Warto powiedzieć kilka słów kim jest autor - nie tylko jest uznanym malezyjskim prawnikiem, ale (co chyba ważniejsze) jest byłym senatorem oraz członkiem rządu w randze ministra. Co istotne, na promocję tej książki został zaproszony jako honorowy gość były premier Malezji, Mahathir Mohamad, postać niezwykle kontrowersyjna (jest otwartym antysemitą) mająca w Malezji pozycję niemal kultową jako najdłużej sprawujący rządy Premier, odpowiedzialny (a przynajmniej tak się uznaje) za modernizacyjny skok, jaki Malezja dokonała od lat 80tych.
Zaid Ibrahim przedstawia wizję Islamu jako religii uniwersalistycznej, zdecentralizowanej, celebrującej niepewność ludzkich sądów - Zaid przywołuje klasyczny okres kształtowania się prawa islamskiego, jako ten, w którym uważano, że spory interpretacyjne pomiędzy prawnikami interpretującymi Koran oraz Szarię są bożym błogosławieństwem. W Islamie (takim jak go opisuje Zaid Ibrahim) istnieje bowiem radykalne cięcie pomiędzy religią objawioną przez boga ('Islam jest doskonałą religią') a ułomnościami człowieka, popełniającego błędy w tejże religii interpretacji i zrozumieniu. To napięcie - które spowodowało (znów - w okresie klasycznym) rozwój szkół interpretujących Koran w różny sposób, dziś jest 'przezwyciężane' przez islamskich fundamentalistów, których nauczanie bierze się z wahabickiej (obowiązującej w Arabii Saudyjskiej) wersji Islamu. To właśnie Arabia Saudyjska, w narracji Zaida, jawi się jako największe zagrożenie dla 'prawdziwego Islamu', bowiem przez finansowanie szkół koranicznych na całym świecie, rozprzestrzenia fanatyczną wersję tej religii. W tym kontekście (a przecież to czym jest Arabia Saudyjska wszyscy wiemy) flirt USA i UK oraz wielu innych krajów Zachodu z Saudami musi być widziany jako samobójczy. Gdyby nie pieniądze Saudów wydawane - za cichą zgodą Zachodu - na nauczanie wahabickiej wersji Islamu, nie byłoby ani Al Kaidy, ani ISIS. Fundamentalistyczny Islam oraz islamski terroryzm jest - pośrednim ale jednak - efektem koniunkturalnej polityki Zachodu.
Zaid opisuje w jaki sposób fundamentalistyczna interpretacja prawa szariackiego (bo są również nie-fundamentalistyczne, jak chociażby ta wprowadzona na początku lat 70tych w Egipcie czy też obowiązująca w Indonezji, którą zresztą, obok Tunezji, Maroka, Egiptu (hm...) oraz Turcji (no chyba już raczej nie...) wskazuje jako przykłady postępowego i demokratycznego (a przynajmniej zmierzającego w tym kierunku) Islamu.
Do wielu tez Zaida można mieć zastrzeżenia - przyjmowana przez niego bez specjalnych zastrzeżeń narracja 'wojny cywilizacji' połączona z liberalno-demokratycznymi aspiracjami mnie osobiście odrzuca. Wydaje mi się, że po początkowym przedstawieniu uniwersalistycznego i głęboko humanistycznego rdzenia Islamu, Zaid ulega pokusie jeszcze chyba XIXwiecznej modernizacji.
Moje doświadczenia ze studentami i wykładowczyniami/wykładowcami International Islamic University Malaysia (o którym to uniwersytecie - jako próbie, raczej nieudanej, budowy intelektualnego zaplecza dla 'umiarkowanego Islamu' - pisze zresztą w swojej książce Zaid), a szczególnie seminarium jakie prowadziłem tam w zeszły piątek na temat idei wspólnoty, sprawiają, że 'kapitulacja' Zaida Ibrahima rozczarowuje. Liberalna demokracja na Zachodzie przeżywa dramatyczny kryzys, próba budowy 'islamskiej' jej wersji wydaje mi się skazana na porażkę.
Paradoksalnie, znacznie bardziej optymistycznie patrzyłbym na rozwój uniwersalistycznej myśli politycznej inspirowanej Islamem (a wręcz z niego wyrastającej), co zresztą zauważa też Zaid (jego diagnozy są przenikliwe, lecz propozycję na przyszłość niezbyt koherentne), która wydaje się mieć znacznie większy inkluzywny potencjał niż chrześcijaństwo.
Książka Zaida może być też ciakawa dla anty-PiSowskiego czytelnika polskiego, pokazuje bowiem jak kończą się flirty z religijnymi biurokracjami. Momentami podobieństwa pomiędzy Malezją osuwającą się w Islamizm, a Polską PiSu były uderzające (oczywiście zachowuję tu proporcję - to tylko mechanizmy i sposób kształtowania narracji jest podobny, nie konkretne rozwiązania).