contact me:
KRZYSZTOF NAWRATEK
  • Home
  • about
  • blog
  • TEXTS/RECORDINGS

731. albo katolicyzm albo barbarzyństwo

9/22/2013

4 Comments

 
Mam znajomego, który mieszka w jednej z podwarszawskich wsi. "Trochę tam duszno" mówi, mając na myśli wszechogarniający wpływ kościoła. Pozwalamy sobie więc pomarzyć, jak cudownie mogło by tam być, gdyby tego kościoła nie było... i wtedy budzę się przerażony.
Kościół i prawica bardzo poważnie traktują ideę grzechu pierworodnego - ludzie z natury są grzeszni i słabi, jak się ich zostawi na chwilę bez kontroli, to na pewno coś złego zrobią. Tak zwani "wolnościowcy" (czy z lewa czy z prawa) zdają się stać po dokładnie przeciwnej stronie antropologicznej barykady - to właśnie kontrola wyciąga z ludzi co najgorsze, jeśli zostawić ich w spokoju, to ujawni się w ludziach to, co najlepsze. Generalnie, (i tu widać mój postkatolicki ślad) nie bardzo wierzę w nieskalaną szlachetność natury ludzkiej, choć sama idea grzechu pierworodnego jest jedną z najbardziej diabelskich idei, które głosi Kościół. Jak już wiele razy pisałem, bliska mi jest narracja "struktur grzechu", która w istocie zakłada po prostu brak autonomiczności ludzkiego podmiotu i niemożliwość abstrahowania go od kontekstu w dyskusjach o ludzkich wyborach. Tak, jak istnieją struktury zmuszające ludzi do wyboru pomiędzy złym a gorszym, tak muszą też istnieć "struktury dobra", które stawiają człowieka przed wyborem pomiędzy dobrym a lepszym. Człowiek jednak nigdy nie istnieje poza kontekstem, jego życie i wybory są przez zewnętrze, nawet jeśli nie warunkowane, (ponieważ pewna ograniczona autonomia przecież istnieje) to stymulowane.
Fantazja o zniknięciu Kościoła z polskiego życia społecznego jest na pierwszy rzut oka myślą miłą i słoneczną, obawiam się jednak, że po pierwsze, myśl ta pozostanie (przynajmniej przez jeszcze dwa - trzy pokolenia) tylko fantazją; po drugie jednak, jeśli nie Kościół to co? Co będzie miało dominujący wpływ na kształtowanie kontekstu społecznego w Polsce? To pytanie zadał sobie kilka lat temu Jarosław Kaczyński (którego ultrakatolicyzm jest stosunkowo świeży) i najwyraźniej przeraził się odpowiedzi, jaką zobaczył. Uznał więc, że "...albo katolicyzm albo barbarzyństwo" i z dość niewinnych, chadeckich i propaństwowych pozycji zdryfował w rejony, w których skutecznie może odbierać elektorat chłopakom z ONR, NOP czy RN. Podobne pytanie zadał sobie Donald Tusk i po latach nieformalnego związku wziął ślub kościelny, a choć nie ma już w partii Gowina, to wciąż ma Libickiego. Do pewnego stopnia podobnie odpowiedział sobie i Leszek Miler, choć dziś stara się o tamtej odpowiedzi zapomnieć - a będąc w opozycji można zapomnieć i wyprzeć wszystko.
Obserwując czym stała się Polska po ponad dwudziestu latach transformacji, wiemy już, że odpowiedź, jakiej udzielili sobie ci wszyscy politycy była błędna, że zaprowadziła kraj i społeczeństwo tam, gdzie prawdopodobnie nigdy nie chcieli się znaleźć. W miejsce, w którym poważnie traktuje się rojenia o bruzdach po in vitro, w których redaktor poczytnego tygodnika zachwyca się dyskryminacją i przemocą wobec mniejszości seksualnych w Rosji, a Terlikowski jest traktowany jako poważny dziennikarz. Kraj, w którym pracodawca obcina palce pracownikowi domagającemu się zapłaty za pracę, a emeryci tracą mieszkania niszczeni lichwą. Przekonanie, że "...albo katolicyzm albo barbarzyństwo" okazało się więc koszmarnym błędem (o czym powinni wiedzieć wcześniej, słuchając choćby jednego z liberalnych biskupów, który bredził coś o polewaniu feministek kwasem solnym), to właśnie polski katolicyzm okazał się drogą, którą przy dźwięku radosnych pieśni Polacy wyszli na pustynię, opuszczając może i lekko cuchnące, ale cywilizowane miasta Babilonu. Okazało się, że wejście w naturę nie oczyszcza, lecz degeneruje.
Czy można było udzielić innej odpowiedzi? Czy dziś takiej alternatywnej drogi można jeszcze szukać?
