contact me:
KRZYSZTOF NAWRATEK
  • Home
  • about
  • blog
  • TEXTS/RECORDINGS

735. wszystko jest polityką, czyli o pewnym nieporozumieniu

11/3/2013

0 Comments

 
W drugim tomie wykładów profesora Marka Siemka (PWN 2012), pierwszy rozdział (czyli drugi z wygłoszonych wykładów) dotyka kwestii miejskich. Na stronie siódmej znaleźć możemy takie zdanie: "Civitas to Polis"..., z którym nie mogę się do końca zgodzić. Istnieje ważna różnica pomiędzy rzymskim civitas a greckim polis (pisze o tym sporo Pier Vittorio Aureli w swej ostatniej książce). Civitas to wspólnota 'skonstruowana', natomiast Polis to wspólnota 'naturalna' - ludzie nie pochodzący z Polis, nie mieli prawa uczestniczyć w jej życiu politycznym. To jest wbrew pozorom ważne rozróżnienie, ponieważ jego istota bierze się z tego, czym dla Greków było Polis a czym dla Rzymian Urbs. Te dwa pojęcia oznaczają miasto, lecz jest to miasto rozumiane zupełnie inaczej. W wielkim skrócie - Polis dotyczy wspólnoty, która kształtuje miasto; Urbs jest natomiast przestrzenną i materialną infrastrukturą, w której funkcjonują mieszkańcy. Marek Siemiek oczywiście zdawał sobie sprawę z tej różnicy, pisze bowiem "...Państwo Boże [Civitas Dei św. Augustyna] nie jest już miastem, przypomina raczej imperium, to, co z miasta, z greckiej Polis uczynili Rzymianie",  jednak Urbs najwyraźniej go zupełnie nie interesuje - na następnej stronie znów przyrównuje te dwa rozumienia społeczności miejskiej "...grecki polites i rzymski civis to jednocześnie citoyen [obywatel] i bourgeois [mieszczanin]", pisząc (mówiąc), że dopiero w epoce nowożytnej nastąpi podział, pęknięcie na obywateli i mieszczan. Profesora Siemka interesuje relacja państwo - społeczeństwo obywatelskie, ale ja nie jestem filozofem i bardziej interesuje mnie relacja mieszkańcy miasta/obywatele a miasto w jego materialności. Z tego punktu widzenia, miasto rzymskie wydaje się dziś znacznie ciekawszym obiektem namysłu, niż miasto greckie. Urbs brało swą formę z zewnątrz, to Imperium kształtowało formę, którą następnie wypełniali treścią obywatele. Polis jest 'prostsze' - 'wyrasta' ze swoich mieszkańców - (oczywiście nie wszystkich - elitarność greckiej Polis jest powszechnie znana). Mimo tego, wciąż częściej odwołujemy się do 'greckiej demokracji', a Polis jest chętnie przywoływanym archetypem Miasta (sam oczywiście nie jestem bez grzechu). Do miasta rzymskiego chętnie odwoływał się na przykład Czesław Bielecki w 'Grze w Miasto' i trudno mu się dziwić - Urbs w pewnym sensie zdejmuje ze swoich mieszkańców odpowiedzialność za warunki gry, za strategię, pozostawia im jedynie przestawianie figur, jedynie taktyczne negocjacje. Mimo wszystko, Urbs jest formułą wartą zastanowienia, również gdy nie jest się konserwatywnym liberałem, dotyka bowiem dwu ważnych kwestii - po pierwsze zewnętrznego impulsu/ramy, która pozwala kształtować się polityczności, po drugie zaś kwestii 'funkcjonalnej (a nie politycznej) wspólnoty'. Jeśli więc przyjmiemy Polis i Urbs za dwa horyzonty w jakich myślimy miasto, mamy z jednej strony tożsamościową, ekskluzywną wspólnotę, która sama siebie kształtuje, z drugiej zaś inkluzywną wspólnotę, której odebrano 'moment założycielski', możliwość pierwotnej auto-definicji, do pewnego stopnia ją ubezwłasnowolniono.  To rozróżnienie wydaje mi się kluczowe również w kontekście walk jakie prowadzą polskie ruchy miejskie - większość z nich odwołuje się bowiem (bardziej lub mniej świadomie) do ideału Polis, podczas gdy wszystkie istnieją w kontekście Urbs.
W najnowszym Notesie na 6 Tygodni, Agnieszka Ziółkowska, miejska aktywistka z Poznania (Warszawy?) polemizuje z moim tekstem dotyczącym końca polskich ruchów miejskich. Agnieszka pisze:
