Problem wydaje mi się, leży gdzie indziej - z jednej strony w poddaniu się prawicowej dogmie, że nie istnieje świat poza kapitalizmem; z drugiej strony w uznaniu, że taki świat istnieje tylko w tym, co przez kapitalizm nie zostało jeszcze 'skażone', a z trzeciej, że kapitalizm już w zasadzie się skończył i że już w komunizmie żyjemy, tylko jeszcze o tym nie wiemy (to jest oczywiście bardzo nieuczciwa złośliwość wobec Hardta i Negriego i niektórych techno-lewcako-gnostycznych entuzjastów). W tle współczesnego lewicowego myślenia leży przekonanie o potrzebie 'etycznej rewolucji', o tym, że kapitalizm jest po prosty diabelskim (mało kto oczywiście używa tego słowa), złym systemem. To owa niezgoda na niesprawiedliwość miałaby być fundamentem współczesnych ruchów oporu (sam pisałem o Occupy! w takim duchu - że to jest ruch pre-polityczny, którego największą zaletą jest wprowadzenie na nowo języka etyki do polityki). Przeciwko takiemu jednostronnemu i sentymentalnemu (?) podejście ciekawy tekst 'Toward a Selfish Left' opublikowało pismo Jacobin.
Myślę, że choć przywrócenie do debaty idei zła i dobra (również 'dobra wspólnego') jest ważne (i nie mam tu problemu z oskarżeniami o religijno-konserwatywne odchylenia), to najważniejsza kwestia dotyczy po prostu skuteczności. Poszukiwania (które sam przecież prowadzę) zewnętrza kapitalizmu (również w czasie - odwołując się do struktur przed-kapitalistycznych) jest konieczne, prawdziwy i 'ostateczny' wymiar przekraczania kapitalizmu dotyczy jednak nie etyki czy nawet kwestii przetrwania ludzkości (Zieloni i Zizek liczą, że to właśnie kryzys klimatyczny zmieni paradygmat - Lampeduza i mur pomiędzy USA a Meksykiem udowaniają, moim zdaniem, że wręcz przeciwnie) lecz tego, w jaki sposób lepiej i wydajniej (oraz - w jakim celu?) gospodarować zasobami (również ludzkimi).
Kapitalizm zostanie przekroczony gdy post-kapitalizm będzie od niego posiadał więcej Mocy, będzie po prostu bardziej efektywnym sposobem organizowania ludzkiej pracy i życia. System w którym każdy człowiek jest ważny, jest jego integralną częścią, z definicji powinien być bardziej efektywny, niż ten, w którym olbrzymie masy społeczne są wykluczone. Oczywiście, problem polega na tym, że do dobrego samopoczucia klasy próżniaczej (która ma władzę) potrzeba biedy reszty społeczeństwa i nierówności choć są ekonomicznie absurdalne 'egzystencjalnie' oraz politycznie konstytuują system (promując przy okazji idee indywidualistycznego rozwoju i bycia dokooptowanym/ą do 'elyty'). Jednakże, 'ekonomia mocy' to zdolność osiągania określonych celów, neoliberalizm to jałowa spekulacja i prostacki (choć czasem pozornie wyrafinowany) wyzysk. 'Ekonomia mocy' potrzebuje nas wszystkich i my wszyscy jej potrzebujemy. Więc jednak wspólnota, więc jednak dobro wspólne, ale w teoretycznej ramie 'wojennej jedności' i 'wyższego celu'. Poza kapitalizmem są lepsze instytucje, lepsze organizacje, lepsze technologie, lepsze życie. Dał nam przykład CERN, jak zwyciężać mamy...?