Marcin Szczelina i Tomasz Malkowski, występujący jako Architecture Snob, opublikowali niedawno w Gazecie Wyborczej tekst, oskarżający katowickich architektów o fanatyczne przywiązanie do modernizmu i (częściową) odpowiedzialność za problemy z przestrzenią, jakie mają Katowice. Artykuł jest z jednej strony dość długi, z drugiej jednak dość powierzchowny - zestawiając modernistów z nie-modernistami (nie definiując co to określenie znaczy), których czołowym przedstawicielem miałby być wspomniany wyżej Tomasz Konior. Wystarczy obejrzeć kilka projektów tego architekta, by zrozumieć, że jest on takim samym (może tylko troszkę bardziej koniunkturalnym) modernistą jak Duda, Konieczny czy Kubec. Wspomniany w artykule projekt zabudowy centrum Katowic opierał się na dokładnie tym samym neoliberalnym (choć sięgającym projektu przebudowy Paryża barona Haussmanna) paradygmacie miasta, co pomysł Koniecznego - miasta, które rozwija się w oparciu o spekulacje gruntem. Tu tkwi - moim zdaniem - największa słabość artykułu Szczeliny i Malkowskiego, w ślizganiu się po powierzchni problemu i unikaniu (jestem w stanie zrozumieć dlaczego) fundamentalnych pytań.
W swoim artykule Architecture Snobs powołują się na znane zdanie Adolfa Loosa: "Ornament to zbrodnia", zatrzymują się jednak na estetyce i (co najwyżej) związku architektury z uprzemysłowieniem. A przecież główna teza "Ornament to zbrodnia" dotyczyła marnotrawstwa pracy i materiału, a cały esej ma bardzo wyraźny polityczny (lewicowy) pazur:
"Even greater is the damage ornament inflicts on the workers. As ornament is no longer a natural product of our civilization, it accordingly represents backwardness or degeneration, and the labour of the man who makes it is not adequately remunerated.
Conditions in the woodcarving and turning trades, the criminally low prices paid to embroiderers and lacemakers, are well known. The producers of ornament must work twenty hours to earn the wages a modern worker gets in eight. Decoration adds to the price of an object as a rule, and yet it can happen that a decorated object, with the same outlay in materials and demonstrably three times as much work, is offered for sale at half the price of a plain object. The lack of ornament means shorter working hours and consequently higher wages. Chinese carvers work sixteen hours, American workers eight. If I pay as much for a smooth box as for a decorated one, the difference in labour time belongs to the worker. And if there were no ornament at all - a circumstance that will perhaps come true in a few millennia - a man would have to work only four hours instead of eight, for half the work done at present is still for ornamentation.
Ornament is wasted labour and hence wasted health. That's how it has always been. Today, however, it is also wasted material, and both together add up to wasted capital."
Adolf Loos nie był jednak socjalistą, a jego postawa i działo dobrze reprezentuje sprzeczności, jakie tkwią z modernizmie. Wbrew bowiem temu, co dalej w swoim tekście piszą Szczelina i Malkowski, modernizm nie musi być wcale lewicowy i nie ma chyba lepszego dowodu na fałsz takiej tezy, jak kariera i wpływ na architekturę Ameryki i kapitalistycznych korporacji Miesa van der Rohe. Postawa śląskich architektów - politycznie prawicowa i arystokratyczna - nie jest więc niczym zaskakującym. Dobrze pokazuje ów 'prawicowy modernizm' (pisałem o tym więcej w kontekście książki Militant Modernism) debata wokół (nieistniejącego już) dworca PKP w Katowicach (jednym z jego obrońców - oprócz Tomasza Malkowskiego - był Robert Konieczny) - na zarzuty, że dworzec śmierdzi, odpowiadali 'ale to dzieło sztuki'. Nie dziwi więc, że taką postawą dworca nie obroniono, choć przecież można było przynajmniej próbować bronić dworca jako przestrzeni publicznej - dziś zawłaszczonej przez kolejną galerię handlową (pisałem o tym dawno temu). Zarzuty Architecture Snobs wobec modernizmu są oczywiście częściowo zasadne, spora ich część jest jednak nie tylko intelektualnie nieuczciwa ('blokowiska' nie były fanaberią architektów, tylko odpowiedzią - wciąż przez wielu docenianą! - na ogromny głód mieszkań po II Wojnie Światowej, ocena ich z perspektyw dzisiejszych standardów, a nie z perspektywy budynków bez toalet z jakich przenosili się ich mieszkańcy jest po prostu skrajnie nierzetelna), ale przede wszystkim gubi heroiczną esencję modernizmu - marzenia o lepszym świecie. To co w postawie modernistycznych architektów krytykują Snoby (pycha czy odhumanizowanie) to raczej dziedzictwo Beaux Arts niż immanentna cecha modernizmu. Warto tu przypomnieć napięcia które istniały w CIAM pomiędzy 'formalistami' (to z nich dziś wyrośli dzisiejsi Stararchitects) a 'funkcjonalistami', którzy szukali architektury, która będzie społeczna, która będzie odpowiadała na potrzeby ludzi - nie tylko bogatych, nie tylko właścicieli mercedesów klasy S, nie tylko klasy średniej popijającej cappuccino w modnej knajpce na katowickim rynku, lecz również biednych, tych którzy dojeżdżają do pracy czy szkoły autobusami czy pociągami. Słusznie więc Szczelina i Malkowski zarzucają architektom (nie tylko z Katowic) przywiązanie do formy i ignorowanie potrzeb mieszkańców, jednak bez dziedzictwa modernizmu, taki zarzut byłby niemożliwy do pomyślenia! Jeśli dziś żałujemy, że nie ma 'polskiego Rural Studio', to pamiętajmy, że tradycja tej architektury wywodzi się z modernistycznego marzenia o lepszym, bardziej demokratycznym i sprawiedliwym świecie. To marzenie trzeba przypomnieć, jeśli rzeczywiście chcemy by nasze miasta były 'dla ludzi.' Odrzucić trzeba zarówno prawicowy modernizm jak i (drobno)mieszczański postmodernizm. Inny, lepszy świat jest możliwy.