"Działanie w mieście, w przestrzeni publicznej, która ze swej natury jest przestrzenią dyskursywną, z definicji jest działaniem politycznym. Krzysztof Nawratek, analizując rozpad naszego stowarzyszenia, a tym samym wieszcząc koniec ruchów miejskich w całej Polsce, stwierdził, jakoby ruchy miejskie w polskim wydaniu były „z zasady nie tylko a-polityczne, ale wręcz anty-polityczne” (dziwi taka diagnoza w ustach autora Miasta jako idei politycznej). Jakby formułowanie diagnoz dotyczących bolączek miasta, czasem oprotestowanie narzuconej odgórnie polityki, uczestniczenie w obradach komisji Rady Miasta, zgłaszanie poprawek, opracowywanie pomysłów na rozwiązanie miejskich problemów nie było kwintesencją polityczności."
Mam do tej wypowiedzi dwa zastrzeżenia - po pierwsze, Agnieszka najwyraźniej nie doczytała jak definiuję ową a- a wręcz anty-polityczność, pisałem "[Ruchy miejskie] Milcząco zakładają, że istnieje jakiś ideał miasta, jakaś cudowna homeostaza, uzyskiwana w drodze racjonalnych negocjacji - ale nie tylko negocjacji pomiędzy mieszkańcami (stąd możliwy byłby skok w polityczność), ale negocjacji oświecanych światłem prawdy o owym "idealnym mieście"."). Moja krytyka nie dotyczyła bynajmniej faktu 'protestowania' czy 'opracowywania pomysłów', lecz tego, że ruchy miejskie rościły (roszczą?) sobie prawo do posiadania (albo do możliwości osiągnięcia) absolutnej prawdy. To jest anty-polityczne, zamyka bowiem w istocie jakikolwiek spór. Po drugie, mówiąc, że 'przestrzeń publiczna jest przestrzenią dyskursywną' albo, że 'miasto jest polityczne' nie mówi się przecież nic, pozostając na poziomie bezużytecznych ogólników. Zrozumieć czym jest 'Miasto jako idea Polityczna' zamieszkiwane przez obywateli plug-in, można jedynie w kontekście nie-homogenicznego podmiotu. W 'Mieście...' pisałem o obywatelach plug-in, którzy w różny sposób się w miasto wpinają, w 'Dziurach...' rozwinąłem idee granicy-instytucji, która owo wpinanie umożliwia. To wszystko jednak jest możliwe jedynie, gdy widzi się człowieka nie jako integralną całość, lecz jako wielowymiarowy konstrukt, jako 'zbiorową podmiotowość'. To pozwala wyjść poza dychotomię Polis-Urbs, a przede wszystkim umożliwia ucieczkę z pułapki modernistycznej urawniłowki, nie popadając w post-modernistyczny błąd uwielbienia fragmentu. Co ciekawe, ta konstrukcja jest prostym wyciągnięciem konsekwencji z 'narracji konkretnej' Lecha Merglera - konsekwencji, z którymi on sam najwyraźniej nie do końca się zgadza. Widać to w generalnym poparciu poznańskich (i nie tylko) miejskich aktywistów dla klasistowskiego tekstu Filipa Springera (pisałem o tym poprzednio) - pojawiają się połajanki tych wstrętnych konsumentów i wezwania do bojkotu konsumenckiego, a więc w istocie do budowania 'wspólnoty świadomych'.  W tym kontekście oczywiście ciekawym jest pytanie, kim tak naprawdę są owi 'mieszkańcy' - a jeszcze bardziej, kim NIE są - o których wciąż opowiada Agnieszka czy inni aktywiści. To napięcie, z którym ruchy miejskie - a szczególnie My Poznaniacy - najwyraźniej nie mogą (nie mogły) sobie poradzić, pomiędzy próbą myślenia Polis w realiach Urbs doskonale ilustruje kolejny fragment z wywiadu z Ziółkowską: "Najważniejsze jest jednak to, że udało nam się przejść od problemów partykularnych problemów „własnego podwórka” do ogólnomiejskiego poziomu. Kluczowy był tu moment wyborów samorządowych. Nawratek pisze, że startując w wyborach, odważyliśmy się zakwestionować swoją apolityczną niewinność. Kompletnie się z tym nie zgadzam. To było świadome wzięcie odpowiedzialności za głoszone poglądy: uważaliśmy, że mamy pomysł na fajne miasto i chcieliśmy go zrealizować, a przynajmniej pokazać, że jesteśmy na to gotowi. Chodziło o to, żeby pokazać, że nie tylko chcemy krytykować władze miasta czy w nieskończoność dyskutować o mieście, ale jesteśmy gotowi wziąć za nie odpowiedzialność." Przejście od logiki fragmentu do logiki całości jest polityczne, ponieważ - jeśli nie chce się popaść w totalitaryzm - zawsze będzie owocowało niemożliwymi do przezwyciężenia sprzecznościami. W wypowiedzi Agnieszki nie widać, by była tego świadoma, wciąż raczej mówi o 'pomyśle na fajne miasto' (zwracam uwagę na liczbę pojedyncza), zachowując niewinność/naiwność miejskiej aktywistki. W dalszej części mówi o konsekwencjach wyborów dla My-P, które sprowadziły się do przejścia na pozycje z jednej strony 'biura interwencji' a z drugiej think tanku podrzucającego władzom pomysły na miasto.