Myślę, że nie jest nią prosty liberalny antyklerykalizm - Ruch Palikota głosujący (w zdecydowanej większości) za podwyższeniem wieku emerytalnego nie jest przypadkiem, droga RP prowadzi w inny krąg - ale jednak - piekła. Zwykła negacja i odrzucenie to za mało. Czy są jednak w Polsce takie struktury symboliczne, które pomogłyby zbudować instytucje działające jak "struktury dobra"? Odpowiedź jest, obawiam się, dość pesymistyczna - nie istnieje sfera symboliczna, do której można by się odwołać by zbudować lepszą Polskę. Nie ma mitu, który dałby nam emancypacyjną i egalitarną wizję lepszej Polski. Ci, którzy poświęcili lata na próbę reaktywacji wizji lewicowej, zaangażowanej inteligencji (która to wizja sama w sobie jest zbyt elitarna, zbyt paternalistyczna, by mogła mieć realne polityczne znaczenie) co rusz okazują się tylko śmieszną, nieudaną repliką modelu do którego się odwołują.
Wydaje się, że w kraju w którym dominuje barbarzyński darwinizm i plemienny katolicyzm jesteśmy na zawsze już skazani na wybór pomiędzy dżumą PiS, a cholerą PO. Mimo tego jednak, pojawiają się jaskółki nadziei i wielkie manifestacje związkowców są zdecydowanie jedną z nich. Mit Solidarności / solidarności, czerpiący z "jedni drugich brzemiona noście" gdzieś tam wciąż się tli. To jednak jest - czy nam się to podoba czy nie - mit czerpiący z katolicyzmu. Nie ma w Polsce bowiem innej wyobraźni, niż chrześcijańska.
Dlatego tak ważny może się okazać pontyfikat Franciszka, który w pierwszym długim wywiadzie (obszernie komentowanym na całym świecie) kreśli wizję kościoła oczywiście paternalistycznego i oczywiście nie rezygnującego ze swej pryncypialności, ale równocześnie mówi o kościele jako "szpitalu polowym", mówi o dobrym samarytaninie, o miłosierdziu, o tym wreszcie, że miłość jest większa niż grzech. W pamiętnym wywiadzie, który GW udzieliła żona Terlikowskiego mówiła o tym, jak starają się oni ochronić swoje dzieci przed złym, grzesznym światem. Franciszek mówi o sobie "jestem grzesznikiem" i że Kościół otwartych drzwi, który czeka na ludzi by do niego przyszli, to zbyt mało, Franciszek chce Kościoła, który znajduje nowe ścieżki, Kościoła, który przekracza sam siebie.
Istnieją w Polsce i polskim społeczeństwie mniejszościowe sfery symboliczne - czy to czerpiące z innych, niekatolickich religii czy też z postępowych, świeckich wizji świata, które wciąż pozwalają przetrwać oazom dobra i altruizmu. Istnieją środowiska, grupy, idee, które są jak klasztory w wiekach ciemnych, pielęgnujące współczucie i miłość wzajemną. To jednak tylko małe kwiatki na łące katolickiej/kapitalistycznej barbarii. Być może urosną, być może to do nich należy przyszłość. Tak jak jednak Kościół ucywilizował barbarzyńską Europę, tak dziś to Kościół trzeba ucywilizować, trzeba nam z powrotem wejść do Babilonu, z powrotem udać się do Egiptu. Nie jako do miejsc zniewolenia, lecz cywilizacji i miejskiej, antyplemiennej i antyindywidualistycznej wyobraźni i praktyki. Czy nam się to podoba czy nie, wciąż jedyną politycznie skuteczną odpowiedzią na barbarzyństwo w Polsce jest katolicyzm. Dlatego pytanie "jaki kościół" dotyczy nie tylko wierzących, dlatego wszyscy musimy trzymać kciuki za Franciszka. Groza indywidualistycznego, dzikiego, nieludzkiego kapitalizmu, groza wojny jaką prowadzi on z tymi, którzy wierzą w społeczeństwo, w miłość wzajemną i dobro (jedni drugich ciężary noście) jest zbyt straszna, by zwracać uwagę na drobne różnice. Franciszek mówiąc o tym, ze kościół zbyt obsesyjnie zajmuje się kwestiami takimi jak aborcja* czy homoseksualizm być może jest tylko wilkiem przebranym w owczą skórę; ja jednak skłonny jestem mu zaufać. Wróg jest zbyt potężny, a groźba zbyt wielka byśmy mieli tak naprawdę jakikolwiek wybór. Każdy sojusznik, nawet wątpliwy czy trudny, jest dziś bezcenny.
____
*Również w kontekście kolejnego głosowania w Sejmie projektu zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, przypominam mój tekst dla Znaku, pod którym wciąż się podpisuję.
4 Comments
Petros link
9/22/2013 07:06:15 pm

Dzisiaj będzie krótko.

