W Autoportrecie ukazał się wywiad ze mną, zapowiadający tekst, który napisałem, ale który jeszcze nie został opublikowany (być może stanie się to w 2018); w końcu wyszła książka o reindustrializacji, która powinna się ukazać dwa albo i trzy lata temu (podsumowuje ona moją pracę w Plymouth); ukazał się również mój rozdział w książce o uniwersytecie, napisany jako podsumowanie pracy moich studentów w Katowicach, dla Uniwersytetu Śląskiego. Opublikowałem też 'bluzg' w Aspen Review oraz częściowo trafną prognozę wyborczą (dotyczącą wyborów w UK) dla Nowych Peryferii. Dla tego portalu popełniłem też kolejny obsesyjny tekst o inkluzywnej polityce. I to by było na tyle... Nie był to jednak do końca rok zmarnowanego czasu, pracowałem nad innymi tekstami (również na moją nową książką), które powinny się ukazywać w nadchodzącym roku. Podjąłem też decyzje co do mojej dalszej 'kariery' i choć oczywiście mój wpływ na to co się będzie działo jest umiarkowany, to przynajmniej wiem czego sam bym chciał.
Coraz mniej rozumiem (i obchodzi mnie) co dzieje się w Polsce, staram się więc wypowiadać w polskich sprawach najrzadziej jak to możliwe. Generalnie moja pozycja ideologiczna nie zmieniła się specjalnie w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, notkę którą opublikowałem na zakończenie 2016 roku mógłbym opublikować i dziś. Być może zresztą dziś moje wołanie o Imperium Europejskie jest nie tylko bardziej potrzebne ale i bliższe realizacji - projekt reformy EU, który przedstawia Emanuel Macron może dostać potężne wsparcie z Niemiec (socjaldemokraci postawili poparcie dla tego planu jako swój warunek wejścia do rządu). Dla Polski oznacza to (szczególnie Polski pod rządami PiS, skonfliktowanej z EU i z większością ważnych krajów europejskich) przesunięcie jeszcze dalej od centrum i pozostanie (w najlepszym razie) zapleczem taniej siły roboczej i montowni dla gospodarki EU 2.0. W najgorszym, przesunięcie w szarą strefę pomiędzy EU 2.0 a Rosją (to oczywiście nie nastąpi w najbliższym roku, ale może się stać szybciej niż byśmy chcieli). Nie czarujmy się, obecna niezła sytuacja gospodarki Polski to efekt silnego gospodarczego związania z Niemcami oraz ponad dwu milionów emigrantów, którzy regularnie ślą do Polski pieniądze.
Rok 2018 może być rokiem rozstrzygającym. Myślę, że zwyżkująca giełda zapowiada poważny kryzys albo w 2018 albo na początku 2019 roku. Reforma podatkowa Trumpa tylko nakręci spekulacje finansowe, zwiększając nierówności (nie tylko w USA) i osłabiając inwestycje infrastrukturalne. Wydaje mi się, że (na dobre czy złe) koniec kapitalizmu jaki znamy jest na wyciągnięcie ręki. Z jednej strony oczywiście mnie to cieszy, z drugiej jednak, pamiętając upadek PRLu, wiem że będzie bolało (w osobistej perspektywie pytanie na najbliższe dwa-trzy lata brzmi: "gdzie najbezpieczniej przeczekać katastrofę?"). Mam bardzo podobne uczucie jak w 1987, gdy na licealnej imprezie sylwestrowej (nielegalnie, byłem wtedy jeszcze niepełnoletni) wznosiliśmy toasty za koniec komunizmu w Polsce. Dziś pijemy za koniec kapitalizmu i to równocześnie toast jak i przepowiednia. Myślę, że za dziesięć - piętnaście lat ktoś napiszę drugi tom książki o najpiękniejszym tytule na świecie "Everything was forever, untill it was no more".
Na najbliższy rok życzę Wam (i sobie) byśmy przetrwali jako współ-czujące istoty, byśmy wzięli sobie do serca słowa bezdomnego Franciszka: "Musimy się trzymać razem, towarzyszki i towarzysze, trzeba dbać o drugiego, nieważne, czy jest w paski, czy ma brodę, czy w łatki, czy łysy. Pamiętajcie, trzeba dbać o drugiego, nieważne, czy człowiek, czy nie-człowiek." i byśmy w tym samym gronie spotkali się za rok, wiedząc co robić dalej. Niech rok 2018 będzie rokiem przygotowań i planowania. Nieunikniona zmiana nadciąga, uczyńmy wszystko, by 'zmiana' nie oznaczała katastrofy.