Nie chciałbym jednak, by to co piszę było odebrane jako pochwała cynicznej, schmittianskiej polityczności opartej na napięciu pomiędzy przyjacielem a wrogiem. Tu w odsieczy przychodzi perspektywa Urbs, która pokazuje, że choć sam fakt decyzji oraz wybudowania tramwaju jest bez wątpienia polityczny w schmittianskim sensie, to już użytkowanie tego tramwaju - niekoniecznie. Jeśli w Polis przestrzeń publiczna była 'przestrzenią dyskursywną', to w Urbs staje się również techniczną infrastrukturą. Pisałem o tym więcej w poprzedniej notce, pokazując w jaki sposób można przezwyciężać politykę opartą na tożsamościowych podziałach, czyli jak działać w kierunku polityki inkluzywnej.
Nie znaczy to oczywiście, że musimy wciąż wybierać albo Polis albo Urbs, wręcz przeciwnie, idea 'inkluzywnej opowieści' jaką zarysowałem w 'Dziurach...' pozwala zachować indywidualne i grupowe tożsamości, pozwala myśleć 'fragmenty Polis', których nieprzezwyciężalne sprzeczności nie są rozwiązywane ani w konflikcie ani w podziale, lecz w swego rodzaju 'zakryciu'. Poglądy i interesy nie opisują człowieka w całości - na tym przecież polega błąd marksistów i 'problem z Kansas' (a w PL do pewnego stopnia problem z PiS), gdy biedni wbrew swym interesom popierają rozwiązania sprzyjające bogatym. Okazuje się bowiem, że istnieje taka narracja, która stawia obok siebie dwu fundamentalistycznych chrześcijan, nie patrząc im w portfele (na drugim biegunie jest Twój Ruch, który jest przede wszystkim antyklerykalny, stawiając w jednym szeregu gospodarczych liberałów i ludzi znacznie bardziej społecznie wrażliwych). Można się na to oburzać, a można z tego wyciągnąć wnioski, które podważą nasze dotychczasowe przekonania.
Horyzont inkluzywnej polityki to nadzieja wypracowania takiej narracji, w których zmieszczą się wszyscy mieszkańcy w stopniu umożliwiającym im poczucie i praktykę przynależności. Idea 'inkluzywnej opowieści' jest jednak również ideą respektującą skalę i przestrzeń (również dlatego NIE sieci i NIE asamblaże), pozwala bowiem istnieć 'opowieściom w opowieściach'. Dopiero z takiej perspektywy 'Miasto jako idea Polityczna' jest projektem uniwersalistycznego inkluzywnego pluralizmu, przestrzenie publiczne są przestrzeniami dyskursu równocześnie będąc techniczną infrastrukturą, która ma fundamentalne znaczenie jako rama tworząca funkcjonalne wspólnoty. To jest również modus operandi tego jak piszę i jak należy czytać moje teksty - powtórzę słowa Grahama Harmana: "You can actually do more justice to an author if instead of trying to find mistakes, you exaggerate it to the point where they've achieved total victory." Ale oczywiście takie czytanie zakłada chęć wejścia w dyskusję, a dyskusja zakłada minimalny poziom wzajemnego szacunku. Niestety, również ci, którzy dziś w Polsce uważają się za lewicę, są przesiąknięci schmittiańskimi ideami konfliktu i wrogości i jedyne czego produkują naprawdę dużo, jest nienawiść. Ich tożsamość, którą z takim uporem pielęgnują jest zbudowana na resentymencie, a sposób dyskusji jest dokładnym przeciwieństwem rady Harmana - to czepianie się słów i fragmentów, ignorowanie kontekstu, interpretowanie niejasności zawsze przeciw autorowi. Potraktujcie to jako deklarację respektowania waszej przestrzeni i waszej skali - szanuje was i nie walczę z wami, po prostu coraz częściej przestaję was zauważać.
0 Comments

Your comment will be posted after it is approved.


Leave a Reply.

    Archives

    November 2022
    July 2021
    June 2021
    March 2021
    February 2021
    November 2018
    May 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    August 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    January 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013

    Categories

    All
    Marginalia
    Wyprodukować Rewolucję

    RSS Feed

Proudly powered by Weebly