contact me:
KRZYSZTOF NAWRATEK
  • Home
  • about
  • blog
  • TEXTS/RECORDINGS

728. pozakapitalistyczna opowieść

8/31/2013

0 Comments

 
"No man, proclaimed Donne, is an Island, and he was wrong. If we were not islands, we would be lost, drowned in each other’s tragedies"
Neil Gaiman, American Gods

Nie, oczywiście to nie jest notka próbująca sformułować jakiś spójny poza-kapitalistyczny projekt, to są jedynie luźne uwagi na marginesie kilku książek, które czytam lub przeczytałem przez wakacje. Przede wszystkim dwu z nich - świeżo zakupionych esejów Ernsta Jungera (wydawnictwo Arcana 2013) oraz polecanej mi jakiś czas temu na fb 'The End of Capitalism (As We Knew It): A Feminist Critique of Political Economy' autorstwa 'hybrydowej autorki' (składającej się z dwu osób) J.K. Gibson-Graham. Tą drugą książkę powinienem przeczytać gdy pisałem 'Dziury...', dostarczałaby ona mi bowiem sporo materiału do żarliwej polemiki, mimo tego, że z punktem wyjścia całkowicie się zgadzam - gospodarka światowa jest zarówno kapitalistyczna jak i nie-kapitalistyczna:
Picture
Próba rozbicia homogenicznego obrazu kapitalizmu jest zawsze warta pochwały i zainteresowania. Problem z tą akurat książką polega jednak na tym, że (moim zdaniem) zarówno język (białego?) feminizmu ("Capitalism is the phallus or "master term" within a system of social differentiation") jak i (przede wszystkim) przyjęta za punkt wyjścia 'płaska ontologia' nie daje odpowiednich narzędzi, by tego rozbicia dokonać w sposób skuteczny i użyteczny. Błąd widać w następującym wnioskowaniu:
"It is here that anti-essentialist strategies can begin to do their work. If there is no underlying commonality among capitalist instances, no essence of capitalism like expansionism or property ownership or power or profitability or capital accumulation, then capitalism must adapt to (be constituted by) other forms of economy just as they must adapt to (be constituted by) it."
Oczywiście nie - to właśnie dlatego kapitalizm podporządkowuje sobie i "żywi się" niekapitalistycznymi aktywnościami (wspominane przeze mnie wiele razy w innych miejscach "non-market interactions" Edwarda Glaesera), że pozwala wszyskie je zredukować do prostej (prostackiej) logiki zysku. Istnieje esencja kapitalizmu. Kapitalizm dostarcza (jedynego?) uniwersalnego języka, którym są w stanie porozumiewać się ze sobą wszyscy aktorzy życia społecznego, politycznego i oczywiście gospodarczego. Świetnym przykładem jest najnowszy skandal związany z nieprzedłużeniem (a więc - de facto - zwolnieniem) nauczycielek w Warszawie i generalnie cała polityka polskiego rządu związana z edukacją. Zamiast wykorzystać niż demograficzny i potencjał nauczycieli, wydaje się 100 milionów złotych na ich przekwalifikowanie, a uczniowie nadal będą się uczyć w przepełnionych klasach (nauczani przez słabszych, mniej doświadczonych nauczycieli?). Rząd nie jest w stanie bowiem nawet pomyśleć o edukacji jako o czymś co nie może być zredukowane do rachunku ekonomicznego w perspektywie obecnego budżetu.
Oczywiście istnieje wiele narracji, które nie są 'kapitalistyczne', ale wszystkie one są cząstkowe i 'subiektywne' - edukacja jako rozwój człowieka? nauka jako poszukiwanie prawdy? kultura jako spoiwo społeczne? Żadna z tych narracji, nawet jeśli sama w sobie przekonująca, nie jest w stanie wytrzymać konkurencji z 'to się nie opłaca'.
