contact me:
KRZYSZTOF NAWRATEK
  • Home
  • about
  • blog
  • TEXTS/RECORDINGS

813. ...

3/31/2016

0 Comments

 
Tym razem bez tytułu, ponieważ to notka bardzo niedopracowana - w zasadzie to są moje zapiski na marginesach, jeśli jako jej czytelnicy poczujecie że zupełnie o Was nie myślałem to właśnie dlatego. Z góry przepraszam i doceniam, jeśli ktoś ją przeczyta i zareaguje.
___

Problem z radykalnym inkluzywizmem bierze się z prymitywnego rozumieniu podmiotu, które z kolei wynika z uproszczonej obserwacji jednostkowego ciała oraz 'poczucia' jednostkowej świadomości. Obserwacji, która ignoruje przygodność świadomości, jej 'naskórkowość' na społeczno-biologicznej maszynie jaką jest człowiek. Świadomość zdaje się być głeboko zależna od tej maszyny, podczas gdy owa maszyna jedynie w ograniczonym zakresie zależy od świadomości.


Próby przezwyciężenia owej osobności i ograniczenia – czy to poprzez seks (również w postaci orgii) czy poprzez totalne struktury społeczne (wojsko, religia, państwo) prowadzą do odrzucenia jednostkowości, do próby 'zatopienia' jej w zewnętrzu, w większej formie i narracji. Jest to więc zawsze regres – zejście do momentu przed-świadomego, 'zwierzęcego', odrzucenia świadomości jako czegoś nie tyle naskórkowego, co jako pewnego błędu, wypaczenia.


Intuicja takiego kierunku myślenia nie jest do końca niezrozumiała – to jednostkowa świadomość jest 'odpowiedzialna' za wykształcenie się samotnego podmiotu - a owa jednostkowość jest przerażająca, jest śmiertelną samotnością. Zejście do poziomu 'zwierzęcego' wcale jednak jednostkowej podmiotowości nie unieważnia – unieważnia jedynie jej świadomość.


Perspektywa radykalnego witalizmu wydaje się zupełnie inna – zaistniałe życie, wytworzony podmiot przez fakt swojego istnienia / działania / życia rozpoczyna niekończący się proces narastania / wzrostu (i nie jest to bynajmniej wzrost typu nowotworowego) – każde działanie, każda interakcja ze 'zewnętrzem' (światem, innymi podmiotami) wytwarza nowe struktury i konfiguracje. Zderzają się one oczywiście z wytłumiającym działaniem entropii – entropia nie jest równoznaczna ze śmiercią, co raczej z 'przed-życiem'. Podmiot wyszedł z tego stanu przed-życia i się z nim będzie zawsze zmagał. Śmierć nie jest jednak czymś wyjątkowym, nie jest jakąś fundamentalną dla człowieczeństwa cezurą – jest tryumfem przed-życia. Jest oczywistą porażką życia i podmiotu, porażką, ale nie klęską. Podmiot zwyciężył w tym samym momencie w którym zaistniał i nic tego zwycięstwa nie jest w stanie mu/jej odebrać.


Wyszliśmy więc sprzed-życia (ze stanu natury?) i świadomie żyjąc tworzymy 'drugą naturę'. Natura – cała nasza biologiczność, która wpływa tak znacząco na to tak funkcjonuje nasza świadomość – jest z ową świadomością nierozerwalnie złączona. To jesteśmy my. Owa natura pozwala nam istnieć, to jest prawdziwe (?) życie. Świadomość jedynie (aż) umożliwia nam tworzenie 'drugiej natury', jako struktury przeciwstawiającej się entropii. To jest coś znacznie większego niż państwo, orgia, religia; to jest całość, to jest ostateczny tryumf ducha, to jest absolut. Najważniejszym zadaniem człowieka, jego jedyną szansą (jego zadaniem?) na nieśmiertelność jest stworzenie warunków narodzin boga. Instytucje są jego częścią, biurokracja jest jego cieniem, technologia to jego ciało i kości.

