____
Jednostkowe istnienie jest ułudą.
Wszystko co mamy, zawdzięczamy innym. Materiał genetyczny mamy od rodziców (przodków), język od wspólnoty, tak jak i kulturę czy wzorce zachowania. Powietrze, którym oddychamy jest tym samym, którym oddychają nasi przyjaciele i nasi wrogowie. Nieszczęsnego fb używają również ci, których zablokowałem i tak jest dobrze. Dlatego też opowieści o tym, jak to 'sam, tymi rencami' się dorobiłem / dorobiłam, a teraz państwo i 'darmozjady' chcą mi MOJE pieniądze zabrać, są bezczelnym kłamstwem. Nic nie jest naszą wyłączną zasługą. Ta obsesja jednostkowości, często obecna w opowieściach liberałów wszelkiej maści, w opowieściach o złym państwie i złych instytucjach nie pozwala zrozumieć, że uratowanie dziecka, to dwieście osób połączonych procedurami, połączonych ciągiem decyzji i aktywności. Ta liberalna perspektywa nie pozwala zrozumieć CERNu, nie potrafi wytłumaczyć odkrycia bozonu Higgsa.
Jednostkowe bycie jest więc oszustwem, ale oszustwem, którego się trzymamy ze wszystkich sił.
Potrzebujemy tej fantazji o podmiotowym, niezależnym istnieniu. O tym, że sami decydujemy o swoim losie. Nie ma w tej fantazji niczego koniecznie złego, jest próba obrony intymnej relacji ze światem. Istniejemy wszak jako niezależne - fizycznie, o jasno określonej granicy naszego ciała - byty.
Z jednej więc strony jesteśmy siecią zależności, związani z innymi na dobre i złe; z drugiej, jesteśmy osobni i ta osobność jest dla nas fundamentalnie istotna. W tej przestrzeni pomiędzy samotnością indywidualnego istnienia a zlaniem się ze wspólnotą prowadzimy nasze życie. W tej przestrzeni jesteśmy Osobami - nie jesteśmy izolowanymi jednostkami, ale zachowujemy swoją odrębność. Istnienie w tej przestrzeni wymaga szacunku i delikatności. Wymaga jasnego rozpoznania co jest dobrem a co złem, i tylko miłość jest od tego rozpoznania ważniejsza. Polityka tej przestrzeni nie może być polityką nienawiści i poniżenia. Może być polityką gniewu wymierzoną w niesprawiedliwość i w tych, którzy niegodziwe czyny popełniają, ale nie może być wymierzona w inne osoby. Polityka w którą wierzę jest oparta na fundamentalnym odruchu etycznym - są czyny złe, które niszczą innych ludzi, niszczą przestrzeń wspólnoty, kwestionują szacunek. Nie muszę wchodzić w polityczną debatę z Korwinem czy Kulczykową - niezgoda z nimi zaczyna się dużo dużo wcześniej. Polityka oparta na nienawiści, na 'hejcie' jest polityką, która buduje hierarchie - pokazuje, że 'ja' jestem lepszy, bardziej oczytany, bogatszy, lepiej wykształcony od ciebie. To nie jest różnicowanie we wspólnocie szacunku, to jest coś co wspólnotę szacunku niszczy. Zawsze i bez względu na okoliczności. Nie zgadzasz się - wejdź z dyskusję. Nie jesteś w stanie się porozumieć i zgodzić - odejdź. W szacunku zostaw mnie osobno.
Bycie osobą pozwala nam na to. Nie musimy się nienawidzić. Osobnicze istnienie zakłada naszą osobność. Nie musimy się 'jednoczyć', wręcz przeciwnie - jesteśmy różni i to jest dobre. Istnieje przestrzeń w której wszyscy istniejemy, ona nas otacza, ona nas łączy, to poprzez nią się porozumiewamy. Istnieje niezliczenie wiele mechanizmów, pozwalających nam ze sobą współpracować, również wtedy gdy się nie lubimy, gdy nie potrafimy na siebie patrzeć. Osobnicze istnienie w tej przestrzeni, pozwala nam się ze sobą nie komunikować, albo komunikować tylko troszkę. Albo bardzo. Jesteśmy w niej razem i tego akurat nic nie zmieni. Polityka jest więc budowaniem sojuszy, jest (wybaczcie) zawsze oparta na mechanizmie inkluzji. Nigdy całkowitej, zawsze pozostawiającej kogoś i coś 'na zewnątrz', ale to nie konflikt a marzenie o konwergencji pcha ten świat do przodu. CERN istnieje bo wielu ludzi dzieli te same marzenia i razem pracują by się one ziściły (nie potrzebują wrogów - ani klasowych, ani żadnych innych). W taką politykę wierzę, tylko taka polityka ma moim zdaniem znaczenie. Nie muszę was lubić, ani wy nie musicie lubić mnie, by razem tworzyć wspólnotę szacunku.