Gdy historię narodu można zamknąć w kilkuset latach, konserwacja zabytków jest czymś łatwym do pomyślenia i zrobienia. Gdy ta historia zaczyna być liczona w tysiącleciach, granica pomiędzy historia a mitem się zamazuje, a konserwacja zabytków staje się o wiele bardziej skomplikowanym zadaniem. Dość sprytnie radzą sobie z tym Włosi, którzy z jednej strony bez skrępowania osadzają początki swojej historii w starożytnym Rzymie, by jednak w konserwacji zabytków koncentrować się na renesansowym 'antyku z drugiej ręki'.
Jak jednak mogłaby wyglądać konserwacja zabytków (szczególnie architektury) w sytuacji, gdy mamy do czynienia z mitem bardziej niż z udokumentowanymi zapisami i źródłami?
Na konferencji w Wuhanie z premedytacją nie mówiłem o konserwacji i zabytkach, lecz o postsekularyzmie i hierarchiczności przestrzeni.Mówiłem o tym, ze by dostać się z punktu A do punktu B musimy pokonać przestrzeń pomiędzy (określmy ją X) i że nasza chęć dotarcia do punktu B nadaje przestrzeni X ważność, stawia ją w pozycji siły, mogącej zdecydować czy nas do owego punktu B dopuścić czy też nie. Ta immanentna hierarchiczność przestrzeni musi jednak zawsze być umieszczana w szerszym przestrzennym kontekście (możemy ominąć przestrzeń X, możemy znaleźć alternatywne ścieżki) oraz w kontekście który przestrzenny nie jest, choć w przestrzeni się aktualizuje (możemy ustanowić prawo 'zmuszające' przestrzeń X by nie ograniczała dostępu do przestrzeni B). Ten poza-przestrzenny kontekst to opowieść (narracja, przymus, prawo), która skłania nas by z punktu A do punktu B wyruszyć, która nadaje (lub odbiera) puntowi B ważność i znaczenie.
To opowieść właśnie definiuje warunki mówienia o konserwacji i zabytkach w świecie w którym historia ugina się pod mitem, świecie w którym materia i przestrzeń i mniejsze opowieści układają się w spójny obraz świata.
Byung-Chul Han przekonuje, że 'daleko-wschodni' (chiński, japoński) stosunek do tego co jest kopią a co oryginałem różni się bardzo od tego, jak te pojęcia definiuje Zachód, a w każdym razie jak oryginał był definiowany przez Zachód przed / poza postmodernizmem. Symulakra jest pojęciem, które nie miałoby szansy narodzić się na Wschodzie, który rozumie pojęcie oryginału nie w przedmiocie, a raczej w procedurach, w pamięci, w opowieści. Tingyang Zhao definiuje różnicę pomiędzy zachodnią a wschodnią (chińską) myślą polityczną w tym, gdzie jest ulokowana istota polityki - na zachodzie w jednostkowej egzystencji, w Chinach w koegzystencji, w relacji pomiędzy jednostkowymi bytami. Ta perspektywa, która nie unieważnia praw jednostki jako takich, rozpoznaje jej prawa polityczne w momencie gdy przekracza ona swoją jednostkowość.
Jak więc mówić o konserwacji zabytków, budynków i materialnych artefaktów w świecie, w którym materialność zawsze jest kontekstowa i relacyjna?
Być może umiejscowienia tego pytania w szerszym dyskursie dotyczącym antropocenu może wydawać się zabiegiem sztucznym, próbą użycia modnego terminu bez przekonującego powodu. Co jednak stało by się, gdyby uznać, że atropocen nie jest po prostu modnym terminem, ale rzeczywistością w której powinniśmy umieszczać wszelkie dyskusje na (niemal?) wszelkie tematy? Czy gdyby skupić się na tym, w jaki sposób i w jakim stopniu świat ulega odkształceniu, w jakim stopniu mówiąc o zabytkach powinniśmy koncentrować się na śladzie, jako pozostawia po sobie ludzka działalność, nasze rozumienie idei konserwacji byłoby inne? Przykład świątyni Ise, najważniejszego miejsca Shintoizmu, która jest odbudowywana co dwadzieścia lat, nie zasługuje więc by według zachodnich standardów uznać ja za zabytek jest interesujący również ze względu na międzynarodową między-religijną konferencję, która miała tam miejsce w 2004 i której głównym tematem były związki pomiędzy religiami i ochroną środowiska. Ta narracja ochrony w oczywisty sposób dobrze współgra z konserwatywną pozycją, którą stara się zajmować większość religijnych instytucji świata. Jednakże, przykład Shintoizmu, który często jest przedstawiany (część badaczy kwestionuje tę perspektywę) jako rodzaj naturalistycznego spirytualizmu, pokazuje, że proces odtwarzania / odbudowywania zbudowanej, drewnianej świątyni może być problematyczny - ma on bowiem znacznie silniejszy wpływ na otaczający kontekst, niż budynek, który podlega zabiegom zmierzającym do utrzymania go w niezmiennym stanie. Proces odbudowywania wymaga wycinki drzew, wymaga utrzymywania określonego poziomu wiedzy i ciesielskich umiejętności wśród kapłanów. Budynek, który podlega ochronie konserwatorskiej według 'zachodnich' standardów, zmienia się wraz ze zmianami w prawie i technikach konserwacji. Są to jednak zmiany zazwyczaj niemal niezauważalne i w pewnym sensie budynek jest tu biernym przedmiotem zmian i zabiegów. Światynia Ise wymaga znacznie więcej uwagi i aktywnie odkształca świat wokół siebie.
Możemy więc z jednej strony traktować zabytki jako bierne artefakty, schowane w magazynach i archiwach; z drugiej zaś jako aktywne nieludzkich aktorów, aktywnie uczestniczących w życiu społeczeństw. Proces burzenia i odbudowywania, tworzenia kopii staje się w tej perspektywie potwierdzeniem znaczenia danego zabytku dla danej społeczności. Tylko odbudowany zabytek jest prawdziwie ważnym obiektem. Jest też (na dobre czy złe) świadectwem upływu czasu i ludzkiej odpowiedzialności za to jak świat wygląda, jakim zmianom podlega. W kontekście atropocenu, takie podejście wydaje się uczciwsze. W tej perspektywie staje taki zabytek się też centrum i napędem mechanizmu konserwującego określone struktury społeczne, materialność i umiejętności; w wyraźnym kontraście do sytuacji w której budynek jest statycznym artefaktem podlegającym ochronie.