W 1988 rozpoczynałem studia na Wydziale Architektury Politechniki Śląskiej. Po kilku miesiącach wszedłem do grupy inicjatywnej reaktywowanego Niezależnego Zrzeszenia Studentów, a wkrótce potem zostałem poproszony przez Sławka Skrzypka (późniejszego szefa NBP), ówczesnego przewodniczącego NZS i łącznika z Solidarnością oraz organizacjami opozycyjnymi (przede wszystkim z KPN oraz Solidarnością Walczącą) o objęcie funkcji redaktora naczelnego pisma NZS Informacje. Do tego właśnie pisma napisałem swój pierwszy krótki tekst ‘W Obronie Socjalizmu’ (jeśli dobrze pamiętam tytuł). Niecałe dwa lata później, poszedłem na spotkanie z Janem Łopuszańskim i zapisałem się do Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Na spotkanie z Łopuszańskich poszedłem w trochę przez przypadek (ale nie do końca - udzielałem się wcześniej w Wyborczej Akcji Katolickiej) - w tym samym czasie miało się odbyć spotkanie z Piotrem Ikonowiczem, na które się wybierałem, Ikonowicz jednak do Gliwic wtedy nie dojechał.
NZS Informacje przestały się ukazywać po trzech numerach - choć czwarty był gotowy, jego druk został wstrzymany przez niechętnych Sławkowi ludzi w ówczesnej Śląsko-Dąbrowkiej Solidarności. Trochę szkoda, bo był w nim nasz wywiad z Antonim Macierewiczem pod znaczącym tytułem “Nie jestem rewolucjonistą z nożem w zębach”.
Nie piszę tego by budować swoją kombatancką legendę (w moim przypadku o żadnym kombatanctwie nie może być mowy), lecz by dokonać swoistego ‘coming outu’ i umieścić tekst książki w kontekście biografii autora. Moja młodzieńcza obrona socjalizmu nie stała w aż tak radykalnej opozycji do członkostwa w ZChNie jak mogłoby się to wydawać - w tym mniej więcej czasie poseł ZChN Marek Jurek dla pisma 'Powściągliwość i Praca' udzielił wywiadu pod tytułem “Polska Nie Jest Spółką Akcyjną”, w mocny sposób odrzucając balcerowiczowską narrację zakładającą nieuchronność i konieczność włączenie się Polski w struktury globalnego kapitalizmu. Nie ma jednak co ukrywać, że moja ewolucja ideowa osiągnęła wtedy swoje prawicowe ekstremum - przez jakieś dwa tygodnie byłem prezesem śląskiego Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, miałem również redagować pismo nowej prawicy ‘Grall', które niestety upadło zanim na dobre się z nim związałem, w tym czasie byłem też aktywnym członkiem Śląskiego Środowiska Tradycji, chodząc regularnie na msze w rycie trydenckim. Potem powoli, acz nieubłaganie przemieszczałem się na pozycje bardzo od współczesnej prawicy odległe. Nie znaczy to jednak, że zaczytywanie się w pismach Mariana Zdziechowskiego, Mircei Eliadego, Emila Ciorana czy fascynacja niemiecką rewolucją konserwatywną nie pozostawiło po sobie żadnego śladu. Moje widzenie polityki i miasta zawdzięcza zdecydowanie więcej Ernstowi Jungerowi niż Karolowi Marksowi. Ideowo od dłuższego czasu definiuję się jako transhumanizujący post-chrześcijański demokrata i wydaje mi się, że jest to auto-definicja uczciwa. Katolicka Nauka Społeczna była zawsze mi najbliższa (choć sam katolicyzm już niekoniecznie). Choć według wszelkich kryteriów znajduję się dziś na politycznej i ideowej lewicy, nie znalazłem się tam z wyboru. To świat się drastycznie i radykalnie przesunął na prawo, ja przeszedłem tylko pare kroków, dokonałem drobnych (choć fundamentalnych) przesunięć i przewartościowań. Jeśli więc spodziewasz się, szanowny czytelniku, książki wyraźnie lewicowej lub prawicowej - rozczarujesz się; jeśli oczekujesz książki pisanej z politycznego centrum - lepiej ją natychmiast odłóż.
Albo coś w tym rodzaju, tylko lepiej napisane, bo ktoś to przecież zredaguje.
A tak wydawało mi się, że moja książka będzie wyglądać dwa lata temu (nie będzie, choć książka dla Palgrave prawdopodobnie bardziej).