Dziś PB przypomniał mi koniec lat 80tych i wielość anty-PRLowskich grup, partii i organizacji. PB napisał "mieli trudniej, a im się udało zmienić system". Nie jestem pewien, czy rzeczywiście wtedy było trudniej. Wydaje mi się, że dobrze pamiętam te czasy (zaczynałem studia w 1988, pod wodzą Sławka Skrzypka (tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej szefa NBP) zakładając/reaktywując NZS na Politechnice Śląskiej. W grupie inicjatywnej było nas 18ścioro (jeśli dobrze pamiętam), a pierwsze spotkanie odbyło się pod czujnym okiem panów z Służby Bezpieczeństwa (dzień przed tym spotkaniem wysoko postawiony działacz PZPR przypadkowo (?) spotkanej mojej babci mówił, by 'się wnuk nie bawił w opozycję'...). Mimo tego, myślę, że wtedy było łatwiej - wiedzieliśmy że PRL jest martwy i wydawało nam się, że doskonale wiemy co powinno przyjść po nim. Jak pewnie większość moich znajomych wie, na początku lat 90tych byłem na prawej stronie politycznego spektrum. Trochę przypadkiem - na spotkanie do Gliwic nie dojechał Ikonowicz, dojechał za to Łopuszański. Wcześniej, gdy Sławek uczynił mnie redaktorem naczelnym pisma NZS Informacje, napisałem tekst w obronie idei socjalistycznej - ale gdy Pinior (jako działacz PPS - Rewolucja Demokratyczna) przyjechał ze swoimi trockistowskimi ideami, nie rozumiałem o co mu chodzi. To wtedy Łopuszański i Jurek stali się dla mnie liderami, ludźmi za którymi chciałem podążać. Dlaczego? Na przykład dlatego, że nigdy nie szukałem prostych rozwiązań (nigdy nie uległem magii JKM), zawsze obrzydzał mnie cynizm - jeden z moich dzisiejszych hejterów, wciąż wierny ideom Korwina-Balcerowicza, zaczął wtedy działać w UPR, tłumacząc to bardzo prosto - "...dziś jestem młody, więc popieram Korwina, gdy będę stary i będę potrzebował pomocy, zostanę socjalistą." (wygląda na to, że jeszcze się nie zestarzał wystarczająco). Pamiętam też wywiad Marka Jurka dla miesięcznika 'Powściągliwość i Praca' zatytuowany 'Polska nie jest spółką akcyjną'. Dlatego.
W pewnym sensie, moje poglądy polityczne niewiele się zmieniły - po prostu zmądrzałem, dostrzegłem że cynizm i okrucieństwo są tam, gdzie kiedyś widziałem uczciwość i troskę.
Problemem dzisiejszej polskiej lewicy jest - jak sądzę - brak wiary w to, że warto, że trzeba i że musimy.
Leżymy na kanapach i klikamy w linki na fb (częściowo dlatego, że jesteśmy wykończeni pracą i na nic innego nie mamy już siły). Jednak klikaktywizm nie jest sam w sobie zły. Daje przynajmniej poczucie, że nie jesteśmy sami - Marsz Niepodległości ma na fb ponad 100 tysięcy polubień i choć przekłada się to na około 1% poparcie dla RN, to wystarcza by zmobilizować kilka setek aktywistów, którzy wierzą 'w sprawę'. Te kilka setek to ponad 100 tysięcy zebranych podpisów i kandydat RN w wyborach prezydenckich. Ten brak wiary na lewicy, to poczucie, że i tak się nie uda i że to wszystko i tak nie ma sensu, jest tym co ją zabija. Jak kiedyś pisał Adam Ostolski (współ-szef Zielonych) 'lewica musi się uznać w jestestwie swoim'. Nie może się wstydzić i przepraszać za to że istnieje i chce działać. Lewica, która wciąż przeprasza za Stalina, jest tak samo głupia, jak lewica, która Stalina wychwala. Ale uznanie to za mało. Tu potrzeba wiary i nadziei (i miłości oczywiście też). Nie potrzeba polemik (OK, ich oczywiście też potrzeba) lecz jasnego głoszenia własnych poglądów. I przy całym czacunku i sympatii dla Zielonych i Adama, przy całym szacunku dla pracowitości i kompetencji Anny Grodzkiej - to wszystko za mało.
Pojawił się nowy byt - partia (?) Razem. I jeśli jeszcze raz miałbym głupio zawierzyć, to zdjęcia uśmiechniętych lecz poważnych młodych ludzi, proste jak cios cepem postulaty programowe, są tym czego mi dziś potrzeba. I wiem, że nie jestem obiektywny, bo znam jedną z liderek Razem, ale to właśnie za takimi ludźmi jak Marcelina Zawisza chce się iść. Być może będę tego kiedyś żałował i znów przyjdzie mi za naiwność przepraszać, ale wciąż wolę być naiwny niż cyniczny. Życzę więc Razem jak najlepiej - mam nadzieję, że zrobią co obiecują, nie tworząc kolejnej kanapy, kolejnej sekty, lecz współtworząc 'polską Syrizę', koalicję lewicowych grup i organizacji. O potrzebie Frontu Ludowego piszę chyba od dwu lat - wciąż w tę ideę szczerzę wierzę.
(A do Razem wstąpie, gdy będą mieli 100 tysięcy polubień na fb ;))