1. "kontrola wyciąga z ludzi to, co najgorsze" - to prawda. Szczególnie z ludzi KONTROLUJĄCYCH, zwłaszcza mających do tegoż kontrolowania osobowościowe inklinacje. I to jest problem, bo kontrola + władza = wpływ na zachowania KONTROLOWANYCH. I tak zdemoralizowani władcy demoralizują poddanych. Temu własnie przeciwstawiają się wolnościowcy. (AFAIK)

2. Konstruktywną kontrpropozycją nie jest brak kontroli, ani brak sankcji. Jest - w całkiem innym porządku - postawienie na pomoc wzajemną (a w kategoriach bardziej wysublimowanych - solidarność), jako postawę równoważącą indywidualizm i konkurencję. Jeden i drugi komponent (konkurencja i współpraca) są potrzebne dla rozwoju ludzkości (Kropotkin!!!), ale współpraca jest mocno niedoreprezentowana w obecnej cywilizacji. A próby równoważenia konkurencyjności represjami prowadzą do absurdów takich, jak wykluczenie ucznia z konkursów czytelniczych, bo jest za dobry i stale wygrywa...

A więc solidaność (nie: Solidarność), która nie jest ani katolicka, ani protestancka, ani w ogóle judeochrześcijańska.

SOLIDARNOŚĆ NO LOGO! :-)

Reply
Krzysztof Nawratek
9/23/2013 12:11:47 am

1. Zgoda. Zdecydowanie ryba psuje się od głowy.
2. Tak i nie. Problemem jest stopień komplikacji organizmu społecznego - ja po prostu nie wierzę w państwo (czy nawet miasto) zorganizowane bez instytucji. Natomiast oczywiście jako etyczna rama - solidarność jak najbardziej tak. Tu przecież nie ma i nigdy nie było sporu :)
2A. Piszesz, że 'solidarność' nie ma 'koloru'. Obawiam się, że jeśli miałaby stać rzeczywiście ramą porządkującą życie społeczne, musi mieć oparcie w jakiejś sferze / wyobraźni symbolicznej. A tej póki co w PL dostarcza przede wszystkim katolicyzm. Póki to się nie zmieni (a ja jak najbardziej jestem za zmianą!!!) samo odwołanie do 'solidarności no logo' nie wystarczy.

Reply
Selena
9/23/2013 12:36:47 am

Wcześniej Carl Schmitt, teraz katolicyzm jako jedyna zasadna etyka dla Polski.. polskiej lewicy - czyżby autor był agentem undercover? :P

Reply
Krzysztof Nawratek
9/23/2013 02:22:18 am

@Selena: autor ma czarnosecinną przeszłość (ZChN) i samookreśla się jako "przedstawiciel transhumanizującej lewicy post-chadeckiej".
"Prawdziwi lewicowcy" odmawiają mi w ogóle prawa do nazywana się lewicą. I don't care :)

A co do katolicyzmu jako jedynej zasadnej etyki dla Polski... to nie tak... mimo tego, że w katolicyzmie są ziarna dobra, to generalnie to jest raczej wezwanie do pragmatycznego przetwarzania tego co jest, ale z otwarciem na radykalną zmianę czy wręcz przezwyciężenie katolicyzmu. Ja nie bronię katolicyzmu, po prostu nie widzę (póki co) alternatywnej sfery wyobraźnie symbolicznej, która mogłaby stać się powszechnie akceptowana - a przez to politycznie skuteczna. Ale chętnie uznam, że się mylę.

Fascynację Carlem Schmittem przez lewicę uważam za skrajnie niebezpieczną. Jeśli ja się do niego odwołuję, to jednak raczej krytycznie.

Reply

Your comment will be posted after it is approved.


Leave a Reply.

    Archives

    November 2022
    July 2021
    June 2021
    March 2021
    February 2021
    November 2018
    May 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    August 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    January 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013

    Categories

    All
    Marginalia
    Wyprodukować Rewolucję

    RSS Feed

Proudly powered by Weebly