W Wielkiej Brytanii, dość niespodziewanie, ponad sześćdziesięcioletni Jeremy Corbyn jawi się jako bardzo poważny kandydat na lidera Partii Pracy. Jeszcze kilka tygodni temu nikt nie dawał mu żadnych szans, traktując jako ciekawostkę, lewicowego dinozaura. Dziś, po tym gdy wsparły go największe brytyjskie centrale związkowe a na spotkania z nim przychodzą setki ludzi, jego szanse na wygraną i zostanie liderem Labour wydają się całkiem spore (w dwu niezależnych sondażach Corbyn miał 17% i 22% procentową przewagę nad drugim/drugą w kolejności kandydatem/tką) i jeśli miałbym zaryzykować bawienie się we wróżkę, to postawiłbym na jego wygraną. Corbyn jest socjalistą, jednak jego socjalizm jest bardziej 'społeczny' niż 'państwowy' - gdy mówi o renacjonalizacji kolei (postulat który popiera ponad 60% Brytyjczyków) to sugeruje raczej rodzaj spółdzielczej i demokratycznej kontroli i własności niż proste przejęcie przedsiębiorstwa przez państwo. Jednak tym co Corbyna wyróżnia, jest ciągłe odwoływanie się do wartości - do idei wzajemnej pomocy, do troski o najsłabszych, do uczciwości (Corbyn jest 'najtańszym' parlamentarzystą w UK). Imponuje również konsekwentne stawanie 'po właściwej stronie' w trzydziestoletniej karierze politycznej - czy chodziło o prawa osób homoseksualnych, rozmowy z Sinn Fein, wojnę w Iraku czy apartheid - Jeremy zawsze był tam, gdzie po latach chcieli być wszyscy uczciwi ludzie. To powoduje, że jego buntowniczość jawi się raczej jako wizjonerstwo niż naiwność. Dlatego dziś, próby ośmieszenie go jako 'leśnego dziadka' raczej zwiększają jego popularność, niż czynią mu jakąś krzywdę.
Warto tu jeszcze wspomnieć o jednej sprawie - która może mieć znaczenie w polskim kontekście. W Razem bardzo ważną rolę zajęli ludzie z 'nieistniejącego ttdknu' (to funkcjonujące głównie w sieci środowisko lewicowo-racjonalistyczne, z którym starłem się kilka razy - na przykład tutaj), których jedną z obsesji jest 'naukowość', objawiająca się w radykalnym zwalczaniu na przykład homeopatii. I na poziomie faktów nie mam z tym problemu - homeopatia nie ma nic wspólnego z medycyną, jej skuteczność jest skutecznością placebo. Problem zaczyna się gdy z ludźmi, którzy wierzą w homeopatię się spotykamy. Jeremy Corbyn - co oczywiście mu wyciągnięto - w 2010 roku zagłosował za dopuszczeniem stosowania homeopatii przez brytyjską służbę zdrowia (jego głosowania w tej i innych kwestiach związanych z medycyną i nauką znajdziecie tutaj - między innymi głosował za jasnym rozróżnieniem pomiędzy lekarzami a ludźmi zajmującymi się homeopatią i innymi 'wspomagającymi' działaniami). Taka postawa Corbyna prawdopodobnie przekreśla go w oczach lewicowych racjonalistów. Przyznaję, że nie wywołuję również mojego entuzjazmu. Jednak w świetle tekstu Grega Dasha (bardzo polecam uważnej lekturze), postawa Jeremiego daje się usprawiedliwić a wręcz wpisuje się w szerszą demokratyczną i 'dialogiczną' postawę. Przekonywanie przekonanych to jest kaprys, na który ja sobie mogę pozwolić pisząc blogonotki, jeśli jednak ktoś chcę zajmować popularyzowaniem nauki czy polityką, elitarna agresja wobec 'ignorantów' nie jest szczególnie dobrą ścieżką.
Jak słusznie - moim zdaniem - piszą Cameron, Gibson i Healy, etyka postkapitalizmu zakłada odrzucenie obsesyjnego zainteresowania 'ja' oraz 'teraz'. Etyka postkapitalizmu jest więc radykalnie kontekstualna - o szerszym kontekście (klasowym, kulturowym) pisze też w swoim artykule Dash. Nie chodzi o to, by odrzucać naukę w imię demokracji, lecz by naukę - i wszystko inne - 'uspołeczniać'. Tym co radykalnie odróżnia Corbyna od jego rywali (ze wszystkich partii) jest nie tylko otwarcie na dialog, ale przekonanie, że rzeczywistość społeczna jest dynamiczna, że ludzie nie mają niezmiennych poglądów, do których należy się odwołać (stąd obsesja budowania polityki w oparciu o wyniki sondaży) lecz ich poglądy są niespójne i fragmentaryczne. W związku z tym wszystko się może zdarzyć, jeśli zaangażujemy się w cierpliwy, pozbawiony agresji dialog. Te kilka tygodni, w trakcie których Jeremy Corbyn z 'dziwoląga' stał się najpoważniejszych kandydatem na lidera brytyjskiej Partii Pracy wydają się zdecydowanie powyższą tezę potwierdzać.