___
Problem z radykalnym inkluzywizmem bierze się z prymitywnego rozumieniu podmiotu, które z kolei wynika z uproszczonej obserwacji jednostkowego ciała oraz 'poczucia' jednostkowej świadomości. Obserwacji, która ignoruje przygodność świadomości, jej 'naskórkowość' na społeczno-biologicznej maszynie jaką jest człowiek. Świadomość zdaje się być głeboko zależna od tej maszyny, podczas gdy owa maszyna jedynie w ograniczonym zakresie zależy od świadomości.
Próby przezwyciężenia owej osobności i ograniczenia – czy to poprzez seks (również w postaci orgii) czy poprzez totalne struktury społeczne (wojsko, religia, państwo) prowadzą do odrzucenia jednostkowości, do próby 'zatopienia' jej w zewnętrzu, w większej formie i narracji. Jest to więc zawsze regres – zejście do momentu przed-świadomego, 'zwierzęcego', odrzucenia świadomości jako czegoś nie tyle naskórkowego, co jako pewnego błędu, wypaczenia.
Intuicja takiego kierunku myślenia nie jest do końca niezrozumiała – to jednostkowa świadomość jest 'odpowiedzialna' za wykształcenie się samotnego podmiotu - a owa jednostkowość jest przerażająca, jest śmiertelną samotnością. Zejście do poziomu 'zwierzęcego' wcale jednak jednostkowej podmiotowości nie unieważnia – unieważnia jedynie jej świadomość.
Perspektywa radykalnego witalizmu wydaje się zupełnie inna – zaistniałe życie, wytworzony podmiot przez fakt swojego istnienia / działania / życia rozpoczyna niekończący się proces narastania / wzrostu (i nie jest to bynajmniej wzrost typu nowotworowego) – każde działanie, każda interakcja ze 'zewnętrzem' (światem, innymi podmiotami) wytwarza nowe struktury i konfiguracje. Zderzają się one oczywiście z wytłumiającym działaniem entropii – entropia nie jest równoznaczna ze śmiercią, co raczej z 'przed-życiem'. Podmiot wyszedł z tego stanu przed-życia i się z nim będzie zawsze zmagał. Śmierć nie jest jednak czymś wyjątkowym, nie jest jakąś fundamentalną dla człowieczeństwa cezurą – jest tryumfem przed-życia. Jest oczywistą porażką życia i podmiotu, porażką, ale nie klęską. Podmiot zwyciężył w tym samym momencie w którym zaistniał i nic tego zwycięstwa nie jest w stanie mu/jej odebrać.
Wyszliśmy więc sprzed-życia (ze stanu natury?) i świadomie żyjąc tworzymy 'drugą naturę'. Natura – cała nasza biologiczność, która wpływa tak znacząco na to tak funkcjonuje nasza świadomość – jest z ową świadomością nierozerwalnie złączona. To jesteśmy my. Owa natura pozwala nam istnieć, to jest prawdziwe (?) życie. Świadomość jedynie (aż) umożliwia nam tworzenie 'drugiej natury', jako struktury przeciwstawiającej się entropii. To jest coś znacznie większego niż państwo, orgia, religia; to jest całość, to jest ostateczny tryumf ducha, to jest absolut. Najważniejszym zadaniem człowieka, jego jedyną szansą (jego zadaniem?) na nieśmiertelność jest stworzenie warunków narodzin boga. Instytucje są jego częścią, biurokracja jest jego cieniem, technologia to jego ciało i kości.