Patrząc wstecz czuję umiarkowaną satysfakcję, choćby za sprawą książki Miasto jako idea polityczna (2008), która wstrzeliła się w moment wzrastającego zainteresowania miastem w Polsce, zgłaszając dwa - wciąż chyba przekonujące - pomysły. Jeden, podstawowy, że na miasto nie należy patrzeć jedynie technicznie i administracyjnie, że miasto jest przede wszystkim bytem politycznym; drugi, że użytkownicy miasta to nie tylko jego formalni obywatele, a raczej wszyscy, którzy czują się z miastem związani i którzy mogą mediować pomiędzy nim, a innymi organizmami społecznymi (obywatel plug-in, swoją drogą jest w tej książce bardzo ciekawy i chyba bardzo aktualny fragment o migrantach). Nie są to idee dziś jakoś specjalnie szokujące, ale w 2008 były (w Polsce) pewną nowością. Obie mają też wciąż wielki potencjał by kształtować nowatorskie myślenie o mieście jako aktywnej wspólnocie/sieci.
Dziury w całym (2011) są książką intelektualnie (moim zdaniem) ciekawszą i bogatszą, z jednej strony rozwijającą idee z pierwszej książki, z drugiej jednak antycypującą moje trochę późniejsze zainteresowanie ideą 'radykalnego inkluzywizmu'. I to właśnie 'radykalny inkluzywizm' - którego korzenie tkwią w chrześcijańskim uniwersalizmie, w Heglu (dzięki Jadwidze Staniszkis i - szczególnie w interpretacji Alexandra Kojeve - Agacie Bielik-Robson) 'skrzywionym' przez filozofię Alaina Badiou i doprawionym (żydowskim) mesjanizmem (dzięki - znów - Agacie Bielik-Robson) wyznacza horyzont mojej intelektualnej pracy na dziś i na najbliższe lata - w planach mam bowiem dwie książki: swego rodzaju 'opus magnum' Post-capitalist Cities: spatial heterogeneity and an accumulation of agency już ma wydawcę (choć na formalną umowę wciąż czekam), oraz planowana wspólnie z profesor z Malezji, Kuala Lumpur: community, infrastructure and urban inclusivity, podchodząca do idei radykalnego inkluzywizmu z islamskiej perspektywy. Potencjalny wydawca wysłał propozycję do zewnętrznych recenzentów więc trzymajcie kciuki. Mam pomysł na jeszcze dwie książki, ale to już zbyt daleka przyszłość by teraz o nich pisać.
Oprócz książek opublikowałem kilkadziesiąt artykułów, z czego przynajmniej do kilku - jak myślę - warto wracać, ponad osiemset notek na blogu (liczę trzy blogi - na onecie, który zacząłem prowadzić prawie 11 lat temu, na bloxie, oraz ten, który czytacie), z czego kilkaset ostatnich zawiera - jak sądzę - coś więcej niż publicystyczne zmagania z rzeczywistością. Zapewne byłoby lepiej, gdybym opublikował więcej i lepszych książek (oprócz dwu wymienionych powyżej jest jeszcze Ideologie w przestrzeni. Próby demistyfikacji z 2005), więcej i bardziej znaczących tekstów, ale z tego co do tej pory zrobiłem, czuję pewną satysfakcję. Jeszcze - jak mam nadzieję - mam trochę czasu by coś sensownego i ważnego w życiu napisać.
Oprócz pracy teoretycznej od ponad siedmiu lat w Wielkiej Brytanii (a wcześniej pięć lat w Polsce) uczę architektury i urbanistyki (przenosiny do Sheffield w sierpniu 2015 były jedną z najlepszych rzeczy, jakie mnie mogły spotkać) i to jest ciekawa, dająca dużo satysfakcji (choć czasem również frustrująca) praca. Bycie nauczycielem pozwala wrzucać ziarna idei w głowy i serca młodych ludzi, by potem obserwować - ze zdziwieniem i fascynacją - co z tych ziaren wyrasta. Chyba więcej dobrego niż złego.
