"Przyjęcie takiej antyhumanistycznej postawy pozwala zauważyć, że walka prowadzona przeciw władzy kapitału nad pracą, przeciw politycznej opresji, przeciw wszelkim formom nierówności i wykluczenia, zawsze wiązała się z ryzykiem bycia zepchniętym w obręb tego, co nieludzkie, niecywilizowane czy nierozumne. Ludzka Czerń, dziki tłum, rozhisteryzowane kobiety, tępi mieszkańcy terytoriów kolonizowanych, roszczeniowi robole, bezmyślne zwierzęta: oto repertuar narzędzi „krytycznych”, od wieków używanych do depolityzacji i pacyfikacji sił podważających oczywistość władzy, jaką kapitał chce roztaczać nad wszystkim, co rzeczywiste. Mamy nadzieję, że w poniższym numerze przynajmniej częściowo udało nam się naszkicować pole, w którym mógłby się spełnić najczarniejszy koszmar kapitału – powrót tego, co starał się on raz na zawsze wygnać poza obręb widoczności, powrót kosmatej wielości, dla której granice wyznaczają już tylko jej własne pragnienia."
Z jednej strony oczywiście zgoda - mechanizm wykluczania stosowany przez kapitał* polega na wypychaniu przeciwnika poza granice racjonalnej, 'cywilizowanej' sfery polityki i społecznych interakcji. Ów 'dziki tłum', 'rozhisteryzowane kobiety' czy 'roszczeniowi robole' to język, którym System pozbawia swych przeciwników prawa do istnienia jako politycznych aktorów. Czym jednak jest przyjęcie perspektywy "kosmatej wielości, dla której granice wyznaczają już tylko jej własne pragnienia"? Czym jest odrzucenie nowoczesności na rzecz 'alternowoczesności'? Co konkretnie należy rozumieć przez: "Po kapitalizmie wyznacza zatem immanentny ontologiczny horyzont każdej toczonej przeciwko kapitalizmowi walki, nie jest żadną nieskończenie odsuwaną w czasie obietnicą, ale faktycznym oporem, zawsze wcześniejszym od próbującej go ujarzmić przemocy władzy"? Tu warto posłużyć się cytatem z innego tekstu z tego numeru PT, z (mocno krytycznej) recenzji książki Jodi Dean 'The Communist Horizon' autorstwa Bartosza Ślosarskiego:
"Ceną za zabezpieczenia socjalne i poprawę warunków pracy w dwudziestym wieku było zasklepienie w ramach organizacji parlamentarnych (partie socjaldemokratyczne, komunistyczne) oraz organizacji związkowych, które broniły partykularnych interesów danego sektora pracy. Nowe ruchy społeczne zakwestionowały porozumienie między kapitałem a zinstytucjonalizowanym ruchem robotniczym. Celem nie była emancypacja – włączenie grup wykluczonych w kapitalistyczne struktury, lecz walka przeciwko ustalonemu reżimowi pracy i czasu wolnego, które były legitymizowane przez dwie powyższe formy reprezentacji. Odpowiedzią kapitału był elastyczny model pracy oraz powołanie do życia państwa neoliberalnego, które nawet jeśli nie dokonywało jego całkowitej prywatyzacji, to wprowadziło logikę rynkową do sektora publicznego."
Ten cytat jasno pokazuje jakie efekty w walce klasowej przynosi odrzucenie instytucji i hierarchii na rzecz "kosmatej wielości, której granice wyznaczają jej własne pragnienia". Jak napisałem powyżej - całkowicie zgadzam się z diagnozą narzędzi jakich używa System przeciwko swoim wrogom, obawiam się jednak, że przyjęcie takiej 'bez-rozumnej', 'nie-ludzkiej' perspektywy zaprowadzi ruch anty-kapitalistyczny w otchłań, z której nie wyłoni się Lepszy Świat, tylko świat dużo dużo gorszy.
Oczywiście rozumiem niechęć do hierarchii i instytucji, wynikający (przynajmniej w pewnej części) ze strachu przed powtórzeniem tragedii 'komunizmu 1.0' i reprodukcji autorytarnej opresji państwowego kapitalizmu przebranej za 'realnie istniejący socjalizm', problem polega jednak na tym, że hierarchie i instytucje są wytworem ludzkiej kultury i cywilizacji. Próba ich odrzucenia jest w istocie zakwestionowaniem _całej_ ludzkiej historii, jest uznaniem, że Fukuyama miał rację i że doszliśmy do końca _tej wersji_ historii, do punktu z którego nie ma już ucieczki, jedynym co nam pozostaje jest odrzucenie wszystkiego co do tego punktu doprowadziło i - rozpoczęcie od nowa.
Być może rzeczywiście nadciąga katastrofa, która cofnie ludzkość do jakiegoś hipotetycznego 'punktu zero' i być może rzeczywiście nie ma innego wyjścia. Póki jednak tli się nadzieja na drobną korektę, która spowoduje całkowitą zmianę rzeczywistości, będę się jej trzymał. Świat po kapitalizmie o jakim marzę jest być może światem 'kosmatej wielości', wielości która ma jednak przód i tył, górę i dół. Wielości, która chodzi w różnych kierunkach i często 'do góry nogami', są w niej jednak wciąż zmieniające się hierarchie, jest nie tylko ciało ale i organy. Nie trzeba - a wręcz nie wolno nam - cofać się do 'punktu zero'. Musimy wciąż iść do przodu, budując inkluzywny, nowoczesny świat, świat w którym wciąż zmieniają się hierarchie, wciąż nadbudowują się nowe warstwy relacji, nowe warstwy prawdy. Przyjmowanie perspektywy, jaką narzuca nam wróg, samo-definiowanie się jako 'dziki tłum' jest szkodliwe i niebezpieczne. To kapitalizm jest dziki, to kapitalizm jest bezrozumny i roszczeniowy, to kapitalizm jest stanem natury. Droga poza kapitalizm, którą chcę iść wiedzie w górę i w przód. Wiedzie przez i poprzez (granice)instytucje
____
* wolę posługiwać się - również bardzo kulawym - określeniem 'system' zamiast 'kapitał', z mojej - niemarksistowskiej - perspektywy 'kapitał' jest tylko częścią (bardzo istotną, ale częścią) problemu. Mogę sobie łatwo wyobrazić kapitał jako skumulowaną moc czynienia dobra.