W tym kontekście strategia przyjęta przez polskich Zielonych wydaje się wyjątkowo interesująca - z jednej strony polityczne apelowanie do 'socjalnej niższej klasy średniej' (budżetówka, niższy personel korporacyjny, etatowi robotnicy, hipsterstwo) a z drugiej oparcie przekazu o 'przetrwanie biologiczno-społeczne' (edukacja, zdrowie, środowisko) wydają się - paradoksalnie - najbardziej lewicowym i poza-kapitalistycznym programem politycznym w Polsce. Drugim politycznym środowiskiem, które potencjalnie byłoby w stanie przedstawić solidnie anty-kapitalistyczny program jest ruch narodowy. Z mojego punktu widzenia należy cieszyć się, że jest on śmiertelnie skażony korwinizmem a jego liderzy (i działacze) raczej cieszą się z aktów przemocy, niż zajmują się konstruowaniem racjonalnych i skutecznych strategii politycznych.
Jeśli nie postmodernistyczna dekonstrukcja, płaska ontologia i feministyczny język, to gdzie jeszcze można szukać źródeł po-kapitalistycznej opowieści? Oczywiście u konserwatystów (przy okazji - być może się mylę, ale śledząc fejsbukowe wpisy tych ciekawszych środowisk prawicowych - jak krakowskie Pressje - wygląda, że ugrzęźli oni na kato-frondystowskich pozycjach i już niewiele ciekawego możemy się po nich spodziewać... byłoby szkoda), szczególnie takich, którzy doświadczyli w życiu formującej traumy. Takich jak Ernst Junger.
Czytając wstęp Wojciecha Kunickiego do 'Węzła Gordyjskiego' jasnym staje się, dlaczego mogę być 'lewicowym jungerystą'. Kunicki wprost pisze o powojennym flircie Jungera z chrześcijańskim personalizmem. Czytając pierwszy zamieszczony w książce esej 'O Pokoju' nie mogłem wyjść z podziwu na widok takich zdań: "Przyjrzeliśmy się ofiarom tej wojny. W ich ciemnym pochodzie znaleźli się przedstawiciele wszystkich narodów. Wszystkie miały udział w cierpieniu i dlatego pokój winien im wszystkim przynieść obfite żniwo. Oznacza to, że wojna musi być przez wszystkich wygrana." i dalej: "Pokój nie może zasadzać się na porozumieniu". I jeszcze (mógłbym cytować ten tekst niemal w całości): "Jeśli wojnę mają wygrać wszyscy, a to tylko przyniesie zbawienne skutki, wówczas zwycięstwo zbrojne będzie miało sens zadania: wraz z nim pozyskane zostanie dobro, które należy udostępnić wszystkim. (...) Pokój nastanie wówczas, gdy moce, służące Totalnej Mobilizacji, uwolnią się jako moce stwórcze." Junger nawołuje do zjednoczenia Europy jako początku zjednoczenia świata, pisze o Totalnej Mobilizacji dla Pokoju, o współpracy, o nakładaniu kolejnych logik i porządków na logikę przestrzeni czy produkcji.
I znów, myślę, że to właśnie Ernst Junger ze swym totalizującym, inkluzywnym i głęboko ludzkim heroizmem jest lepszym przewodnikiem do post-kapitalistycznego świata, niż postmodernistyczne (czyli z wyłączeniem na przykład bell hooks) feministki czy liberalni ironiści. To Wyższy Cel, Transcendencja i Wspólnota właśnie ze względu na swą totalizującą siłę narracji (która jednakże musi być narracją bachtinowską!) może przeciwstawić się uniwersalistycznej logice kapitalizmu. Musimy chronić autonomię i intymność, ale to nie Fragment a Całość (która wciąż jest osiągana i nigdy nie osiągnięta - to ratuje nas przed totalitarnym zniewoleniem) jest drogą, prawdą i życiem.
0 Comments

