniu jak słowo 'frontier' jest używane na przykład w serialu Star Trek - 'Space, the final frontier', granicą pomiędzy tym co ma reprezentację (jest poznane i nazwane) o tym co (jeszcze) nie ma.

Idea imperialna jest - jak starałem się pokazać - fascynującym źródłem inspiracji, szczególnie dla poszukiwaczy lepszego, bardziej sprawiedliwego świata, których nie satysfakcjonuje perspektywa marksistowska czy liberalna*.


___
* zobacz na przykład Louis Eisenmann and R. W. S. W., The Imperial Idea in the History of Europe, The Slavonic Review, Vol. 5, No. 14 (Dec., 1926), pp. 242-257

* powyższa notka nie jest oczywiście stanowiskiem żadnej organizacji ani partii politycznej, której jestem lub chciałbym być członkiem... ;) jest elementem moich własnych poszukiwań i rozterek.
0 Comments

795. OSSA KRK 2015

7/20/2015

4 Comments

 
Ostatni tydzień byłem w Krakowie, jako prowadzący / tutor na warsztatach dla polskich (najlepszych z najlepszych... a w każdym razie takich, którym się chce) studentów architektury. Warsztaty odbywają się - jeśli dobrze rozumiem - cyklicznie, dwa razy w roku, w różnych miejscach Polski. Mają długą historię, ale dla mnie był to tak naprawdę pierwszy z nimi kontakt. Pamiętam co prawda, że były kiedyś w Gliwicach, ale nie brałem w nich udziału. Była to więc moja pierwsza - i jak podejrzewam ostatnia - OSSA. Brzmi to trochę dramatycznie, ale wcale takie nie jest. Nic złego się w Krakowie nie zdarzyło - po prostu nie bardzo z polskimi studentami architektury do siebie pasujemy. Zamiary jednak mieliśmy dobre, nie ma więc powodu by czuć do siebie dziś niechęć. To trochę jak z randką w ciemno - romansu z tego nie będzie, ale wciąż możemy się zaprzyjaźnić...
OSSA KRK 2015 zaczęła się od trzech wykładów. Najpierw Dorota Jędruch w bardzo dobry sposób przybliżyła problemy buntu i sprzeciwu w architekturze, potem ja mówiłem o tym co zawsze, a na końcu Francesco Marullo opowiadał o początkach architektury przemysłowej w Detroit. Jak na Włocha przystało, ramę teoretyczną jego wykładu stanowiła perspektywa operaistyczna, problem w tym, że bardzo niewielu słuchaczy miało pojęcie o czym on do nich rozmawia. Z jednej strony nie można mieć do studentów architektury pretensji, że nie mają pojęcia o teorii walk robotniczych, z drugiej jednak strony, ten brak zainteresowania teorią widać było niemal na każdym kroku. Jak zawsze powtarzam - architekci nie powinni udawać filozofów, lecz brak zaangażowania w teorię skutkuje brakiem języka, brakiem aparatu pojęciowego by o architekturze w sensowny (sensowny z mojego punktu widzenia) sposób mówić. Po raz kolejny przywołam prosty przykład - wszyscy oczywiście posługują się podziałem na przestrzenie prywatne, półprywatne, półpubliczne i publiczne, ale gdy zapytałem czy wiedzą skąd się ten podział bierze i czy ktokolwiek czytał Newmana odpowiedzią było milczenie. To bezkrytyczne przyjmowanie określonych ram pojęciowych powoduje, że architektura zostaje sprowadzona albo do rozwiązywania postawionych przez inwestora / klienta / wykładowce zadań; albo też do efemerycznych gestów, często usprawiedliwianych czy uzasadnianych ich otwartością. Architektura jest więc albo zorientowana na obiekt, albo na performance. Nie twierdzę, że jest w tych podejściach coś złego - twierdzę, że nie wyczerpują one wszystkich możliwości jakie niesie ze sobą architektura*.