Patrzę wstecz z większą niż jeszcze kilka lat temu wyrozumiałością na moje młodzieńcze wybory polityczno-ideologiczne. Owszem, uważam że (radykalny) katolicyzm (znalazłem niedawno swoje nazwisko w opracowaniu na temat katolickiego tradycjonalizmu na Śląsku...) zrobił mi wiele złego i generalnie odradzałbym młodym ludziom zbytnie zbliżanie się do tej niebezpiecznej ideologii, ale z drugiej strony, szczególnie gdy jest się starszym, warto spojrzeć na katolicyzm jako zasób fascynujących (choć czasem szalonych i niebezpiecznych) idei, pomysłów i rozwiązań. Dwa tysiące lat istnienia jako religia politycznie aktywna (często państwowa) zmusiło go do odpowiadania na różnorakie społeczne, polityczne i ekonomiczne wyzwania. To bogactwo, którego nie warto ignorować. Są też tacy - jak choćby ludzie skupieni wokół magazynu Kontakt, którym najwyraźniej katolicyzm nie szkodzi, a wręcz przeciwnie. Nie wiem, jak oni to robią ale trochę im zazdroszczę, bo ja tak nie potrafiłem.
Młodzieńcze lektury książek Mircea Eliade dziś do mnie wracają utwierdzając mnie w przekonaniu, że religia odpowiada na jedno z podstawowych doświadczeń człowieczeństwa jakim jest wyrwanie z natury, wykorzenienie, 'wypędzenie z domu' i pozostawienie jako samotne indywiduum w świecie, którego nigdy w pełni się nie zrozumie. Religie (te które mnie interesują - przede wszystkim chrześcijaństwo, judaizm i islam) odpowiadają na tą samotność, z jednej strony dając punkt odniesienia (boga) poza tym obcym i nieprzyjaznym światem, z drugiej zaś strony pozwalają budować wspólnotę (chrześcijańskie 'nie ma Greka ani Żyda', muzułmańska umma - wspólnota wierzących) chroniącą przed samotnością tu i teraz. Ten schemat jest dla mnie kluczowy - moje myślenie o świecie i odczuwanie świata jest według niego (wciąż? na nowo?) zorganizowane. Nie jestem człowiekiem wierzącym, ale nie jestem też ateistą (szczególnie nie jestem 'nowym ateistą'). Czy to będzie historia, 'duch dziejów' czy po prostu 'to co poza reprezentacją', ruch ku temu co 'na zewnątrz' jest - i chyba pozostanie - dla mojego myślenia fundamentalny. W tym schemacie jest akceptacja hierarchii - ale ponieważ zewnętrze się ciągle przemieszcza, również hierarchie się ciągle zmieniają i wywracają na nice ('kamień odrzucony przez budujących', 'void' definiowany przez Badiou). Hierarchie są więc tymczasowe i zmienne, istnieją jednak zawsze, w każdej relacji. Jak widać, moja ideologiczna deklaracja: 'H+ post-chrześcijański demokrata' się nie zmienia od lat. Pewnie w innym czasie i innym miejscu mógłbym sobie osiąść na jakimś perwersyjnym post-post-rewolucyjno-konserwatywnym, wierzącym w postęp polityczno-ideowym marginesie, ale w dzisiejszej Polsce (Europie, świecie) jestem 'lewakiem' (choć prawdziwi lewicowcy wiedzą, że nie jestem z ich bajki) głosującym na Razem.
Na koniec chciałbym jeszcze podziękować czytelniczkom i czytelnikom moich tekstów, za to że poświęcają swój czas na czytanie, czasem na komentowanie, czasem nawet używając tego co napisałem w swoich własnych tekstach. Myślenie jest zawsze relacją, mierzymy się ze światem (również) poprzez myślenie innych. Poprzez społeczną i materialną infrastrukturę, które mediują pomiędzy nami pozwalając nam równocześnie być razem i zachowywać swoją osobność, budujemy wciąż 'niewspólnotową wspólnotę', stajemy się 'pluralistyczną totalnością'. Świat nie jest dziś dobrym miejscem i na horyzoncie nie widać nadziei na 'dobrą zmianę'. Jest jednak w nas, ludziach, potencjał dobra, potencjał empatii i emancypacji. Wierzę, że on wciąż może się zrealizować (choć pewnie nie za mojej kadencji).
I jeszcze (pół żartem pół serio) - bo widzę, że moja platforma blogowa daje mi taką możliwość - głosowanie (linki do tekstów w zakładce 'other words'), proszę głosujcie!