727. siła, nie sentymentalizm

8/29/2013

2 Comments

 
W opublikowanym na portalu młodalewica.pl, dość ciekawym swoją drogą, tekście o socjal-liberalizmie pada znamienne zdanie: "... z wyłączeniem radykałów, podkreślających dążenie do obalenia kapitalizmu zamiast jego reformy", które w zasadzie powoduje, że cały tekst (a może i cały portal) ma się ochotę wrzucić do worka 'trzecia droga - historyczna porażka lewicy', rozczarować się prowincjonalnym i wtórnym myśleniem polskiej 'młodej lewicy' i nie zajmować się nim więcej. Szczególnie, gdy to właśnie 'radykałowie' (Badiou, Zizek, Dean i inne), nie bojący się odwoływać do komunizmu (tu jest dobry przykład), zdają się wyznaczać główny głos współczesnej światowej lewicowej debaty. Taki wniosek jednak, sam w sobie jest prowincjonalny - dlaczego bowiem 'światowa debata' z definicji miałaby być ważniejsza niż 'lokalna'?
Problem wydaje mi się, leży gdzie indziej - z jednej strony w poddaniu się prawicowej dogmie, że nie istnieje świat poza kapitalizmem; z drugiej strony w uznaniu, że taki świat istnieje tylko w tym, co przez kapitalizm nie zostało jeszcze 'skażone', a z trzeciej, że kapitalizm już w zasadzie się skończył i że już w komunizmie żyjemy, tylko jeszcze o tym nie wiemy (to jest oczywiście bardzo nieuczciwa złośliwość wobec Hardta i Negriego i niektórych techno-lewcako-gnostycznych entuzjastów). W tle współczesnego lewicowego myślenia leży przekonanie o potrzebie 'etycznej rewolucji', o tym, że kapitalizm jest po prosty diabelskim (mało kto oczywiście używa tego słowa), złym systemem. To owa niezgoda na niesprawiedliwość miałaby być fundamentem współczesnych ruchów oporu (sam pisałem o Occupy! w takim duchu - że to jest ruch pre-polityczny, którego największą zaletą jest wprowadzenie na nowo języka etyki do polityki). Przeciwko takiemu jednostronnemu i sentymentalnemu (?) podejście ciekawy tekst 'Toward a Selfish Left' opublikowało pismo Jacobin.
Myślę, że choć przywrócenie do debaty idei zła i dobra (również 'dobra wspólnego') jest ważne (i nie mam tu problemu z oskarżeniami o religijno-konserwatywne odchylenia), to najważniejsza kwestia dotyczy po prostu skuteczności. Poszukiwania (które sam przecież prowadzę) zewnętrza kapitalizmu (również w czasie - odwołując się do struktur przed-kapitalistycznych) jest konieczne, prawdziwy i 'ostateczny' wymiar przekraczania kapitalizmu dotyczy jednak nie etyki czy nawet kwestii przetrwania ludzkości (Zieloni i Zizek liczą, że to właśnie kryzys klimatyczny zmieni paradygmat - Lampeduza i mur pomiędzy USA a Meksykiem udowaniają, moim zdaniem, że wręcz przeciwnie) lecz tego, w jaki sposób lepiej i wydajniej (oraz - w jakim celu?) gospodarować zasobami (również ludzkimi).
Kapitalizm zostanie przekroczony gdy post-kapitalizm będzie od niego posiadał więcej Mocy, będzie po prostu bardziej efektywnym sposobem organizowania ludzkiej pracy i życia. System w którym każdy człowiek jest ważny, jest jego integralną częścią, z definicji powinien być bardziej efektywny, niż ten, w którym olbrzymie masy społeczne są wykluczone. Oczywiście, problem polega na tym, że do dobrego samopoczucia klasy próżniaczej (która ma władzę) potrzeba biedy reszty społeczeństwa i nierówności choć są ekonomicznie absurdalne 'egzystencjalnie' oraz politycznie konstytuują system (promując przy okazji idee indywidualistycznego rozwoju i bycia dokooptowanym/ą do 'elyty').  Jednakże, 'ekonomia mocy' to zdolność osiągania określonych celów, neoliberalizm to jałowa spekulacja i prostacki (choć czasem pozornie wyrafinowany) wyzysk. 'Ekonomia mocy' potrzebuje nas wszystkich i my wszyscy jej potrzebujemy. Więc jednak wspólnota, więc jednak dobro wspólne, ale w teoretycznej ramie 'wojennej jedności' i 'wyższego celu'. Poza kapitalizmem są lepsze instytucje, lepsze organizacje, lepsze technologie, lepsze życie. Dał nam przykład CERN, jak zwyciężać mamy...?
2 Comments