W Krakowie zdecydowanie dominowała perspektywa przedstawienia / akcji, uzupełniana produkcją przedmiotów. Bardzo ciekawym przykładem była grupa ZaDarmo. Punktem wyjścia dla ich pracy było z jednej stronie 'zapomnienie' na moment o istnieniu pieniądza (pod hasłem 'nie było Fenicjan') z drugiej strony krytyczna refleksja nad komercjalizacją przestrzeni miejskiej - ze szczególnym uwzględnieniem Krakowa. Najbliżej chyba projekt tej grupy można zobaczyć jako rodzaj bachtinowskiego karnawału - zabawy, która w 'niepoważny' sposób pokazuje, że inny świat jest możliwy. Z jednej strony logika wymiany została zastapiona logiką daru, z drugiej projekt pokazał, że bardzo wiele działań jest wciąż możliwych poza logiką zysku. Zaskakująca była krytyka, z jaką się ten projekt spotkał (że jedynie zamienia to co kapitalistyczne na 'dawane', że banalizuje kwestie prywatyzacji przestrzeni, nie dostrzegając, że prywatyzacja wytwarza również to co publiczne - darmowe toalety czy wifi w centrach handlowych). Moim zdaniem na każdy postawiony zarzut projekt dawał odpowiedź, jednak studenci którzy go wykonali nie posiadali języka, by te odpowiedzi wypowiedzieć.
Ciekawie potoczyła się praca w 'mojej' grupie - lecz efekty również potwierdzają powyższą obserwację. Grupa w pewnym momencie zaproponowała projekt dla uchodźców z Syrii, co okazało się zbyt polityczne dla kilkorga studentów. Zamiast jednak zmuszać ich do zaakceptowania 'syryjskiej' propozycji lub też szukać pomysłu mniej politycznego, zaproponowałem 'wielogłos'. Pojawiły się więc trzy projekty ('trzy głosy'), które zostały umieszczone wewnątrz meta-narracji opowiadającej o konflikcie w grupie. Co ciekawe, podobno pojawiły się plotki, że ja inspirowałem i wzmacniałem konflikt; a przy prezentacji pojawił się zarzut, że owe głosy były w istocie niesprzeczne i że można było je ujednolicić.
Zarówno te plotki (pozbawione podstaw) jak i zarzuty wskazują na zadziwiającą tęsknotę za jednoczącą, niekontrowersyjną narracją. Dwadzieścia pięć lat opowieści o kompromisach (na przykład tzw. 'kompromisie aborcyjnym') zrobiło swoje. Owo marzenie o jedności i niekonfliktowości potwierdzają też znany pogląd o radykalnym konformizmie polskiej młodzieży. Z mojej perspektywy projekt wykonany przez 'moją' grupę był ciekawą próbą wielogłosowej, inkluzywnej perspektywy w jakiej można uprawiać architekturę. Różne głosy nie wchodzą ze sobą w konflikt, lecz stają się częścią większej opowieści. Tę operację należałoby następnie powtórzyć kontynuując ten projekt poza same warsztaty - wkładając go w szerszą narrację dialogu pomiedzy różnymi aktorami. Oczywiście ta perspektywa ma swoje ograniczenia, ale na podstawie podjętej próby myślę, że jest ona bardzo obiecująca (bardziej niż myślałem). Zmusza do wymyślania nowego języka i nowych pojęć, ale daje szansę wyjścia poza obiekt / performance. Mam nadzieję, że przynajmniej dla kilku uczestników/uczestniczek warsztatów to co zrobiliśmy będzie pretekstem do głębszej refleksji i dalszego rozwijania dyskutowanych wątków.
Reasumując - to był interesujący ale jednak dość samotny tydzień (nie liczę tu spotkań z krakowskimi przyjaciółmi - również nowymi, te spotkania i dyskusje były super!). Zapewne jest w tym dużo mojej winy, jak wiadomo jestem opryskliwym i nieprzyjemnym człowiekiem, więc nikt nie chciał sobie psuć wieczoru i próbować ze mną rozmawiać. Mimo wszystko trochę szkoda.

___
* Sporo dobrego zrobił wykład Joanny Erbel - ANT wydaje się dość strawny dla studentów architektury i dość łatwy do zrozumienia i zaadoptowania.

4 Comments

    Archives

    November 2018
    May 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    August 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    January 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013

    Categories

    All
    Marginalia
    Wyprodukować Rewolucję

    RSS Feed

Proudly powered by Weebly