contact me:
KRZYSZTOF NAWRATEK
  • Home
  • about
  • news
  • blog
  • books
  • other words

794. o dwie lewice

6/18/2015

0 Comments

 
Wygląda na to, że do wyborów pójdzie duży blog skupiony wokół OPZZ+SLD, do którego prawdopodobnie dołączą drobniejsze partie tak zwanej 'lewicy społecznej' (jak Zieloni, PPP, PPS czy RSS) oraz zupełnie osobno - partia Razem (byś może z jakimś drobnym planktonowym wsparciem). Media oczywiście rozwijają narrację 'podziału na lewicy', również wśród działaczy różnych partii i partyjek pojawia się napięcie, wzajemne oskarżenia i niesnaski. Niesłusznie i niepotrzebnie.
Lewica w Polsce jest słaba - wszyscy o tym wiemy. Lewicowe hasła do ludzi trafiają jedynie w ograniczonym stopniu i nawet ludzie, którym polski kapitalizm spuścił mocny wpier... wciąż wierzą w wolny rynek i chcą głosowac na Kukiza. Jedyna partia parlamentarna, która się do lewicowości przyznaje (bo Palikot się od lewicy dawno odciął) gdy miała okazje rządzić, była partią 'umiarkowanie konserwatywną obyczajowo oraz umiarkowanie liberalną gospodarczo'. Nie ma specjalnego powodu by im wierzyć, że tym razem będzie inaczej, choć z drugiej strony trzeba przyznać, że w opozycji SLD dość często się jak lewica zachowywało. Jeśli pójdą z nimi związkowcy oraz ludzie z Zielonych czy RSSu, są spore szanse, że taka 'zjednoczona lewica' zacznie przypominać może wciąż dość konserwatywną obyczajowo i wciąż zapatrzoną w idee 'trzeciej drogi' ale jednak socjaldemokrację. Ci, którzy skłonni byliby na taką lewicę głosować, to stary elektorat SLD, zniechęceni wyborcy PO oraz liberalna światopoglądowo (lecz wciąż dość wolnorynkowa) wielkomiejska klasa średnia. Taka lewica nie odbierze wyborców ani PiSowi ani Kukizowi.
Dlatego z wielką nadzieją patrzę (i wspieram) projekt antysystemowej, odcinającej się od 'postkomunistycznych złogów' partii Razem. Jak już pisałem - to jest projekt oparty na mocnej horyzonalnej i inkluzywnej wizji świata, z bardzo mocnym etycznym kręgosłupem "Nigdy z królami nie będziem w aljansach, Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi..." (tak, wiem co tam jest dalej ;)). To jest projekt, który ma szanse zdobyć szacunek ulicy, to jest projekt, który ma szanse przekonać wyborców Kukiza czy PiSu.
Nie wolno tego projektu niszczyć, zmuszając dopiero zaczynających swe polityczne zaangażowanie działaczy, by szli na kompromisy. Siłą tego projektu jest troszkę naiwna wiara że Razem damy radę. To bardziej jest wciąż projekt etyczny, niż polityczny. Nie może się równać z Zielonymi, którzy istnieją od lat i mają w swych szeregach doświadczoną polityczkę i posłankę; ani z Piotrem Ikonowiczem, który w polityce zjadł zęby.
Dlatego zamiast się na siebie obrażać, kręcić nosem i sarkać po kątach, proponuję by lewica społeczna - w którymkolwiek z obozów sie znajdzie - patrzyła na siebie z sympatią i szacunkiem. Razem należy się szacunek za odwagę pójścia własną drogą - nawet jeśli może to sie skończyć tym, że nie zbierze niezbędnej liczby podpisów by zarejstrować listy wyborcze do Sejmu; Zielonym i tym którzy pójdą z OPZZ należy się szacunek za odwagę wejścia w wyborczą koalicję ze starymi politycznymi cynikami. Ja ufam zarówno jednej jak i drugiej stronie społecznej lewicy i o złe intencje nikogo nie oskarżam.
Apokatastaza (czyli powrót wszystkich dusz do Absolutu) jest według Orygenesa procesem długotrwałym i bolesnym, który nie niszczy istoty poszczególnych bytów, a raczej 'uczy' je stawać się Jednią. Lewica jest na początku drogi - kiedyś, być może u końca czasów ;) wszyscy będziemy jedną wielką rodziną. By to jednak nastąpiło, nikogo nie wolno zmuszać, by stał się kimś innym niż jest. To dialektyczny proces - uczenia się siebie oraz uczenia się siebie z innymi. Inkluzja wymaga czasu, szacunku i miłości. Apokatastaza nie jest przyjemna - jest jednak konieczna.
0 Comments