726. osiemdziesięciu ośmiu profesorów

8/22/2013

0 Comments

 
"...Buber told me: Taubes, you know Sein und Zeit, you don’t know Heidegger—and he was right."

Gdy przyjaciel nie potrafi przyznać się do błędu, albo mu wybaczam, zapominając; albo przestajemy się przyjaźnić. Gdy ktoś, kto ma ambicje polityczne nie przyznaje się do błędu, oczami wyobraźni widzę kolejnego Leszka Milera. Może i skutecznego (w jakimś punkcie czasoprzestrzeni), ale czy rzeczywiście LM jest najlepszym, na co w polskiej  (lewicowej?) polityce możemy mieć nadzieję?
Kupiłem na początku wakacji 'Apokalipsę i Politykę' Jacoba Taubesa, (by potem dokupić jeszcze 'To Carl Schmitt: Letters and Reflections' - ale nie warto, wstęp nie wnosi niczego nowego, większość tekstów z tej książeczki jest w AiP). Do Taubesa dotarłem przez ABR i z dużym zainteresowaniem czytam jego teksty - dla architekta Taubesa obsesja czasu (a nie przestrzeni) jest czymś bardzo odświeżającym. AiP jest inspirującą i wciągającą lekturą, do której - jestem pewien - będę wracał, również na tym blogu. Bardzo ciekawy jest również wstęp Piotra Nowaka (właśnie z tych powodów, z których nie podoba się Mikołajowi Ratajczkowi), który przedstawia pokrótce postać Jacoba - nie tylko jako myśliciela, ale również jako człowieka. Człowieka, którego osobiście nigdy nie chciałbym poznać.
Przez ostatnie parę lat spotykałem ludzi przede wszystkim poprzez ich teksty - najpierw czytałem, potem spotykałem 'w realu'. W zdecydowanej większości przypadków 'żywy człowiek' potwierdzał to czego się spodziewałem po lekturze. Może było mi łatwiej, bo spotkanie poprzedzało jakiś rodzaj kontaktu - mejle lub czat. W przypadku Taubesa czytam jedynie jego teksty, które kierował do siebie i 'do wszystkich' (ewentualnie podglądam go poprzez list do Carla Schmitta, który jednak też pokazuje jedynie intelektualną relację i fascynację), są to też teksty, które jeśli odnoszą się do osób i wydarzeń, to są one już dla mnie historią. Ciekawe, że Taubes mocno podkreśla swą niechęć do 'czystej' myśli (przychodzi mi tu na myśl smaczny cytat z American Gods: "...college professor who (...) could not talk, could only discourse, expound, explain", choć z drugiej strony "Chesterton once said that it was not some great practical man that was needed to heal our confused and terrible times, but a great ideologist."), wymaga by myśl zawsze była osadzona w historii. Gdzieś tam (być może) pobrzmiewa to w tym co kiedyś napisał CM - że nie interesują go idee, interesują go biografie (cytuję z pamięci, więc może niedokładnie). Ale CM jest publicystą politycznym, 'cynglem', zaangażowanym w wojny tu i teraz; Taubes był jednak myślicielem, o ambicji wykraczającej (chyba) poza doraźność...
