Przyznam, że nie znałem jej wcześniej (uścisnęliśmy sobie dłonie kiedyś w przelocie w Warszawie), jej kilka felietonów w Przekroju nie pozostawiły w zasadzie żadnego śladu. Wiedziałem oczywiście o jej działalności w parlamencie, w stowarzyszeniu FAIR, z tym większym zaskoczeniem zobaczyłem jej kilka wywiadów w mediach, których udzieliła po skandalicznym tekście w jakimś prawicowym pisemku. Nie tylko pokazała się jako sympatyczna i opanowana osoba, ale również jako ktoś, kto ma tę nieuchwytną aurę charyzmy i profesjonalizmu. Dla wyborcy takiego jak ja, Anna Grodzka w zasadzie 'ticks all the boxes' - z jednej strony ma szczerze lewicowe poglądy gospodarcze, z drugiej (również udowadnia to swą biografią) jest 'kulturową lewicą', co po prostu znaczy, że jest wrażliwa zarówno na problemy biednych i niezamożnych, jak i na problemy wszelkich mniejszości - seksualnych, religijnych, etnicznych. Mam więc szansę na program oparty na postulowanej przeze mnie inkluzywnej empatii.
Jaki ten program ostatecznie będzie, pewnie niedługo się przekonamy. Jakiego programu bym oczekiwał?
Jako transumanizujący post-chadek uważam za ważne trzy idee:
postępu (również etycznego)
osoby jako hybrydowego podmiotu
oraz zasadę pomocniczości (obowiązującą we wszelkich strukturach hierarchicznych).
Z tych idei wynika szereg postulatów programowych, które można by próbować streścić w haśle 'wszyscy razem damy radę'. Z jednej strony szacunek dla poszczególnych osób - z ich słabościami i dziwactwami; z drugiej ciągłe próby wytwarzania takich mechanizmów, by każda i każdy z nas mógł być częścią większej całości. Bardziej szczegółowo wynika z tego przewaga spółdzielni nad spółkami akcyjnymi, przewaga rehabilitacji nad karą; przekonanie o konieczności stworzenia siatki bezpieczeństwa, która pozwoli ludziom się rozwijać (a więc służba zdrowia, edukacja, mieszkanie oraz wyżywienie muszą znaleźć się w centrum zainteresowań państwa), przekonanie o konieczności kontekstualizacji każdej decyzji politycznej, społecznej i gospodarczej - przekonanie o tym, że wartościowanie świata w oparciu o analizę krótkoterminowego zysku finansowego jest nie tylko głupie ale po prostu jest złem. A nawet jest ZŁEM.
Z tego co mówi Grodzka, spodziewam się, że jej program będzie szedł w tym kierunku.
Jest jeszcze jedna kwestia, która wydaje mi się niezwykle ważna - kwestia języka.
Pamiętam gdy w połowie lat 80tych w jednym z gliwickich kościołów byłem - w ramach Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej - na wykładzie jakiejś pani profesor (niestety nie pamiętam już nazwiska) o nowomowie. Analizowała ona język mediów w PRLu, ale na końcu powiedziała, że i w kościele elementy nowomowy - czyli skrajnie zideologizowanego języka - się pojawiają. Dziś taki język, język - pałka, język-narzędzie podziału, wojny i nienawiści w Polsce dominuje. Kościół katolicki (te wszystkie dżendery, neomarksizm, 'biała cywilizacja europejska') jest jednym z głównych źródeł, które taki język produkują. W kontekście narastającego buntu humanistów i dyskusji o (nie)zbędności humanistów w dzisiejszym świecie, walka o odbudowę języka, którym możemy się zacząć porozumiewać a nie prowadzić wojny, wydaje mi się niezwykle ważna. Prezydent ma oczywiście bardzo ograniczone możliwości by o taki język walczyć, ale po pierwsze nominuje 2 osoby do KRRiT, a po drugie prezydent/prezydentka może być obecna w debacie publicznej w bardziej aktywny sposób. Może 'dawać świadectwo', że taki 'język prawdy' jest możliwy. Dotychczasowe wypowiedzi Anny Grodzkiej i tutaj brzmią bardzo zachęcająco.
Wiem, że nikt się po mnie nie spodziewał innych deklaracji - poparcie Anny Grodzkiej jest z mojej strony decyzją oczywistą - wydaje mi się jednak, że nawet ludzie, którym do lewicy jest dość daleko powinni zadać sobie pytanie, czy obecny sposób uprawiania polityki w Polsce ich satysfakcjonuje, i czy to przypadkiem nie Anna Grodzka jest osobą, która pokazuje, że inna, lepsza, bardziej uczciwa i efektywna polityka jest możliwa.