contact me:
KRZYSZTOF NAWRATEK
  • Home
  • about
  • blog
  • TEXTS/RECORDINGS

773. o spółdzielczą poliamorię

1/24/2015

0 Comments

 
To nie jest notka o poliamorii, występuje ona tu jednak jako pretekst i punkt odniesienia. W czwartek i piątek byłem w Warszawie na konferencji pod hasłem 'Wymyślić na nową wspólnotę miejską'. Konferencja ta była organizowana przez Ośrodek Kultury Francuskiej i ten kontekst jest tu ważny. Po pierwsze ze względu na ostatnie wydarzenia w Paryżu, po drugie ze względu na konieczność ciągłego przekładania pojęć z języka polskiego na francuski i z powrotem. Zbrodnia w Paryżu spowodowała, że w większym niż można by się spodziewać po francuskich postępowych intelektualistach stopniu pojawiały się odwołania do wartości, do tożsamości miasta europejskiego, do 'problemu obcości' oraz do przemocy i bezpieczeństwa. Ogólny wydźwięk wypowiedzi nie był jednak jasny, wskazywał raczej na brak języka, w którym - nie popadając w ksenofobiczną narrację - można by o tych kwestiach rozmawiać. Po drugie słowo wspólnota była przez francuskich mówców rozumiane przede wszystkim jako pojęcie administracyjne i dlatego zastępowane było albo poprzez opisowe 'życie ze sobą' albo przez słowo kolektyw. To drugie rozwiązanie pojawiło się przede wszystkim w kontekście spółdzielczości, pozwala więc również w języku polskich wprowadzić rozróżnienie na wspólnotę jako byt statyczny, oraz kolektyw jako byt dynamiczny, aktywnie działający w celu realizacji jakiś celów. Bardzo ciekawe były warsztaty poświęcone wolontariatowi na Uniwersytecie Warszawskim - szczególnie w kontekście projektów robionych przez moich studentów dla Uniwersytetu Śląskiego.
Tym, co na tej konferencji było najciekawsze, to... tytuł. Słowa 'wymyślić' oraz 'nową' brzmiały bardzo zachęcająco, tym bardziej szkoda, że w większości dyskutowaliśmy raczej nad tym co było i jest, a nie nad tym co może być. I gdy tak siedziałem i słuchałem po raz kolejny o Polis i zagrożeniach jakie dla lokalnych wspólnot stanowią 'wolne ptaki' (ludzie nie związani z daną lokalnością) pomyślałem o... poliamorii. Pomyślałem sobie, że jej odrzucenie i wyśmianie - również, a może przede wszystkim - przez lewicowych działaczy i intelektualistów nie świadczy o nas najlepiej. I nie chodzi o to, by wypowiadać się z bezkrytyczną fascynacją czy przyjmować poliamorię jako niezbędną składową lewicowej tożsamości (bogini uchowaj!), lecz by mieć odwagę myśleć to co nowe, by odważyć się na myślowe eksperymenty. Wydaje mi się, że tego nam bardzo brakuje. Tekstów, które na wszelkie możliwe sposoby analizują to co jest, można znaleźć bez liku. Jest jednak w tych analizach i krytykach współczesnego kapitalizmu jakaś rozczarowująca impotencja - jeśli jesteśmy tacy mądrzy, to dlaczego to nie my wygrywamy wybory? Jak pisałem w poprzedniej notce, siła Syrizy i Podemos objawia się przede wszystkim w tym - podobnie stawia to dzisiejszy artykuł w Guardianie - że nie czekając na przejęcie władzy, zaczynają budować nowe społeczeństwo. Polityka Syrizy to polityka działania, a nie polityka reprezentacji. Ponieważ wiele wskazuje na to, że nie uda się jej zdobyć absolutnej większości w greckim parlamencie, społeczna mobilizacja i zręby nowej społecznej infrastruktury mogą okazać się absolutnie kluczowe dla przyszłości tego projektu politycznego - a w konsekwencji dla przyszłości Grecji i Europy.
