W Wielkiej Brytanii gdzie mieszkam od 2008 (wyjechałem z PL w 2003) głosowałem zawsze pomiędzy Partią Pracy (za Corbyna) a Zielonymi, w PL starałem się nie głosować na SLD (mój antykomunizm lat 80tych mnie przed poparciem byłego PZPR powstrzymywał, Leszek Miler był dla mnie jedną z najbardziej antypatycznych postaci polskiej polityki. Ale to było oczywiście przez Ziobro, Czarnkiem i tym podobnymi indywiduami) ale na inne byty lewicowe. Czasem wybór był bardzo ograniczony. Z wielką radością przyjąłem powstanie Razem, nawet przez chwilę byłem w tej partii. Wciąż mam zamiar na nich głosować. Śmieszą mnie zarzuty o radykalizm Razem, jak w niedawnym wywiadzie opublikowanym w Kulturze Liberalnej. Nie ma w Razem nic radykalnego, to dość standardowa europejska partia socjaldemokratyczna zarówno w programie jak i w retoryce (no tu im się zdarzają czasem bardziej 'radykalne' głosy, szczególnie w polityce zagranicznej, ale też nic specjalnie szokującego). Dla 'ontologicznego konserwatysty' jakim jestem, Razem jest partią idealną - chce uratować to co jeszcze jest do uratowania ze społeczeństwa, z cywilizacji, z Ziemi.
Do pewnego stopnia zgadzam się, że podziały na lewicę - prawicę tracą sens, ponieważ w obliczu katastrofy mamy raczej podział na cywilizację i barbarię. W PL barbarią są zarówno PiSowcy jak i kwestionujący katastrofę klimatyczną 'libki' z głównych mediów i z PO. O Konfie oczywiście nie zapominając - ale Konfa jest tylko zradykalizowanym POPiSem, idealną syntezą, naszą polską wersją 'prawicy na kwasie'. Oczywiście, barbaria rekrutuje się głownie z prawicy, głownie dlatego, że prawica reprezentuje po prostu interesy kapitału, który ma za nic ludzkie życie. Miliarderzy to stare dziady, które w większości katastrofy nie dożyją lub / i mają nadzieję ją przetrwać w swoich bunkrach w Nowej Zelandii. Ale oczywiście również na prawicy są obrońcy cywilizacji, albo przynajmniej ludzie mający takie odruchy (jak Angela Merkel czy Kay Ivey), lewica ma też oczywiście swoich foliarzy, ale jeśli na prawicy flirtowanie z antyvaxxami to ostatnio niemal norma, na lewicy to jest absolutny margines.
W 2017 roku napisałem notkę (a najpierw tekst dla Nowych Peryferii) w której pisałem: "...w kontekście 'konwencjonalnego' rozumienia polityki partyjnej nie ma (moim zdaniem) miejsca dla lewicy w Polsce. Moja propozycja 'partii inkluzywistycznej' jest więc w istocie propozycją radykalnego skoku w przyszłość, propozycją budowania partii (?) która nie tylko odpowiada na pytania 'kim jesteśmy?' (tożsamość) oraz 'co z tego będziemy mieli?' (interes ekonomiczny / klasowy) lecz skupia się na szukaniu odpowiedzi 'jak być razem?'.
Dziś, cztery lata później, szczególnie po doświadczeniach ostatnich osiemnastu miesięcy, jestem jeszcze bardziej przekonany, że pytanie o tym jak 'być razem' jest fundamentalnym pytaniem politycznym. Skrajnej indywidualizacji jako bardzo poważnego wyzwania politycznego dotknął w swoim tekście dziennikarz Guardiana, Aditya Chakraborrty co jest oczywiste w kontekście polityki prawicowego rządu UK, który od początku swoją kovidową strategię opierał na idei 'odporności zbiorowej', chętnie godząc się z tym, że ludzie będą umierać. Strategia ta jak na razie jest połowicznie skuteczna - 'odporności zbiorowej' brytyjskie społeczeństwo nie nabrało, ale Torysom udało się już doprowadzić do śmierci prawie 130 tysięcy mieszkańców tego pięknego kraju i możemy być pewni, że to nie koniec.
Siły barbarii są zaczadzone wizją 'ciemnego oświecenia', pragną śmierci 'zombie' (czyli nas) po to by ocalała garstka 'prawdziwych ludzi' (czyli ich samych, oczywiście) mogła na zgliszczach zbudować nową, 'lepszą' cywilizację. Gdy obserwuję działania Jarosława Kaczyńskiego, nie mam wątpliwości, że jest on barbarzyńcą. Jak pisałem już kilka razy - uważam, że nienawidzi on Polski, i chce się na niej zemścić za śmierć swojego brata. To jest cały projekt polityczny PiS. Cała reszta to nieznaczące rozwiązania techniczne mające im pozwolić utrzymać się u władzy tak długo, by ten strategiczny cel mogli zrealizować.
Dlaczego więc wspominam w tytule tej notki o Polsce 2050? Ruch 'fajnopolaków' może się wydawać nieistotną pianą (wydaje mi się, że określenia tego użył gdzieś Krzysztof Posłajko, ale może tylko mi się wydaje, wraca do mnie prawie zapomniana lektura Sloterdijka) tak jak pianą był przez chwilę ruch Biedronia. Hołownia robi to samo co Biedroń, tylko lepiej (bo ma więcej pieniędzy i jest prawdopodobnie lepiej zakorzeniony w niedostępnych dla Biedronia elitach finansowo - biznesowych). A jednak widzę w Polsce 2050 te elementy 'nowej polityczności' o której pisałem powyżej, przez swoją nieokreśloność i unikanie konfliktów Hołownia stara się, jak myślę, odpowiedzieć na pytanie jak możemy być razem, spychając pytania o to kim jesteśmy i co z tego będziemy mieli na dalszy plan. Czy jest to wystarczająca wizja by Polaków do siebie przekonać? Nie wiem i jeśli Lewica pójdzie do wyborów zjednoczona, mój głos dostanie Razem. Mam jednak dużo sympatii dla Hołowni i zdecydowanie jest to moja partia drugiego wyboru.