W piątek byłem na wykładzie Saski Sassen (w ramach konferencji MediaCity) - w naszym plymuckim uniwersytecie to nie lada wydarzenie. Jeteśmy daleko od wszystkiego, mało komu chce się do nas przyjechać. Wykład nie był najlepszym jaki słyszałem w życiu, większość kwestii o jakich Saskia mówiła słyszałem lub czytałem gdzieś wcześniej. Przekaz był jednak ważny - technologia idzie za tym co społeczne. To nie technologia jest rewolucyjna, lecz to jak się ją stosuje. Nic nowego, ale na konferencji dla geeków ważne przypomnienie. Saskie mówiła o badaniu / eksperymencie społecznym, którego niestety nie jestem w stanie zweryfikować (nie podała wielu szczegółów). Polegał on na tym, że posadzono przed komputerami dzieciaki z z klas niższych i wyższych - te z niższych zafascynowały się technologią, te z wyższych zainteresowały się kto siedzi obok nich. Wniosek - co najmniej kontrowersyjny - jest taki, że to klasy wyższe budują relacje społeczne, podczas gdy klasy niższe są nakierowane na swój własny, indywidualny sukces. To stoi w oczywistej sprzeczności z tym, co o dynamice społecznej do tej pory czytałem (oczywiście - to tylko jeden, wątpliwy, eksperyment). Gdyby to jednak miała być prawda, to jesteśmy zgubieni. Kropka. Trochę tu pobrzmiewa Junger z Robotnika, gdy pisał, że masy nie znaczą dziś (w 1932 roku) nic, że pluton żołnierzy z karabinem maszynowym, znaczy więcej niż tysiące robotników z gołymi rękami. Stoi to też w sprzeczności z innym projektem o którym profesor Sassen mówiła - z wykorzystywaniem aplikacji 'emergency nanny' (o której też za dużo nie wiem) do budowania więzi społecznych opartych o wzajemnym szacunku i poczuciu własnej wartości wśród biedniejszych warstw społecznych. A może tu nie ma sprzeczności, może istnieje potrzeba odbudowy jednostkowej godności po to by odbudować solidarność?
Jeśli tak, to plan działania (istniejącej w postaci intencjonalnej) polskiej lewicy wydaje się oczywisty. I przy okazji - ci, którzy uważają się za lewice, powinni przestać trollować, przestać zachowywać się jak kuce w swej - najczęściej męskiej - frustracji wynikającej z tego jak nieznaczący wszyscy jesteśmy. Ale o tym już kiedyś dawno temu pisałem, stając się na chwilę wrogiem pewnej internetowej grupy szympansów. Mimo wszystko warto powtarzać - frustracja nie buduje, koledzy kolegi.
W Polsce za chwilę wybory i cieszę się, że nie muszę się zastanawiać na kogo nie głosować - standardowy kandydat 'mniejszego zła' w Latarniku Wyborczym pokazał mi się jako osoba, z którą łączy mnie najmniej. Nawet z tym napakowanym facetem z siłki mam o kilka procent więcej wspólnych przekonanń niż z obecnym prezydentem. Trochę straszne.
Bardziej jednak - z oczywistych względów - obchodzą mnie wybory w UK. Już w czwartek. Wciąż jest spora szansa, że Torysi + LibDem+UKiP+DUP nie będą mieli dość mandatów by utworzyć rząd. Są jednak takie chwilę, gdy - przesiąknięty do kości spiskowymi teoriami - myślę, że oni wcale nie nie chcą już rządzić. Że sytuacja w państwie jest tak zła, a oni nie mają żadnych pomysłów by ją naprawić, że chętnie oddadzą władzę Partii Pracy, która nic przecież nie zmieni. SNP - mimo całej sympatii dla szefowej tej partii - siedzi w kieszeni Murdocha (i kilku innych biznesmanów), więc obawiam się, że anty-neoliberalne pochrząkiwania są tylko na pokaz. Generalnie jakby ktoś chciał mi dać pracę w Szwecji, to biorę od ręki ;)
Czytam sobie z przyjemnością kilka książek o Heglu - poczynając od Althussera, przez Żiżka po Avineri'ego. Ta ostatnia książka wciągnęła mnie najbardziej. Nie tylko dlatego, że dość przekrojowo prezentuje poglądy Hegla (z zawsze aktualnymi atakami na kościół i instytucjonalne religie) ale ze względu na główny przedmiot tej książki - państwo. Dobrze, że PWN wydał tę książkę jako ebook, myślę, że namysł nad nowoczesnym (czyli XXIto a nie XIXto wiecznym) państwem jest w Polsce dziś absolutnie fundamentalną koniecznością. Zabawne byłoby zapytać kandydatów i kandydatkę na prezydenta czym jest dziś państwo - mielibyśmy z tego kupę śmiechu. Śmiechu przez łzy. Ale nikt ich o takie sprawy pytać nie będzie, nikogo to przecież nie interesuje. Ten brak zainteresowania łeż nam jednak nie oszczędzi.
Mam nadzieję, że miło się wam dziś świętowało.