Zawodowo to był rok stabilizacji. Opublikowałem kilka tekstów (na przykład w Niezbędniku Inteligenta), brałem udział w kilku konferencjach, w kilku dyskusjach. Zredagowałem (lub współredagowałem) numery dwu czasopism: Journal of Architecture and Urbanism, poświęcony miastu jako przestrzeni politycznej. Znalazł się tam mój tekst (Taubes, Schmitt), znalazł się tam bardzo dobry tekst Karola Kurnickiego oraz Petera Marcuse; oraz (wraz z Konradem Kubałą) ostatni numer pisma Władza Sądzenia, poświęcony idei radykalnego inkluzywizmu. Również kilka ciekawych tekstów, mi szczególnie się podobały Agaty Bielik-Robson i Przemka Plucińskiego (o ruchach miejskich), znalazł się tam również mój tekst, znów 'post-sekularny', będący wyprawą poza miasto, w kierunku krytyki i teorii architektury. Bardzo jestem z tego tekstu zadowolony - choć chyba bardziej z kierunku i intuicji w nim zawartych niż z niego samego. Przygotowujemy z moimi studentami i z moim kolegą Simonem Bradburym, książkę o radykalnym inkluzywizmie w architekturze i urbanistyce, znajdzie się w niej tłumaczenie tego artykułu oraz kilka tekstów znanych i ważnych autorów, takich jak profesor Matthew Gandy, profesor Murray Fraser, Anna Minton czy Fran Tonkis. Ta książka powinna się ukazać w pierwszej połowie 2015. W tym samym czasie powinna wyjść również druga książka, którą edytowałem, poświęcona re-industrializacji. Ukaże się w nowojorskim wydawnictwie Punctum Books, które publikuje .pdfy do zassania za darmo oraz papierowe książki za które już trzeba zapłacić. Jest więc szansa, że książka trafi pod strzechy. W 2015 będę pracował nad moją nową własną książką, poświęconą heterogenicznej naturze współczesnego neoliberalnego miasta, idei akumulacji mocy oraz szans na post-kapitalistyczną alternatywę. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, książka powinna ukazać się po angielsku w 2016 w prestiżowym wydawnictwie naukowym (trafi więc raczej do bibliotek niż pod strzechy). Być może jej polska, bardziej popularna wersja ukaże się pod koniec 2015. Jest kilka mniejszych projektów (jak tekst do książki o mieście post-kreatywnym dla Liverpool University Press), jest też kilka propozycji, które być może nabiorą bardziej realnych kształtów (również propozycji z Polski lub związanych z Polską). Zobaczymy też, jakie będą efekty i konsekwencje projektów moich studentów dla Uniwersytetu Śląskiego.
Jak napisałem, zawodowo mijający rok stał pod znakiem stabilizacji, ale zaczęły się pojawiać w nim (szczególnie pod koniec) zapowiedzi potencjalnych zmian. Czasem dość radykalnych. Czy nadchodzący rok je rzeczywiście przyniesie okaże się - być może - już wkrótce.
