Neil Gaiman, American Gods
Nie, oczywiście to nie jest notka próbująca sformułować jakiś spójny poza-kapitalistyczny projekt, to są jedynie luźne uwagi na marginesie kilku książek, które czytam lub przeczytałem przez wakacje. Przede wszystkim dwu z nich - świeżo zakupionych esejów Ernsta Jungera (wydawnictwo Arcana 2013) oraz polecanej mi jakiś czas temu na fb 'The End of Capitalism (As We Knew It): A Feminist Critique of Political Economy' autorstwa 'hybrydowej autorki' (składającej się z dwu osób) J.K. Gibson-Graham. Tą drugą książkę powinienem przeczytać gdy pisałem 'Dziury...', dostarczałaby ona mi bowiem sporo materiału do żarliwej polemiki, mimo tego, że z punktem wyjścia całkowicie się zgadzam - gospodarka światowa jest zarówno kapitalistyczna jak i nie-kapitalistyczna:
"It is here that anti-essentialist strategies can begin to do their work. If there is no underlying commonality among capitalist instances, no essence of capitalism like expansionism or property ownership or power or profitability or capital accumulation, then capitalism must adapt to (be constituted by) other forms of economy just as they must adapt to (be constituted by) it."
Oczywiście nie - to właśnie dlatego kapitalizm podporządkowuje sobie i "żywi się" niekapitalistycznymi aktywnościami (wspominane przeze mnie wiele razy w innych miejscach "non-market interactions" Edwarda Glaesera), że pozwala wszyskie je zredukować do prostej (prostackiej) logiki zysku. Istnieje esencja kapitalizmu. Kapitalizm dostarcza (jedynego?) uniwersalnego języka, którym są w stanie porozumiewać się ze sobą wszyscy aktorzy życia społecznego, politycznego i oczywiście gospodarczego. Świetnym przykładem jest najnowszy skandal związany z nieprzedłużeniem (a więc - de facto - zwolnieniem) nauczycielek w Warszawie i generalnie cała polityka polskiego rządu związana z edukacją. Zamiast wykorzystać niż demograficzny i potencjał nauczycieli, wydaje się 100 milionów złotych na ich przekwalifikowanie, a uczniowie nadal będą się uczyć w przepełnionych klasach (nauczani przez słabszych, mniej doświadczonych nauczycieli?). Rząd nie jest w stanie bowiem nawet pomyśleć o edukacji jako o czymś co nie może być zredukowane do rachunku ekonomicznego w perspektywie obecnego budżetu.
Oczywiście istnieje wiele narracji, które nie są 'kapitalistyczne', ale wszystkie one są cząstkowe i 'subiektywne' - edukacja jako rozwój człowieka? nauka jako poszukiwanie prawdy? kultura jako spoiwo społeczne? Żadna z tych narracji, nawet jeśli sama w sobie przekonująca, nie jest w stanie wytrzymać konkurencji z 'to się nie opłaca'.
W tym kontekście strategia przyjęta przez polskich Zielonych wydaje się wyjątkowo interesująca - z jednej strony polityczne apelowanie do 'socjalnej niższej klasy średniej' (budżetówka, niższy personel korporacyjny, etatowi robotnicy, hipsterstwo) a z drugiej oparcie przekazu o 'przetrwanie biologiczno-społeczne' (edukacja, zdrowie, środowisko) wydają się - paradoksalnie - najbardziej lewicowym i poza-kapitalistycznym programem politycznym w Polsce. Drugim politycznym środowiskiem, które potencjalnie byłoby w stanie przedstawić solidnie anty-kapitalistyczny program jest ruch narodowy. Z mojego punktu widzenia należy cieszyć się, że jest on śmiertelnie skażony korwinizmem a jego liderzy (i działacze) raczej cieszą się z aktów przemocy, niż zajmują się konstruowaniem racjonalnych i skutecznych strategii politycznych.
Jeśli nie postmodernistyczna dekonstrukcja, płaska ontologia i feministyczny język, to gdzie jeszcze można szukać źródeł po-kapitalistycznej opowieści? Oczywiście u konserwatystów (przy okazji - być może się mylę, ale śledząc fejsbukowe wpisy tych ciekawszych środowisk prawicowych - jak krakowskie Pressje - wygląda, że ugrzęźli oni na kato-frondystowskich pozycjach i już niewiele ciekawego możemy się po nich spodziewać... byłoby szkoda), szczególnie takich, którzy doświadczyli w życiu formującej traumy. Takich jak Ernst Junger.
Czytając wstęp Wojciecha Kunickiego do 'Węzła Gordyjskiego' jasnym staje się, dlaczego mogę być 'lewicowym jungerystą'. Kunicki wprost pisze o powojennym flircie Jungera z chrześcijańskim personalizmem. Czytając pierwszy zamieszczony w książce esej 'O Pokoju' nie mogłem wyjść z podziwu na widok takich zdań: "Przyjrzeliśmy się ofiarom tej wojny. W ich ciemnym pochodzie znaleźli się przedstawiciele wszystkich narodów. Wszystkie miały udział w cierpieniu i dlatego pokój winien im wszystkim przynieść obfite żniwo. Oznacza to, że wojna musi być przez wszystkich wygrana." i dalej: "Pokój nie może zasadzać się na porozumieniu". I jeszcze (mógłbym cytować ten tekst niemal w całości): "Jeśli wojnę mają wygrać wszyscy, a to tylko przyniesie zbawienne skutki, wówczas zwycięstwo zbrojne będzie miało sens zadania: wraz z nim pozyskane zostanie dobro, które należy udostępnić wszystkim. (...) Pokój nastanie wówczas, gdy moce, służące Totalnej Mobilizacji, uwolnią się jako moce stwórcze." Junger nawołuje do zjednoczenia Europy jako początku zjednoczenia świata, pisze o Totalnej Mobilizacji dla Pokoju, o współpracy, o nakładaniu kolejnych logik i porządków na logikę przestrzeni czy produkcji.
I znów, myślę, że to właśnie Ernst Junger ze swym totalizującym, inkluzywnym i głęboko ludzkim heroizmem jest lepszym przewodnikiem do post-kapitalistycznego świata, niż postmodernistyczne (czyli z wyłączeniem na przykład bell hooks) feministki czy liberalni ironiści. To Wyższy Cel, Transcendencja i Wspólnota właśnie ze względu na swą totalizującą siłę narracji (która jednakże musi być narracją bachtinowską!) może przeciwstawić się uniwersalistycznej logice kapitalizmu. Musimy chronić autonomię i intymność, ale to nie Fragment a Całość (która wciąż jest osiągana i nigdy nie osiągnięta - to ratuje nas przed totalitarnym zniewoleniem) jest drogą, prawdą i życiem.