To rozróżnienie na tych co piszą (myślą) i tych, którzy działają jest jednak istotne i osobiście (temperamentem) bliżej mi jest oczywiście do tych pierwszych. Również dlatego, że politycznie działanie nie poprzedzone krytycznym namysłem łączy się często z dość prostacką prawicowością - zakłada bowiem oczywistość świata, w którym wszystko jest w zasadzie w porządku, z wyjątkiem tego, że to nie my jesteśmy u władzy, nie nasze idee i wartości dominują. Ponieważ brzmi to prostacko nawet dla prawicowców, dobrze jest wprowadzić perspektywę etyczną - podział na nas dobrych i tamtych złych ('bandyta Bauman', 'oni stoją tam gdzie stało ZOMO' etc.). Świetnym przykładem z pop-kultury na takie myślenie jest książka 'Czerwona Mgła' (którą poleca na okładce arbiter elegancji liberalno-lewicowej blogosfery), w której świata bronią Elfy i Polacy (i kilka innych nacji, ale o Polakach to piosenka, NASA tylko wynosi elfie satelity na orbitę), przeciw Złu-Nie-Z-Tego-Świata. Zło jest rzeczywiście czystym złem, nie mamy więc żadnego problemu by stanąć po 'właściwej' stronie, problem w tym, że ta 'właściwa strona' to wyidealizowana wizja II RP (z lekką domieszką Państwa Podziemnego). Nie ma więc tu miejsca na najmniejszy ślad krytyki społecznej czy politycznej, to 'piękny' wojenny, 'naturalny' kapitalizm. Oczywiście nie o tym jest ta opowieść i nie w porządku jest ją z tej perspektywy krytykować, mimo to (albo właśnie dlatego) jest to świetna ilustracją polskiej (nie tylko prawicowej) wyobraźni. Ilustracją dość do Polski zniechęcającą - przynajmniej mnie... (postać inkwizytorki 'torturującej' bezwarunkową miłością, której boją się i Elfy i ludzie w ładny sposób pokazuje pęknięcie tego świata i jego oczywistą - mimo tolkienowsko-katolickonarodowego sztafażu - niechrześcijańskość).
Bliżej mi jest więc do tych, którzy fascynują się myślą, a do działania podchodzą ostrożnie. Nie znaczy to jednak oczywiście, że działać nie należy - wręcz przeciwnie (a czasem trzeba działać w rewolucyjnej nagłości). Namysł musi być jednak podstawą działania, namysł jest ostrożnością i powinien zapewniać skuteczność i dalekosiężność działania. Bezpieczniej jest również myśleć i nie działać, niż działać i nie myśleć (mimo wszystko - sorry Lenin). Również dlatego, że z myśli i pism - nawet głupich - zawsze można wyłuskać ciekawe, inspirujące fragmenty.
Namysł ma również wymiar etyczny - ów krytycyzm czy też zdolność przyznania się do błędu od której zacząłem tę notkę dotyczy skali. Inaczej zachowuje się przyjaciel, gdy jego/jej zachowania dotyczą relacji pomiędzy kilkorgiem ludzi, a inaczej zachowuje się polityk, poświęcający przyjaźń z jednostką by zyskać poklask grupy. Kalkulacja skali jest jednak kalkulacją przestrzeni i tu przydałby się Taubes, by poprzez kontekst czasu, myślenie skalą podważyć. Taubes (i Schmitt) mocno podkreślali skończoność ludzkiego życia i konieczność podejmowania decyzji, które kończą, przecinają dyskusję. Obraz Taubesa jako człowieka odmalowany przez Piotra Nowaka czy flirt Schmitta z nazizmem pokazują jednak, że to jednak myśl a nie bezpośrednia akcja jest ciekawa, to myśl może zostać 'uniewinniona'. Przywołany wcześniej LM był w swoim czasie uważany za polityka skutecznego, za model jak należy politykę uprawiać - jego dzisiejsze wcielenie, głupota i pustka jaką ujawnia pokazuje, że brak myśli prędzej czy później się mści również w polityce. Dobrze by było, by ci, którzy dziś na lewicy działają o tym pamiętali.
0 Comments