793. wyjść poza pogardę i wrogość

6/14/2015

7 Comments

 
Zawsze mnie zastanawiała ta zadziwiająca popularność neoliberalizmu (w różnych wcieleniach - od Korwina, przez Balcerowicza do Kukiza) w Polsce. Zaraz po roku 1989 mieliśmy ewidentnie do czynienia z machanizmem opisywanym przez Naomi Klein jako 'Doktryna Szoku' - po latach kryzysu, Polacy uwierzyli że niezbędny jest jeszcze jeden, drastyczny krok, by potem było lepiej. Wtedy chyba po raz pierwszy religijny język i religijna wyobraźnia została użyta by usprawiedliwić ekonomiczną przemoc i niesprawiedliwość - pojawił się obraz wyjścia na pustynię po latach niewoli, mówiono o pokoleniu, które musi wymrzeć by nowa Polska mogła się narodzić. To był też czas, gdy Józef Tischner wprowadził do języka opisu społecznego pojęcie 'homo sovieticus'. Zawsze mnie szokowało, że zamiast szukać jedności, zamiast odwoływać się do języka solidarności, do 'jedni drugim brzemiona noście' w stosunkowo bezklasowym społeczeństwie pojawiło się marzenie o ustanowieniu nowej hierarchii, a owo 'jedni drugim...' stało się synonimem 'głupi i słabi noszą brzemiona silnych i mądrych'. Tu ręka w rękę szły postkomunistyczne elity, których arogancja i pogarda dla 'tłuszczy' dojrzewała od roku 1980go, elity katolickie i kościelne, które w strukturach hierarchicznych szukały nowego, postPRLowskiego modelu społeczeństwa oraz elity solidarnościowej lewicy - z kandydatem na nowego, świeckiego proroka, Adamem Michnikiem na czele. Ci, którzy nową Polskę kwestionowali wcale nie odrzucali jej nowopowstającego hierarchicznego charakteru, lecz sami chcieli ważne miejsca w tym hierarchicznym układzie zająć - od skrajnie prawicowych uwielbień dla Pinocheta, marzeń o monarchii po plebejskie ekscesy Andrzeja Lepera. 'Antysystemowcy' próbujący podpalić skłot, są - niezdając sobie chyba z tego sprawy - w absolutnym centrum systemu, zajmują w nim po prostu miejsce przewidziane dla użytecznych idiotów. Czy liderzy Ruchu Narodowego chcą zmienić system, czy raczej zamienić się w ramach istniejącego systemu miejscami z tym, którzy mają się dziś lepiej? Czy Kukiz, człowiek, który zarabiał na życie stojąc na scenie i przewodząc tłumowi, chce 'demokratyzacji demokracji', czy raczej poprzez JOWy zamknięcia je na wszelką możliwą zmianę? Ta niechęć i zdziwienie, że Razem nie ma wyraźnego lidera, że stara się budować polityczną strukturę w oparciu o kolegialnie podejmowane decyzje, w których 'sprawa' liczy się bardziej niż ambicje i władza jest synonimem sprawczości a nie podporządkowania jest w tym kontekście oczywista. Ciekawe jest również zachowanie działaczek i działaczy Razem w sieciowych dyskusjach. Mimo tego, że są wśród nich ludzie związani z niesławnym (nieistniejącym) ttdknem, którego modus operandi to była agresja i trolling nieustępujący kucom i nacjonalistom, dziś 'Razemowcy' łagodnie tłumaczą, unikając agresji i konfliktu. Wydaje się, że ttdknowcy albo sobie ze swą agresją poradzili (każdy może sie nawrócić), albo do Razem po prostu nie weszli. Oczywiście Razem popełnia i będzie popełniało błędy, będą się zdarzały wypowiedzi, które co chwilę jakiś bardziej wrażliwych wyborców zniechęcą. Mimo tego - a może właśnie przez ów urok naturszczyków - Razem jest absolutnym fenomenem na polskiej scenie politycznej. Po raz pierwszy mamy partię, która szczerze wierzy, że państwo może wspomóc odbudowę inkluzywnej wspólnoty. To bardzo ważne dla wszystkich, którzy uparcie usiłują rozróżniać na 'lewicę socjalną' i 'lewicę kulturową', oskarżając Razem, że jest albo jedną albo drugą - ten podział istnieje jedynie w świecie w którym panuje hierarchia i pogarda, w której wspólnota może istnieć jedynie gdy wyklucza, gdy określi sobie wroga, gdy zjednoczy się w pogardzie. Od początku Ruchu Palikota pisałem, że jego antyklerykalizm jest antyklerykalizmem pogardy i że to wyklucza szczerość jego lewicowych intencji - ewolucja RP w ugrupowanie radykalnie liberalne nie była dla mnie żadnym zaskoczeniem. RP lewicą nigdy nie był - choć miał na swoich listach kilku socjal-liberałów i maskę lewicy na chwilę przywdział. Razem jest szczerze lewicowe i jest to lewica, która bliska jest moim marzeniom o niemarksistowskiej, wkluczającej lewicy empatii. Takiej o jakiej pisał Roberto Unger w 'The Left Alternative'. Oczywiście nie mam złudzeń, że ktokolwiek z Razem poważnie bierze to co ja piszę, ale zarówno 'Dziury w Całym. Wstęp do Miejskiej Rewolucji' jak i szczególnie publikacja 'Radical Inclusivity. Architecture and Urbanism' (o której miło napisała Władza Sądzenia, z którą zaczynałem zmagania z ideą radykalnej inkluzywności) są snuciem marzeń i projektowaniem świata empatycznej inkluzji. Jak powiedziałem na spotkaniu wokół tej ostatniej książki, podziały i hierarchie są 'naturalne', ale człowieczeństwo jest ciągłym procesem przekraczania tego co 'naturalne' (dziś już wiemy, że natura jest konstruktem, nie jest czymś zewnętrznym i niezmiennym). W takim kontekście radykalny inkluzywizm jest etycznym horyzontem człowieczeństwa. Czy więc może kogokolwiek dziwić, że zapisałem się do Razem? Widzę bowiem tę partię jako coś znacznie ważniejszego niż kolejna polityczna organizacja, widzę ją jako - potencjalnie, w przyszłości - część wielkiego obozu naprawy Polski (i świata). (Nie zapominam też, że Joanna Erbel, która dziś jest w Zielonych, cytowała "Dziury w całym" na początku swojej kampanii wyborczej.) Prawdziwa, poważna polityka zaczyna się od etycznej i antropologicznej refleksji - Razem jest jedynym prawdziwie antysystemowym ruchem politycznym i intelektualnym w Polsce, jedynym, który chce budować wspólnotę która nie potrzebuje wroga by zaistnieć i politykę, która nie jest ufundowana na pogardzie i nienawiści.
7 Comments

