contact me:
KRZYSZTOF NAWRATEK
  • Home
  • about
  • blog
  • TEXTS/RECORDINGS

823. skapywanie nienawiści

6/20/2016

0 Comments

 
Tytuł to oczywiście kalka 'trickle down hatred', określenia używanego dziś coraz częściej, opisującego mechanizm, który 'ludowa mądrość' zdefiniowała jako "ryba psuje się od głowy" (bardziej naukowo ten mechanizm opisuje na przykład Diane J. Chandler w tekście The Perfect Storm of Leaders’ Unethical Behavior: A Conceptual Framework). Skapywanie nienawiści to po prostu używanie języka nienawiści i pogardy przez ludzi / instytucje będące (z różnych przyczyn) w pozycji siły. Najlepszym przykładem jest dziś Donald Trump, który obraził już chyba wszystkie mniejszości (oraz jedną większość - kobiety) w USA, świetnym przykładem jest David Cameron, który oskarżał obecnego burmistrza Londynu (a wcześniej nowego lidera Partii Pracy) o bycie przyjacielem terrorystów, jednym z najbardziej obrzydliwych przykładów jest działalność brytyjskiego tabloidu The Daily Mail (który ma w swojej historii wspieranie III Rzeszy) i przewodniczącego Partii Niepodległości UK, Nigela Farage. Ekstremalnym przykładem efektów działania mechanizmu skapywania nienawiści jest zabójstwo Jo Cox, parlamentarzystki brytyjskiej Partii Pracy, która działała na rzecz uchodźców - poziom agresji w debacie publicznej wzrósł do takiego stopnia, że w końcu ktoś - prawicowy ekstremista o zdiagnozowanych problemach psychicznych - przeniósł nienawiść ze sfery słów do czynów. Podobnie było w przypadku masakry w Orlando - aktu terroru wymierzonego w społeczność LGBT.
Znaczącym jest, że w obu przypadkach ci, którzy za używanie mechanizmu skapywania nienawiści są odpowiedzialni, usiłują te tragiczne wydarzenia wykorzystać by sam mechanizm wzmocnić. W przypadku Orlando opis mordercy skupia się na jego etniczności, a nie na otoczeniu kulturowym, które pozwoliło mu pielęgnować nienawiść i zamiłowanie do przemocy (mówiąc wprost - pojawia się tu narracja rasistowska - fakt, że rodzice mordercy pochodzili z Afganistanu jest ważniejszy niż to, że wychował  się on w Ameryce), z drugiej strony opis ofiar stara się pomniejszyć znaczenie faktu, że był to atak na klub LGBT (nie jestem kompetentny by się na ten temat z pozycji eksperta wypowiadać, wielu przedstawicieli środowisk LGBT, również moi znajomi/znajome zwracają uwagę na niemal 'sakralny' charakter takich klubów. Wbrew więc narracji mówiącej, że był to atak na ludzi, którzy "chcieli się dobrze bawić", bliższa byłaby narracja porównująca klub LGBT do szpitala czy świątyni).
Podobnie w przypadku Jo Cox, prawicowe media skupiają się mentalnych zaburzeniach sprawcy, podkreślając jego osobność / wyjątkowość równocześnie starając się umniejszyć znaczenie spraw, którymi brytyjska parlamentarzystka się zajmowała.