725. korwinizm dla PiS

8/11/2013

4 Comments

 
Poranna, niedzielna lektura deklaracji ideowej Ruchu Narodowego to dziwny pomysł, ale gdy wczoraj zobaczyłem zdjęcie lewicowej działaczki Krytyki Politycznej przemawiającej pod wielkim krzyżem, uznałem, że i ja mogę sobie pozwolić na pewne małe dziwactwo.
Myśl, która od dawna (oczywiście pod wpływem ABR) chodzi mi po głowie, to związek pomiędzy prawicą a myśleniem naturalistycznym. Prawica (polska) ma obsesje natury. Kapitalizm jest dobry, bo jest 'naturalny', homoseksualizm jest zły, bo jest 'nienaturalny'. Nie ma znaczenia, że to bzdury, bo przecież owa 'naturalność' to konstrukt. Typowy, postmodernistyczny konstrukt ludzi, którzy stracili pewność, więc ją sobie próbują stworzyć. Ten sam mechanizm dotyczy nowych nacjonalizmów, nowych ruchów religijnych czy fundamentalizmów w obrębie starych religii.
Czytając deklarację ideową RN czułem perwersyjne rozczarowanie. Wiem, że to głupie, ale miałem nadzieję, że znajdę tam choćby posmak jakiejś interesującej myśli, jakiś ślad ciekawego post-postmodernistycznego myślenia. Wbrew bowiem moim lewicowym przyjaciołom, jako post-watykańskodrugosoborowy-katolik wierzę, że ziarna prawdy są obecne również poza lewicowym kościołem. Również - oj oj - na prawicy. Szczególnie tej nieortodoksyjnej. Niestety (z intelektualnego) lub stety (z politycznego) punktu widzenia, RN jest intelektualnie na przełomie XIXgo i XX wieku, nie ma w sobie nawet cienia intelektualnego ognia nacjonalizmów z lat 20tych i 30tych. Banał i żenada.
Znacznie ciekawsza (choć z trochę innego powodu - nie oczekujcie intelektualnej stymulacji również i tam) jest lektura komentarzy pod tymże manifestem. Socjalizm jest obelgą, którą nasi drodzy bracia nacjonaliści posługują się jak cepem. Korwinistyczne pranie mózgu pozostawia nieodwracalne ślady - każde wspomnienie o wspólnocie jest odrzucane. Mamy więc tam spór takich, którzy są w stanie pomyśleć jakiś strzęp wspólnoty (na przykład - naród), wychodzą więc w swej etyce i polityce poza skrajnie indywidualistyczne 'ja' i 'moje', oraz korwinistycznych hunwejbinów, którzy wszystkie odniesienia poza jednostkę widzą jako zakamuflowany socjalizm albo i komunizm. 'Wspólnotowi nacjonaliści' są bezradni - nie mają języka, by się oskarżeniom o socjalizm przeciwstawić, na dodatek, również kwestie odniesień do chrześcijaństwa nie są tu wystarczającym wyznacznikiem prawicowości. Więc klincz. Korwinizm jest wirusem, niosącym śmierć nacjonalistycznej prawicy. Pozostaje oczywiście czysta przemoc, wspólnotowe pokrzykiwania na stadionach i ulicach, ale nic więcej z tego nie będzie. Kaczyński może spać spokojnie. Kaczyński do 'wspólnotowych nacjonalistów' mówi językiem, który oni rozumieją, który dotyka i tego co myślą i tego co czują. A lewica? No cóż... działaczka KP przemawia po krzyżem, w DO pojawiają się teksty z Otchłani. Chciałbym żyć w socjaldemokratycznym kraju, ale coś mi mówi, że nie będzie to Polska. Ja w każdym razie socjaldemokratycznej Polski raczej nie dożyje.
4 Comments

    Archives

    November 2022
    July 2021
    June 2021
    March 2021
    February 2021
    November 2018
    May 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    August 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    January 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013

    Categories

    All
    Marginalia
    Wyprodukować Rewolucję

    RSS Feed

Proudly powered by Weebly