792. po co nam humaniści

6/12/2015

0 Comments

 
Rano przeczytałem wywiad z sułtanem Ibrahim Ibni Almarhum Sultan Iskandar, w którym przekonuje on o konieczności przyjęcia języka angielskiego jako wykładowego w szkołach średnich w Malezji. Malezja jest w ciekawej sytuacji - obniżka cen ropy powoduje powolne narastanie napięć pomiędzy różnymi grupami etnicznymi zamieszkującymi ten kraj. Dominującą grupę stanowią Malajowie, którzy też są przeważnie muzułmanami, co daje im dominującą pozycję w polityce - konstytucja stanowi, że premierem kraju musi być wyznawca Islamu. Dwie pozostałe ważne grupy etniczne to Chińczycy (którzy mają bardzo silną, wręcz dominującą pozycję ekonomiczną w Malezji) oraz Hindusi. Propozycja sułtana dotyczy więc z jednej strony kwestii wzmocnienia konkurencyjności malezyjskiej gospodarki, lepiej wpiętej w światowy - anglojęzyczny (Chiny i Indie, z przyczyn politycznych, są niebezpiecznymi partnerami) - system gospodarczy, z drugiej zaś strony jest próbą zbudowania neutralnej strefy, w której różne grupy etniczne (i językowe) mogłyby się spotkać na równych prawach. Jako ciekawostkę napomknę, że o podobym mechanizmie do zastosowania na Łotwie (przy całej świadomości, że te dwa kraje jednak bardzo trudno porównywać) sam pisałem wiele lat temu.
Rozmawialiśmy potem z K. na temat tego wywiadu, kwestii wprowadzania 'neutralnego' języka w życie kulturalne kraju oraz edukacji w języku angielskim. K. ma znacznie więcej niż ja doświadczenia z uczenia ludzi z Azji lub Bliskiego Wschodu, którzy/które przeszły przez amerykańskie szkoły. Angielskim więc posługują się bardzo biegle, jest to jednak angielszczyzna 'popularna', nie wystarczająca by formułować bardziej skomplikowane pojęcia i idee. Problem polega na tym, ze ludzie, którzy wchodzą w anglojęzyczny system edukacyjny stosunkowo wcześnie nie mają dość kompetencji we własnym języku, by na bardziej skomplikowane dyskusje i myślenie sobie pozwolić. Okazuje się więc, że żadnego języka nie znają na poziomie wystarczającym do myślenia na zaawansowanym, abstrakcyjnym poziomie (to przypomina mi trochę naszych polskich internetowych intelektualistów zafascynowanych amerykańską kulturą popularną gdy wyśmiewają się z czytelników Lacana czy Zizka. Nie dziwi potem ich wręcz esencjonalna internetowa agresja). Jest taki fragment w jednej z autobiograficznych książek Jadwigi Staniszkis, w którym opisuje ona grupkę polskiej - raczej słabo wyedukowanej - młodzieży, którą spotkała na jednej ze stacji kolejowych. Młodzi ludzie nie byli w stanie posługiwać się językiem w wystarczającym stopniu, by rozładować narastające między nimi napięcie, co musiało doprowadzić do fizycznej przemocy.
I tu dochodzimy do protestów polskich humanistów i do pytanie z tytułu tej notki.
