Obserwując jednak to co się dziś w Europie i na świecie dzieje, chciałbym podtrzymać mocno to co wtedy napisałem: "Polityka uprawiana przez interfejsy nie unieważnia tożsamości (czy to indywidualnych czy grupowych) aktorów społecznych - wręcz przeciwnie, musi je rozpoznać, by móc skuteczne interfejsy (granice|instytucje) budować, ale to właśnie instytucje (które łączą, mediują ale również zapewniają ochronę słabych tożsamości) mają tu fundamentalne znaczenie."
Neoliberalizm jest perwersyjną ideologią - pozornie antybiurokratyczną, w istocie wzmacniającą maszyny wyzysku i opresji. Instytucje, które neoliberalizm zwalcza, to instytucje osłaniające słabych, w pustkę po tych instytucjach wchodzą jednak natychmiast globalne korporacje. Po raz kolejny widać, jak podział na publiczne / prywatne okazuje się intelektualnie niewydolny (nie ważne czy uznajemy publiczne za dobro czy odwrotnie). Problem z neoliberalizmem polega jednak na tym, że instytucje, które on niszczy kierują się wieloma logikami, bo historycznie odpowiadały na potrzeby różnych zbiorowości. Instytucje, które pozostają, kierują się już tylko logiką własnego zysku. Wielka Brytania po-referendum jest tego najlepszym przykładem. Jedna część opowieści o tym dlaczego UK powinna opuścić EU dotyczyła zalewu imigrantów (w UK jest około 3.5% ludzi z EU, podczas gdy w Irlandii w 2008 było ich ponad 10% i nikt z poważnych polityków nie używał tam ksenofobicznych argumentów), a więc była to narracja tożsamościowa 'obcy nas zaleją'; druga część tej opowieści dotyczyła biurokratycznej Unii Europejskiej, niepozwalającej rozkwitnąć brytyjskiej gospodarce i brytyjskiemu społeczeństwu (fun fact - według wczoraj ogłoszonego raportu, zarobki we wszystkich krajach EU wzrosły od 2007 z wyjątkiem Grecji oraz Wielkiej Brytanii...). Zwijającemu się państwu towarzyszy wzrost znaczenia globalnych korporacji, które przejmują funkcje państwa, wykupują jego aktywa i niszczą jego sterowność. Jak słusznie napisał Clive Lewis (jeden z ciekawszych polityków Labour), nowa postępowa polityka musi odpowiedzieć na tę utratę sterowności państwa poprzez rozbudowanie oddolnej mobilizacji społecznej. Wszystko bowiem sprowadza się do budowania sprawnych instytucji. To przecież teza Lenina - że jedynym co klasa robotnicza może przeciwstawić kapitałowi jest organizacja. Mój radykalny inkluzywizm i otwarta Europa to wizja sprawnych instytucji (granic|instytucji), zdolnych rozpoznawać interesy i potrzeby jej mieszkańców. Organizacja, która będzie bardziej - również ekonomicznie - efektywna, niż model neoliberalny. Tylko taki lewicowy projekt - projekt zbudowany wokół idei sprawnych, włączających instytucji - ma szansę stać się realną alternatywą zarówno dla upadającego neoliberalizmu, jak i proto-faszystowskiego populizmu. Powtórzę to co powtarzam od pewnego czasu - fiksacja na poszukiwaniach politycznego podmiotu jest błędna, polityka partyjna jest anachronizmem. Prawdziwa skuteczna polityka buduje mechanizmy mediacji i włączania mniejszościowych interesów (bo wszystkie interesy są dziś mniejszościowe). Dlatego Wielka Brytania ze swym modelem dwupartyjnym nie ma szans by stać się ważnym graczem przyszłego świata.
Doprecyzuję swoje stanowisko ze wspomnianej powyżej notki - budowa inkluzywnej Europy to _równoczesne_ otwarcie na nowy przybyszów jak i zmiana jej wewnętrznego funkcjonowania dla dobra wszystkich. Otwarcie na uchodźców i imigrantów jest jednak rozwiązaniem tymczasowym i prowizorycznym - to humanistyczna (i humanitarna) odpowiedź na kryzys, na tragedię uciekających przed zagładą ludzi. To jednak tylko plaster na wielką ranę.
Tym co może uratować Unię Europejską nie jest trwanie w pozycji 'Fortress Europe' (przy okazji - to jest naprawdę obrzydliwe, że dzisiejsi polscy imigranci, którzy czują się pełnoprawnymi Europejczykami nie pamiętają tego jak Polacy byli traktowani w UK przed wejściem Polski do EU. Nawet jeśli nie mogą - z racji wieku - pamiętać, to jakoś nie przeszkadza im 'pamiętać' Odsiecz Wiedeńską i Powstanie Warszawskie), lecz strategiczny plan budowy EU poza Europą, w basenie Morza Śródziemnego (ktoś mógłby powiedzieć, że to jest powrót do prawdziwych źródeł Europy, odnowienie Imperium Rzymskiego). EU musi nie tylko przyjąć realny plan włączenie Turcji w swoje struktury (jeśli tego nie zrobi, Turcja osunie się w islamo-faszyzm), ale również (przede wszystkim?) włączenia krajów arabskich. W pierwszej kolejności Tunezji, potem Maroka, Algierii, Egiptu. Europa musi aktywnie zwalczyć ISIS, musi wesprzeć Kurdów (co oczywiście odsunie w czasie włączenie Turcji, ale - w dalszej perspektywie - ułatwi Turcji rozwiązanie własnego wewnętrznego problemu z nacjonalizmem), musi włączyć się _natychmiast_ i z maksymalnym impetem w prace zmierzające do zakończenia wojen na Bliskim Wschodzie, utworzenia państwa Palestyńskiego (osobiście uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłoby państwo Izraelsko-Palestyńskie, ale nie będę się upierał). Jednakże, tylko przedstawiając perspektywę rozszerzenia EU na północną Afrykę i Środkowy Wschód taka polityka będzie przekonująca, będzie miała szanse powodzenia.
Europa albo zbuduje się jako struktura inkluzywnych (czyli włączających) instytucji - zarówno wewnętrznie, by wykorzystywać potencjał jej własnych mieszkańców, jak i zewnętrznie by umożliwiać jej rozszerzanie; albo stanie się przestraszonym, słabym, nic nie znaczącym w nowym świecie graczem. Piszę tę notkę na wakacjach w Azji, czytając (anglojęzyczną) tutejszą prasę na przemian z informacjami z Europy, między innymi o tym, że mój ukochany the University of Sheffield właśnie aktywnie włącza się w budowanie wpływów Chin w Wielkiej Brytanii. [Cokolwiek myślimy o Chinach, warto pamiętać, że w targanym konfliktami świecie państwo to jawi się jako ostoja rozsądku i stabilności (nie chodzi o to by usprawiedliwiać łamanie praw człowieka w tym kraju, ale jeśli rozmawiamy ze Stanami, które są odpowiedzialne za setki tysięcy śmierci, to warto rozmawiać również z Chinami).] Warto patrzeć na mapę, warto zobaczyć coś więcej niż czubek swojego (polskiego, angielskiego...) nosa. Saul Williams śpiewa, że przyszłość jest moim domem. Tego nam dziś potrzeba - nie strachu przed tym co nadchodzi, lecz wiary, nadziei i miłości.