Mechanizm skapywania nienawiści jest oczywiście bardzo mocno rozwinięty w Polsce - to nie przypadek, że mąż Jo Cox pisząc o tym, jak politycy kompletnie nie radzą sobie z populistyczną narracją antyimigracyjną posłużył się przykładem Polski, jako kraju w którym uchodźców i imigrantów jest jak na lekarstwo (jak pisze "...urzędnik imigracyjny prawdopodobnie pamięta nazwiska wszystkich aplikantów...") a równocześnie jest to jeden z głównych tematów debaty publicznej. Słowa, które dziś w przestrzeni publicznej w Polsce padają, byłyby nie do zaakceptowania jeszcze 15-20 lat temu (w 1999 roku minister Kapera został odwołany za słowa o 'białej rasie'). I nie ma co ukrywać - za skapywanie nienawiści w Polsce odpowiada w zasadzie cała polska klasa polityczna - oczywiście PiS i Jarosław Kaczyński mają tu szczególnie miejsce, ale bez udziału Gazety Wyborczej i innych 'mediów liberalnych', bez 'występów' Palikota i tekstów Adama Michnika taki poziom nienawiści byłby jednak chyba nieosiągalny.
Emocje i słowa mają konsekwencje. Oczywiście można powoływać się na sprawdzone recepty mistrza manipulacji Hermana Goeringa o tym jak wywołać przyzwolenie na wojnę w każdym kraju (i to jest naprawdę rozpaczliwie smutne, że niczego ludzkość się nie nauczyła po stuleciach wojen i masakr), można zastanawiać się do jakiego stopnia cyniczni są siewcy pogardy (których bez wątpliwości umieszczam wśród 'górnych 3%') i ich klakierzy; z drugiej strony można wzywać (i w tym akurat nie ma nic złego) do jednostkowych nawróceń i etycznej rewolucji. Ja jednak z obsesyjnym uporem, będę wracał do kwestii politycznych i społecznych - do pytania o model i wizję społeczeństwa, która nie wytwarza 'struktur grzechu', lecz 'struktury miłości' (a przynajmniej 'struktury przyjaźni i współ-odczuwania'). Obsesyjnie będę wracał do Radykalnego Inkluzywizmu, do mechanizmów łączenia, budowania tego co wspólne i ograniczania tego co jednostkowe (przy ochronie tego co intymne). Walka klas nie jest odpowiedzią - to jest diagnoza, nie program. Diagnozą jest jednak również zwracanie uwagi na sojusze i instytucje, na budowanie więzi - na proces wzrostu nie oparty na dialektycznym konflikcie, co na dialogicznej eksploracji tego co nieznane / obce / inne.
Nie ukrywam, że jestem pesymistą - najbliższe dziesięciolecia to będą 'wieki ciemne'. Wygrana Trumpa może oznaczać wojny (z wojną nuklearną włącznie), wygrana Clinton podobnie - szczególnie na Bliskim Wschodzie, co dla Europy oznacza miliony uchodźców. Te miliony uchodźców - w obecnym paradygmacie politycznym - oznaczają wzrost ksenofobii i sukcesy partii nacjonalistycznych w Europie. Brexit (wciąż bardzo prawdopodobny) oznacza radykalne osłabienie EU, wikłając zarówno UK jak i EU w lata negocjacji (rozwód nigdy nie jest przyjemny - szczególnie gdy mamy do czynienia z 28ma partnerami), Europa południowo-wschodnia (od Polski po Rumunię, z Rosją na czele) będzie się pogrążała w swoich ksenofobicznych obsesjach, próbując budować silne podmioty polityczne (narody) w kontraście do wszelkich (istniejących i wydumanych) mniejszości. Te próby są skazane na klęskę - to sojusze dają siłę, nie plemiona.
W tym oceanie pesymizmu, paradoksalną nadzieją na przetrwanie ludzkości widzę w Chinach, ale jest to nadzieja słaba i oparta bardziej na chciejstwie niż na faktach (choć trzeba przyznać, że Chiny mimo wszystko jawią się jako oaza stabilności, spokoju i rozsądku). Chciałbym zobaczyć ziarna nadziei bliżej, w Europie, ale nie przychodzi mi to łatwo (Grecja, mimo wszystkich problemów z jakimi się zmaga, zdaje się zachowywać - a szczególnie jej społeczeństwo - szlachetność i humanistyczne wartości). Nie ma jednak co załamywać rąk - świat albo zginie, rozniesiony wojnami i katastrofą nuklearną - albo za jakiś czas (10? 50? 500? lat się 'ogarnie'). To już nie będzie za mojego życia, ale do tego nowego, lepszego świata każdy z nas może dołożyć cegiełkę - budujmy sojusze przyjaźni i współ-czucia; niech staną się ziarnami lepszego świata.

0 Comments

Your comment will be posted after it is approved.


Leave a Reply.

    Archives

    November 2022
    July 2021
    June 2021
    March 2021
    February 2021
    November 2018
    May 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    August 2017
    March 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    January 2016
    December 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    January 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013

    Categories

    All
    Marginalia
    Wyprodukować Rewolucję

    RSS Feed

Proudly powered by Weebly