Myśl, która od dawna (oczywiście pod wpływem ABR) chodzi mi po głowie, to związek pomiędzy prawicą a myśleniem naturalistycznym. Prawica (polska) ma obsesje natury. Kapitalizm jest dobry, bo jest 'naturalny', homoseksualizm jest zły, bo jest 'nienaturalny'. Nie ma znaczenia, że to bzdury, bo przecież owa 'naturalność' to konstrukt. Typowy, postmodernistyczny konstrukt ludzi, którzy stracili pewność, więc ją sobie próbują stworzyć. Ten sam mechanizm dotyczy nowych nacjonalizmów, nowych ruchów religijnych czy fundamentalizmów w obrębie starych religii.
Czytając deklarację ideową RN czułem perwersyjne rozczarowanie. Wiem, że to głupie, ale miałem nadzieję, że znajdę tam choćby posmak jakiejś interesującej myśli, jakiś ślad ciekawego post-postmodernistycznego myślenia. Wbrew bowiem moim lewicowym przyjaciołom, jako post-watykańskodrugosoborowy-katolik wierzę, że ziarna prawdy są obecne również poza lewicowym kościołem. Również - oj oj - na prawicy. Szczególnie tej nieortodoksyjnej. Niestety (z intelektualnego) lub stety (z politycznego) punktu widzenia, RN jest intelektualnie na przełomie XIXgo i XX wieku, nie ma w sobie nawet cienia intelektualnego ognia nacjonalizmów z lat 20tych i 30tych. Banał i żenada.
Znacznie ciekawsza (choć z trochę innego powodu - nie oczekujcie intelektualnej stymulacji również i tam) jest lektura komentarzy pod tymże manifestem. Socjalizm jest obelgą, którą nasi drodzy bracia nacjonaliści posługują się jak cepem. Korwinistyczne pranie mózgu pozostawia nieodwracalne ślady - każde wspomnienie o wspólnocie jest odrzucane. Mamy więc tam spór takich, którzy są w stanie pomyśleć jakiś strzęp wspólnoty (na przykład - naród), wychodzą więc w swej etyce i polityce poza skrajnie indywidualistyczne 'ja' i 'moje', oraz korwinistycznych hunwejbinów, którzy wszystkie odniesienia poza jednostkę widzą jako zakamuflowany socjalizm albo i komunizm. 'Wspólnotowi nacjonaliści' są bezradni - nie mają języka, by się oskarżeniom o socjalizm przeciwstawić, na dodatek, również kwestie odniesień do chrześcijaństwa nie są tu wystarczającym wyznacznikiem prawicowości. Więc klincz. Korwinizm jest wirusem, niosącym śmierć nacjonalistycznej prawicy. Pozostaje oczywiście czysta przemoc, wspólnotowe pokrzykiwania na stadionach i ulicach, ale nic więcej z tego nie będzie. Kaczyński może spać spokojnie. Kaczyński do 'wspólnotowych nacjonalistów' mówi językiem, który oni rozumieją, który dotyka i tego co myślą i tego co czują. A lewica? No cóż... działaczka KP przemawia po krzyżem, w DO pojawiają się teksty z Otchłani. Chciałbym żyć w socjaldemokratycznym kraju, ale coś mi mówi, że nie będzie to Polska. Ja w każdym razie socjaldemokratycznej Polski raczej nie dożyje.