0 Comments

812. odrzucić wspólnotę

3/6/2016

0 Comments

 
Zabrałem się wreszcie za 'Communitas' Roberto Esposito, by z pewnym zaskoczeniem zobaczyć, że to co ja nieporadnie w 'Mieście...' usiłowałem nazwać a-androgynem, czyli wspólnocie ufundowanej na braku, Esposito robi znacznie bardziej elokwentnie, sięgając i do starożytności i do podstaw chrześcijaństwa (wyciąganie różnych ciekawych rzeczy z historii i myśli chrześcijańskiej jest najwyraźniej jedną z ulubionych rozrywek włoskich filozofów). Wspólnota jest więc czymś nie tylko groźnym, ale i obrzydliwym. Nie tylko funduje się w opozycji do tego co znajduje się poza nią, do 'innego' - co otwiera ścieżki wiodące w kierunku ksenofobii (czym bardziej narracja wspólnotowa jest obecna w Polsce tym częściej ludzie o nie-do-końca-białym kolorze skóry stają się ofiarami przemocy; nie mówiąc już o wzrastającej agresji wobec LGBTA); ale sam akt włączenia we wspólnotę jest aktem przemocy, nie wzmacnia osoby, lecz go/ją osłabia, uzależnia, nakłada zobowiązania. Od momentu narodzin, gdy stajemy się członkami takiej czy innej rodziny, narodu, klasy poprzez każdy wybór związany z przynależnością (bo to o przy-należność chodzi we wspólnocie) nakładamy na siebie (a raczej to na nas są nakładane) zobowiązania i ciężary. Owa przynależność czasem na pierwszy rzut oka związana jest z bezinteresownym darem, w istocie zawsze za ten dar należy zapłacić. Esposito pisze o 'darze' eucharystii, poprzez który stajemy się włączeni w kościół / mistyczne ciało Chrystusa - to samo ciało, które zostało umęczone i zabite. Co więcej, owo włączenie w coś tak obcego jak 'ciało boga' wyrywa nas brutalnie z naszych własnych indywidualnych tożsamości.
Zatrzymajmy się jednak na owej obcości (to jest też moment w którym powracają moje poprzednie 'heglowskie' notki), bo być może Esposito tu się trochę zagalopował. Owszem, ciało Chrystusa zostało umęczone i zabite, ale zmartwychwstało i to właśnie zmartwychwstanie - i połączenie z bogiem / absolutem - jest istotą eucharystii. Eucharystia staje się więc rodzajem mechanizmu / infrastruktury, która istnieje poza jednostkami (jest związana z instytucją kościoła) pozwalając im 'wpiąć' się absolut / wspólnotę.
Problem ze wspólnotą polega na jej totalności i unifikacji - wspólnota zakłada pewien wspólny zbiór cech, które odróżniają członków wspólnoty od tych, którzy są poza nią. Jak jednak pisałem poprzednio, każda z tych cech zawiera (choćby minimalny) element inkluzji - by wspólnota mogła się rozszerzać, musi istnieć mechanizm włączający, który nigdy nie jest całkowicie unifikujący. Ta 'inkluzywna reszta' może moim zdaniem ulec amplifikacji tak, by (niemal?) wyrwać się poza ufundowaną na sobie wspólnotę. I na tym polega (radykalnie inkluzywne) wyjście poza wspólnotę i budowaniu tego co wspólne - co znajduje się poza nami, jest wyraźnie od nas oddzielone, a równocześnie pozwala na wolne i bezwarunkowe wpinanie się i korzystanie każdemu, kto będzie miał na to ochotę. Ten zewnętrzny interfejs, który jest heglowską całością, jest 'ścieżką prowadzącą do absolutu' pozwala zachować osobność osób, jest rzeczywistym darem, z którego można korzystać bez zobowiązań, jest tym co nas łączy i tym co nas oddziela. Jest granicą/instytucją. W ten sposób co prawda godzimy się z tym, że nasze kontakty i relacje będą zawsze zapośredniczone (a przez to w pewnym sensie 'publiczne'), ale owo zapośredniczenie jest raczej błogosławieństwem niż problemem. Nie potrzebujemy wspólnoty, potrzebujemy tego co wspólne.

Próbowałem przyjrzeć się wspólnocie z perspektywy Islamu, w którym Umma (co znaczące, w polskiej wiki to pojęcie zasłużyło sobie na jedno zdanie) wydaje się mieć o wiele szersze a przez to bardziej uniwersalne znaczenie niż wspólnota/społeczność. Mimo bowiem tego, że zazwyczaj jest tłumaczone jako wspólnota/społeczność wyznawców Islamu, to nawet w Koranie jest passus  określający tak wszystkich mieszkańców Medyny, zarówno Muzułmanów jak i Żydów*. W historii Islamu to pojęcie było używane na tak wiele różnych sposobów, że niemal straciło jakiekolwiek koherentne znaczenie (i tak, Umma była również definiowana jako obowiązek - wracamy więc do Esposito). Mimo wszystko znaczenie Umma nie należy lekceważyć - ponawiające się próby reinterpretacji i wcielania w życie (czy to przez świeckie reżimy Bliskiego Wschodu w latach 60tych i 70tych, czy też przez Iran ajatollahów czy dziś zbrodniczo przez Daesh) świadczy o jego niewykorzystanym potencjale. Znaczenie Umma rozpościera się więc od uniwersalistycznego 'ludzie' po ekskluzywnie zdefiniowane kulturowo, językowo i religijnie wspólnoty - warto też zwrócić uwagę na akceptację różnorodności różnych 'naturalnych' wspólnot w Koranie, można by argumentować, że z punktu widzenia Islamu 'nieskażonego' myślą zachodnią, pomiędzy rodziną/plemieniem a Umma nie ma miejsca na nic, nie ma miejsca na państwo czy naród.
Narracja socjalistycznych reżimów na Bliskim Wschodzie (z drugiej połowy XX wieku) zwracała uwagę na imperializm jako czynnik dzielący Umma ('gdy zwalczymy imperializm wszyscy muzułmanie będą mogli na powrót stać się całością'); ważny jest również bardzo egalitarny wymiar tak definiowanej powszechnej wspólnoty (czy to ludzi czy wyznawców Islamu), który oczywiście w praktyce wygląda bardzo różnie (łącznie z próbą usprawiedliwienia rasizmu nauczaniem Islamu przez jednego z czołowych polityków rządzącej w Malezji partii - co jednak spotkało się z totalnym potępieniem zdecydowanej większości elit intelektualnych i religijnych w tym kraju), który unieważnia narodowość ale również podziały klasowe. Na ile myśl islamu pozwala pójść w kierunku zewnętrznego interfejsu 'tego co wspólne' (ciekawym źródłem inspiracji może być Imperium Ottomańskie) nie jest dla mnie w tej chwili jasne - obiecujące wydaje się 'dyskursywne przemieszczanie' znaczenia Umma, wprowadzające raczej ruch i ciągły element krytyczny, niż jakąś zafiksowaną definicję.

___
* Fred Halliday (2002) The Politics of the Umma: States and Community in Islamic Movements, Mediterranean Politics, 7:3, 20-41

0 Comments

    Archives

    November 2022
    July 2021
    June 2021
    March 2021
    February 2021
    November 2018
    May 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    August 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    January 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013

    Categories

    All
    Marginalia
    Wyprodukować Rewolucję

    RSS Feed

Proudly powered by Weebly