Tu wrócę do wspomnianej konferencji. Próbując w maksymalnie syntetyczny sposób zarysować ramy dyskusji o nowych wspólnotach miejskich, mówiłem o tym jak miasto istnieje oraz jak miasto działa. Istnieje w czasie i przestrzeni, a więc umożliwia równoległe istnienie różnych wspólnot, umożliwia bardzo łatwe unikanie konfliktu - poprzez separacje w czasie lub przestrzeni; działa natomiast poprzez ciągłe mediacje, poprzez ludzi, fizyczne artefakty oraz instytucje. Proponowana przez Lecha Merglera i Kacpra Pobłockiego idea 'narracji konkretnej' jest więc moim zdaniem fundamentalną obserwacją ontologiczną - różne grupy i narracje miejskie mogą spotykać się w określonym punkcie / problemie miasta; która jednak została błędnie zinterpretowana w praktyce politycznej - owo spotkanie bowiem, albo staje się wyrwanym z kontekstu fenomenem, nieistotnym a wręcz 'otorbionym' i wyrzuconym na zewnątrz przez owe grupy i narracje, albo podlega próbie zassaniu do wewnątrz owych grup i narracji, doprowadzając do nieuchronnego konfliktu. Skupienie się na owym punkcie spotkania jako na elemencie mediującego interfejsu otwiera moim zdaniem zupełnie nowe perspektywy. Przede wszystkim pozwala nam uniknąć pułapki tożsamościowych wspólnot, które stają się opresyjnymi homogenizującymi strukturami i otwiera wiele możliwości interakcji - od bardzo bliskich, wręcz intymnych, po głęboko zapośredniczone. Punkt spotkania z narracji konkretnej staje się środkiem a nie celem. Środkiem, który umożliwia komunikację i z tego powodu kluczowym oraz wspólnym. Nowa wspólnota miejska budowana z takiej perspektywy, byłaby wielością wspólnot, które z jednej strony zachowywałyby możliwość schronienia się we własnej przestrzeni i czasie (rytmie) a z drugiej, poprzez sam fakt bycie wspólnotą _miejską_ (a więc opartą o współ-użytkowaną infrastrukturę) 'przymuszaną' do nieustannych mediacji. W tym procesie mediacji / komunikacji wytwarzana jest uniwersalność, która jest swego rodzaju emanacją 'całości' miasta. Ponieważ jednak proces ten jest nigdy nie zamknięty, unikamy niebezpieczeństwa stworzenie wyalienowanych struktur biurokratycznych.
Tyle mojego myślowego eksperymentowania - teraz wypadałoby ten (albo jakikolwiek inny) eksperyment przeprowadzić na 'żywym ciele społecznym'. I tu uderzamy w mur, mur braku odwagi budowania tego, czego nie ma, tego, czego nie możemy skopiować 'z Zachodu'.
Być może jednak jestem niesprawiedliwy, być może to co Robert Biedroń zaczyna w Słupsku, to co dzieje się w Gorzowie (czy jest jakiś stały monitoring tego co się tam dzieje? strona PRM po wyborach w zasadzie umarła, a lokalna strona aktywistów Gorzowa też nie jest zbyt pomocna) i to co dzieje się w Łodzi to - na różną skalę - elementy budowania elementów nowej infrastruktury społecznej, ekonomicznej i politycznej Polski. Wydaje mi się, że to jest dziś najważniejsze - odwaga myślenia nowego i dzielenie się wiedzą o tym, gdy jakieś nowe - nawet malutkie i nieśmiałe - zaczyna kiełkować. Nie bójmy się i nie wyśmiewajmy, potrzebujemy dziś eksperymentów społecznych - i ciągłego nad ich przebiegiem namysłu - jak chyba niczego innego. Kooperatywy czy poliamoria niech będą dla nas przedmiotem krytycznej refleksji, inspiracji i nauki, a nie lekceważącego uśmieszku.
0 Comments

Your comment will be posted after it is approved.


Leave a Reply.

    Archives

    November 2018
    May 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    August 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    January 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013

    Categories

    All
    Marginalia
    Wyprodukować Rewolucję

    RSS Feed

Proudly powered by Weebly