Kapitalizm jest imperializmem - funkcjonuje sprawnie tam, gdzie jest w stanie 'pożerać' zewnętrze. Tym zewnętrzem są łatwo dostępne surowce naturalne, wywłaszczeni chłopi zmuszeni do sprzedawania swojej pracy, przed-kapitalistyczne struktury społeczne, w których biologiczne przetrwanie gwarantuje pozostająca poza-systemem domowa praca kobiet (a często i dzieci). Dziś tym zewnętrzem staje się po prostu biologiczne życie i czas wolny eksploatowane poprzez mechanizm długu. Pisałem wielokrotnie o radykalnym wzroście kosztów mieszkań w ostatnich 30 latach w Wielkiej Brytanii, który nijak nie ma się do wzrostu kosztów ich budowy - w sytuacji, gdy nie buduje się (niemal wcale) mieszkań komunalnych niemajętnym obywatelom pozostaje albo kredyt hipoteczny (a więc bycie eksploatowanym przez banki) albo wynajem (co oznacza bycie eksploatowanym przez kamieniczników). To są sprawy znane. W dyskusji o re-industrializacji, zapomina się często, że przemysłowa modernizacja zrosła się doskonale z kapitalizmem właśnie dlatego, że była oparta na rabunkowej (a czasem zbrodniczej - jak w Kongu) gospodarce opartej na eksploatacji surowców naturalnych (bez liczenia się z kosztami długofalowymi) oraz taniej pracy. Z tego też powodu, polski współczesny przemysł (przy czym ani on rzeczywiście polski, ani do końca przemysł) w strefach przemysłowych jest oparty na eksploatacji taniej pracy, ulgach podatkowych oraz zbudowanej przez państwo (a więc przez obywateli Polski) infrastruktury. I mimo tego, prędzej czy później się z Polski wyniesie, ponieważ znajdzie inne miejsca, gdzie wykorzystywać i rabować jest takiej i łatwiej.
Jeśli więc poważnie myślimy o re-industrializacji jako o postępowym projekcie społeczno-gospodarczym, musimy sięgać do idei ekologii przemysłowej, opartej na zasadzie domykanie łańcuchów produkcji i konsumpcji. Jeśli nie chcemy (i nie możemy) eksploatować tego co na zewnątrz, musimy sięgać do tego co wewnątrz. Re-industrializacja może (powtarzam - może, wcale nie musi) i powinna stać się projektem anty-neoliberalnym a może i antykapitalistycznym. I tylko taka antykapitalistyczna re-industrializacja ma sens i może być ekonomicznie efektywna - oznacza bowiem rozwój bez odpadów. Zarówno materialnych, dotyczących energii ale też ludzkich. Taka industrializacja oznacza pełne zatrudnienie (przypominam nieśmiało, że pełne zatrudnienie istniało w Japonii gdy ten kraj stawał się gospodarczą potęgą), pełną utylizację odpadów (w Szwecji w tej chwili przetwarza się 99% odpadów z gospodarstw domowych, więc jest to całkowicie realny postulat) oraz synergiczną współpracę pomiędzy różnymi aktorami gospodarczymi. To oznacza zastąpienie konkurencji kooperacją, redukcję rynku do pozycji jaką zajmował w gospodarkach przedkapitalistycznych, optymalizację konsumpcji, odejście od dominacji sektora finansowego. Taka re-industrializacja ma rewolucyjny potencjał. O taką re-industrializację należy walczyć. Mam nadzieję, że Anna Grodzka o takiej właśnie re-industrializacji myśli. Mówienie o 'zielonym przemyśle' czy 'zielonej modernizacji' to zatrzymanie się w pół drogi. Odwagi!