Wydaje mi się, że w głównonurtowej dyskusji zagubił się gdzieś sens humanistyki jako takiej. O sile neoliberalnej logiki świadczy choćby tekst Michała Bilewicza, których ukazał się na lewicowym portalu, podczas gdy lepiej pasowałby do Rzeczpospolitej lub na portal Liberte! Humanistyka ma bowiem bardzo jasne zadanie - humanistyka pracuje z językiem (a przez to z kulturą). Jej zadaniem jest więc tworzyć z jednej strony medium, które pozwoli istnieć społeczeństwu, pozwoli nam się ze sobą porozumiewać; z drugiej zaś strony, pozwoli nam opisywać świat coraz bardziej przesuwając, rozszerzając granicę poznania a więc prawdziwe granice naszego świata (jeśli czegoś nie potrafimy nazwać, to to coś dla nas w zasadzie nie istnieje). Temu służą teoretyczne spekulacje, które potem mają bardzo praktyczne zastosowania. Gdy wśród architektów i urbanistów używamy podziału na przestrzeń prywatną i publiczną (podział jako defensible space theory wprowadzony do debaty publicznej przez Oscara Newmana) to używany język, używane pojęcia kształtują przestrzeń, którą projektujemy. A przecież możemy opisywać przestrzeń w inny sposób, jak choćby dzieląc ją na przestrzeń intymną i przestrzeń interakcji (co usiłowałem zaproponować jakiś czas temu). Zmiana języka, zmiana aparatu teoretycznego zmienia fizyczną przestrzeń jaką projektujemy a potem budujemy.
Wprowadzanie więc konkurencyjności jako głównego mechanizmu stymulującego intelektualną pracę humanistów miałoby katastrofalne skutki - oni nie mają konkurować o pieniądze i konfitury, lecz wypracowywać w spokoju narzędzia, którymi my, jako społeczeństwo moglibyśmy się posługiwać by nie tylko przetrwać (co proponują konserwatywni intelektualiści, chcący zamknąć polską kulturę w gettcie polskiego języka i katolickiej religii) ale by się rozwijać. Zaangażowanie społeczne, które stanowić powinno mechanizm weryfikacji jakości pracy humanistów jest tu kluczowe.
Wprowadzając bardzo prosty podział na trzy części, zaproponowałbym by akademicy 1/3 swego czasu poświęcali na badania, 1/3 na nauczanie studentów a 1/3 na 'publiczną dyseminację' swojej wiedzy. Ten trzeci element jest tu ważny - zamiast słuchać bzdur opowiadanych przez prof. Mikołejko na temat matek z wózkami (te bzdury może sobie opowiadać w czasie wolnym) chciałbym posłuchać - w mediach lub na pogadance w dzielnicowym domu kultury lub szkole - o symbolach śmierci w średniowiecznej Europie. Zmuszenie pracowników naukowych by publicznie prezentowali swą wiedzę i wyniki swoich badań byłoby częścią weryfikacji jakości ich pracy. Oczywiście nie chodzi o to, by skupiać się na łatwych i popularnych tematach, na sensacyjkach dla prasy drukowanej - stąd obowiązek spotkań w szkołach i generalnie poza mediami. Weryfikacja pracy odbywałaby się oczywiście na zasadzie peer review, ale publiczne zaangażowanie pozwoliłoby - mam nadzieję - wskazać leniwych naukowców oraz szarlatanów.
Humanistyka jest niezbędna i protesty naukowców są jak najbardziej słuszne, chodzi o to, by w bieżacej walce, nie zapomnieć o co idzie gra - o nas, jako społeczeństwo, o naszą przyszłość jako ludzi, którzy zamiast okładać się kijami lub obrzucać obelgami, będą w stanie konstruktywnie ze sobą rozmawiać by tworzyć lepszy świat.
0 Comments

    Archives

    November 2018
    May 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    August 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    January 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013

    Categories

    All
    Marginalia
    Wyprodukować Rewolucję

    RSS Feed

Proudly powered by Weebly