Lewica w Polsce jest słaba - wszyscy o tym wiemy. Lewicowe hasła do ludzi trafiają jedynie w ograniczonym stopniu i nawet ludzie, którym polski kapitalizm spuścił mocny wpier... wciąż wierzą w wolny rynek i chcą głosowac na Kukiza. Jedyna partia parlamentarna, która się do lewicowości przyznaje (bo Palikot się od lewicy dawno odciął) gdy miała okazje rządzić, była partią 'umiarkowanie konserwatywną obyczajowo oraz umiarkowanie liberalną gospodarczo'. Nie ma specjalnego powodu by im wierzyć, że tym razem będzie inaczej, choć z drugiej strony trzeba przyznać, że w opozycji SLD dość często się jak lewica zachowywało. Jeśli pójdą z nimi związkowcy oraz ludzie z Zielonych czy RSSu, są spore szanse, że taka 'zjednoczona lewica' zacznie przypominać może wciąż dość konserwatywną obyczajowo i wciąż zapatrzoną w idee 'trzeciej drogi' ale jednak socjaldemokrację. Ci, którzy skłonni byliby na taką lewicę głosować, to stary elektorat SLD, zniechęceni wyborcy PO oraz liberalna światopoglądowo (lecz wciąż dość wolnorynkowa) wielkomiejska klasa średnia. Taka lewica nie odbierze wyborców ani PiSowi ani Kukizowi.
Dlatego z wielką nadzieją patrzę (i wspieram) projekt antysystemowej, odcinającej się od 'postkomunistycznych złogów' partii Razem. Jak już pisałem - to jest projekt oparty na mocnej horyzonalnej i inkluzywnej wizji świata, z bardzo mocnym etycznym kręgosłupem "Nigdy z królami nie będziem w aljansach, Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi..." (tak, wiem co tam jest dalej ;)). To jest projekt, który ma szanse zdobyć szacunek ulicy, to jest projekt, który ma szanse przekonać wyborców Kukiza czy PiSu.
Nie wolno tego projektu niszczyć, zmuszając dopiero zaczynających swe polityczne zaangażowanie działaczy, by szli na kompromisy. Siłą tego projektu jest troszkę naiwna wiara że Razem damy radę. To bardziej jest wciąż projekt etyczny, niż polityczny. Nie może się równać z Zielonymi, którzy istnieją od lat i mają w swych szeregach doświadczoną polityczkę i posłankę; ani z Piotrem Ikonowiczem, który w polityce zjadł zęby.
Dlatego zamiast się na siebie obrażać, kręcić nosem i sarkać po kątach, proponuję by lewica społeczna - w którymkolwiek z obozów sie znajdzie - patrzyła na siebie z sympatią i szacunkiem. Razem należy się szacunek za odwagę pójścia własną drogą - nawet jeśli może to sie skończyć tym, że nie zbierze niezbędnej liczby podpisów by zarejstrować listy wyborcze do Sejmu; Zielonym i tym którzy pójdą z OPZZ należy się szacunek za odwagę wejścia w wyborczą koalicję ze starymi politycznymi cynikami. Ja ufam zarówno jednej jak i drugiej stronie społecznej lewicy i o złe intencje nikogo nie oskarżam.
Apokatastaza (czyli powrót wszystkich dusz do Absolutu) jest według Orygenesa procesem długotrwałym i bolesnym, który nie niszczy istoty poszczególnych bytów, a raczej 'uczy' je stawać się Jednią. Lewica jest na początku drogi - kiedyś, być może u końca czasów ;) wszyscy będziemy jedną wielką rodziną. By to jednak nastąpiło, nikogo nie wolno zmuszać, by stał się kimś innym niż jest. To dialektyczny proces - uczenia się siebie oraz uczenia się siebie z innymi. Inkluzja wymaga czasu, szacunku i miłości. Apokatastaza nie jest przyjemna - jest jednak konieczna.