Naomi Osaka przypomina mi bardzo moich studentów i studentki - więc tą notką kontynuuję moje amatorskie i subiektywne refleksje nad Gen Z. Nie dziwię się, że Netflix zrobił o niej serial - jest (właśnie sprawdziłem) druga na świecie, jest pierwszą Japonką tak wysoko w rankingu. Jej ojciec jest z Haiti, mama z Japonii (piszę dla tych co interesują się tenisem tyle co ja). Jest w jej karierze wszystko co potrzeba dobrej historii - niezamożni rodzice, którzy wszystkie swoje nadzieje zainwestowali w dzieci. Treningi po osiem godzin dziennie, na publicznych kortach. W pewnym momencie Osaka mówi, że jej główną motywacją były pieniądze, by jej mama nie musiała pracować i że wybór był taki, że albo zostanie mistrzynią albo rodzina zbankrutuje. Jest w tej opowieści (powiedziana bardzo cichutko) japońska ksenofobia, która wypchnęła rodziców Osaki z Japonii, pojawia się BLM i kwestia reprezentacji.
Ale to nie jest film o wielkich sprawach tego świata, jak przyznaje w pewnym momencie Osaka - tenis nie jest do niczego potrzebny, są na świecie ważniejsze sprawy. To jest opowieść o dziewczynie / młodej kobiecie z Gen Z. Serial jest opowiadany przez Osaka i choć dla starego dziada jak ja są tam lekko krindżowe momenty, jest w jej opowieści niezwykle wzruszająca szczerość i skromność. Kilka razy powtarza ona frazę 'I am a vessel' ('jestem naczyniem'). Naczyniem w które rodzice włożyli pieniądze, czas i nadzieję; naczyniem w które dziesiątki ludzi z jej zespołu wkłada prace, naczyniem by wykorzystać platformę która dała jej sława tenisistki by zrobić coś dobrego. Ta świadomość o byciu autonomicznym podmiotem i równocześnie 'sieciowym podmiotem' jest imponująca. Wzrusza otwartość Osaki gdy mówi o swoich emocjach, emocjach oczywiście zbudowanych częściowo z typowo amerykańskich opowieści o samotnych bohaterach, tej typowo amerykańskiej obsesji jednostkowości; a równocześnie ona tę narrację zmienia, sprawia że jednostka staje się punktem zaczepionym w szerszej sieci. W jej opowieści amerykańska narracja o wyjątkowej jednostce zostaje w subtelny lecz skuteczny sposób unieważniona.
Jest w tej postawie skromność ale jest też świadomość własnej wartości. Nie jest jednak ta wartość budowana przeciwko innym, ale jako 'przyrodzone prawo'. Jak pisałem w poprzedniej notce - Gen Z uważają, że im się należy troska, uwaga, dobre życie. Równocześnie wiedzą, że rządzący tym światem im tego odmawiają, wiedzą że kapitalizm ich marzenia niszczy. Osaka nic o kapitalizmie nie mówi, ale myślę, że w swoich politycznych wyborach nie jest bardzo różna od swojego pokolenia, które w UK w 67% chciałoby żyć w socjalizmie.
Osaka oczywiście może sobie pozwolić na odmowę pracy - co zrobiła kilka razy, na przykład przyłączając się do (jako jedyna tenisistka / tenisista) strajku sportowców w szczycie protestów BLM czy rezygnując z gry w turnieju w Paryżu. Może sobie pozwolić, co nie znaczy, że te wybory nie kosztują ją pieniądze i stres. Ale właśnie ta odmowa by bez szemrania przyjmować kapitalistyczne i patriarchalne dogmaty za własne, wydaje mi się największą siłą Gen Z. Oni po prostu nie wierzą w kapitalizm, wiedzą że to ściema która pozwala Bezosowi polecieć w kosmos, choć mógłby za te same pieniądze uratować życie setek tysięcy ludzi. Jeśli miliarderzy mogą wybrać swoją zabawę, Gez Z mówi im: f*** ***. To nie tylko kwestia generacyjna, to też kwestia płci - niektórzy mężczyźni godzą się na kapitalizm, jeśli tylko patriarchat pozwoli im poniżać i wykorzystywać kobiety. Przemoc wobec kobiet jest 'rekompensatą' jakiej mężczyźni domagają się za przemoc i poniżenie jakie serwuje im kapitalizm. Więc zmiana jest kobietą, jest osobą niebinarną, jest 'woke' chłopakiem. Patrzę na Naomi Osakę i widzę lepszy świat. Który jest bliżej niż mogłoby się wydawać i który jest lepszy również dla takich starych dziadów jak ja. Osaka jest też i moją bohaterką.