Przy okazji wyborów samorządowych zdecydowanie popierałem Joannę Erbel, mniej zdecydowanie (i warunkowo) PRM, publicznie poparłem kandydatkę PiSu na prezydentkę Wrocławia oraz Jarka Makowskiego z PO do Sejmiku Samorządowego w województwie Śląskim. Generalnie popierałem przegrane sprawy (jedynie Makowski swoje wybory wygrał, sukcesy PRM trudno jednoznacznie ocenić), ale to mnie specjalnie nie martwi. Pod koniec roku wdałem się w kilka sporów, starając się dookreślić swoje stanowisko - niemarksistowska lewica/post-chadecja, krytyczny stosunek do a-ideologicznych, uniwersalistycznych roszczeń ruchów miejskich przy zachowaniu uniwersalistycznego horyzontu jako pożądanej perspektywy myślenia i działania. Wydaje mi się, że to mi się akurat udało, choć w konsekwencji chyba zostałem sam na swojej post-chadeckiej wyspie, opowiadając o inkluzywizmie i empatii bardzo ograniczonej publiczności. To osamotnienie jest pewnym rozczarowaniem. Miałem nadzieję, że będę w stanie znaleźć sobie jakieś - choćby maleńkie - środowisko poszukujące w podobnym jak ja kierunku... To, że nie znalazłem swojego własnego 'domu', nie znaczy, że nie ma miejsc, w które bym nie zaglądał z ciekawością, szacunkiem i sympatią. Jest katolicki Kontakt, jest Nowy Obywatel, jest Praktyka Teoretyczna. Czytam sporadycznie Krytykę Polityczną, Pressje oraz Kronos, ale z coraz większym zniechęceniem. Osamotnienie 'ideowe' niekoniecznie jednak przekłada się na osamotnienie polityczne. Generalnie stoję na stanowisku że nie ma wroga na lewicy, więc trzymam kciuki za wszelkie inicjatywy, czy to wychodzące ze środowiska Zielonych czy RSS czy - jeśli się takie pojawią - z innych grup radykalnej lewicy. Nie mam wątpliwości, że jest w Polsce wystarczająco elektoratu - jakieś 15, może nawet 20% - dla zjednoczonej lewicy. Brakuje struktur, wciąż brakuje języka (choć tu jesteśmy chyba już raczej bliżej niż dalej) i chyba jednak brakuje charyzmatycznego lidera, czy lepiej - grupy charyzmatycznych liderów, którzy potrafiliby coś razem zbudować. Tak jak wierzyłem w konieczność budowania Frontu Ludowego w 2012, 2013 i 2014, tak będę w nią wierzył i w 2015.
Polska czy Wielka Brytania - czyli dwa najbliższe mi kraje - nie napawają jednak specjalnym optymizmem. Wybory, które się w tych dwu krajach odbędą najprawdopodobniej wygra prawica. W Polsce zamiana PO na PiS, nawet gdyby rzeczywiście się zdarzyła, przyniosłaby jednak chyba więcej szkody niż pożytku. Tacy politycy jak Mirosława Stachowiak - Różecka są jednak w tej partii w mniejszości. W Wielkiej Brytanii, nawet jeśli Partia Pracy wygra wybory (co wcale nie jest pewne), radykalnych zmian na lepsze nie ma się co spodziewać. Labour to takie PO w gruncie rzeczy, podczas gdy Konserwatyści to hybryda PiSu z KNP i PSLem. W najbliższym parlamencie znajdzie się też pewnie grupa korwinistów-nacjonalistów z UKIPu, jedyna nadzieja - paradoksalnie - w sojuszu szkockich i walijskich nacjonalistów z tutejszą partią Zielonych. Szansa, że będą mogli stać się języczkiem u wagi i popchnąć rząd Labour na lewo nie jest jednak zbyt duża. Nadzieja nadciąga za to z innych krańców Europy - w Hiszpanii najbliższe wybory ma wielkie szanse wygrać Podemos, w Grecji SYRIZA. Ciekawie też dzieje się w Irlandii.
W innych częściach świata możemy tylko mieć nadzieję, że delikatna równowaga pomiędzy złem a dobrem nie załamie się na gorsze. W Kobane Kurdowie wciąż heroicznie opierają się ISIS, w Tunezji wybory wygrała lewica i liberałowie, jakieś pęknięcia widać w semi-neoliberalnej praktyce w Chinach. Coraz głośniej mówi się o dochodzie gwarantowanym, idea the commons powoli wchodzi do głównego nurtu debaty... Więcej niestety jest jednak tego co niepokoi - Turcja, Indie, USA, Australia czy Kanada. W Szwecji rosnący w siłę nacjonaliści.
Nie wolno nam jednak upadać na duchu - przyszłość będzie taka, jaką stworzymy. Nic nie jest przesądzone. Życzę więc wam i sobie - byśmy zawsze wybierali to co słuszne, a nie to co łatwe. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się to wyborem nie dającym szans na zwycięstwo. A poza tym jak zawsze - solidarności i życzliwości. 2015 może być lepszym rokiem niż 2014, postarajmy się, by tak się stało.